|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Ostatnio sie tak troszku zamyśliłem i zadałem sobie pytanie z tematu. I.... długo się zastanawiałem nad odpowiedzią. Minęło wszak tyle czasu odkąd zacząłem grać, że zapomniałem niemalze co mnie nakłoniło do grania na perkusji. Odpowiedź jest w zasadzie prozaiczna i banalnie prosta. Nie była to miłość do muzyki, ale raczej do tego jak muzyka jest pokazywana wtv i jak brzmi w radio. Po prostu mając kilka lat usłyszałem u wujaszka ma "kaseciaku" jakis koncert w trakcie którego perkusista zrobił meeega popisówę na bębnach. To było ziarenko, które padło na podatny grunt. Po jakims czasie, tzn kilku latach, zobaczyłem w programie "Jarmark" teledysk jakiegoś zespołu, grającego mzyke "baby metal". Długie kręcone włosy, piękne światełka i jakaś banalna melodyjka. Tam zobaczyłem facecika , który machał pałkami jak cepami i grał prościzne na 4. Ale te jego włosy.. i te światła.. No poraziło mnie. Na szczęście zaraz po tym wpadła mi w ręce kaseta Mettalicy i to był katalizator mojego perkusjonizowania. Zacząłem się uczyć sam w domu , potem w kółku muzycznym w Pałacu Młodzieży w Gdańsku. Po około roku pierwszy zespół. I wiadomo głośno, ostre przestery, i gitary na wysokości "nabiału" Potem drugi zepsół i ...wojsko. Wojsko dla mnie to przygoda i fajny wypoczynek. Dacie wiarę, wzięli mnie do orkiestry wojskowej, zapakowali werbel na biodra i kazali grać tremola i marsze. Fajnie było. Po zakończeniu przygody z MON'em nastąpił dziesięcioletni rozbrat z muzą.
Aż tu nagle parę lat temu....
Ale to już temat na inne opowiadanie przy i w kilka par oczu
Już się nie mogę doczekać Jabba.
Jabba - ale masz wspomnienia:-) Warto by ich posłuchać - właśnie przt szklaneczce - choć niekoniecznie rumu:-)
Dawno temu mieliśmy "zespół" - i graliśmy sobie u kumpla - na 1 piętrze, i to do południa, bo rodziców nie było w domu, a my - chodziliśmy do budy na popołudniu. Ale był ubaw:-) Tadziu - pianino lub gitara, ja gitara, czasem harmonijka, a Alek - perkusja:-) No - prawie perkusja, bo były jakieś dwa werbelki, talerze - i nic więcej. Ale był na tyle głośny, że po bezskutecznym waleniu miotłą w sufit pani Makowska z parteru fatygowała się z prośbą - chłopcy, miejcie litość...:-) A za drugim czy trzecim razem - Tadziu, bo powiem ojcu!!!! Ale - nigdy nie powiedziała:-)
Pewno zarzucą mi, że nie na temat:-( - ale niech tam:-)
PZDR
Dziadku Władku, czyżbyś miał coś przeciwko rumowi??
No nie - coś Ty?:-) Niekoniecznie przy szklaneczce rumu - może być to równie dobrze "szklaneczka" czegoś innego:-) Ot - nie jestem zbyt wybredny:-) Nawet kilka szklaneczek, kieliszków czy lampek:-) Po prostu Jabba zaczął pięknie opowiadać - i zakończył "ale to już temat na inne opowiadanie"...
A najlepiej opowiada się właśnie przy - no, przy tych "szklaneczko - kieliszkach":-) Każdy by wtedy coś znalazł - "dlaczego ten, a nie inny" (instrument:-) )
Chyba ma rację - na pewno ma - że często decyduje przypadek i jest to "banalne". Czasem - decydują rodzice:-)
Aby było choć "troszkę" na temat - więc i o mnie.
Też takie jakieś "banalne", jak to pisze Jabba. Gitara (choć nie tylko - bo i harmonijka ustna).... Harmonijka - była po prostu ogólnie dostępna. Takie proste:-) I - tania... Pewno, że był to "instrument" nie taki, na jakim można było grać - tak na całego, ale bardziej "odpustowy" - bo na taką było mnie wtedy stać. A gitara? Byłem zafascynowany - pudłem gitary, tym sprzed lat (niestetu - nic z niej się nie zachowało...). Nie tyle kształtem - co kolorem i WSPANIAŁA inkrustacją. Cudowną - nie spotkałem już nigdy takiej gitary. Jakaś rosyjska - 7 strun...Bardzo, bardzo stara - już wtedy. I - pęknięta (może ktoś kiedyś dostał nią po głowie?). Długo ją "regenerowałem":-) - ale doprowadziłem do porządku. Grała - wspaniale... Niestety - nie wytrzymała "próby czasu" - "przerobiłem" ją potem na "półpudło", które długo mi służyło... Potem - przyszły inne - ale żadna już nie była taka piękna..... Muszę pogrzebać w starych zdjęciach - może jakieś się zachowało...?
Ostatnią - kupiłem za CAŁĄ pierwszą w życiu "trzynastkę" (73 rok) - jeździłem po nią z Jastrzębia (bo tam już wtedy mieszkałem) - do Raciborza. Cała wyprawa:-) Służyła mi przez 20 lat... Cóż - poszła w świat - zgodnie z powiedzonkiem "syn z wojska - krowa do wojska"....:-( Już potem nigdy nie miałem gitary....
Miłego dnia:-)
Nie na temat:-( Ot - chciałem poprawić "literówkę" - ale posty można zmieniać tylko przez 2 minuty od wysłania... Coś - nowego. "Zabezpieczenie" - przed "modernizacją po czasie"? Jakoś nie jestem "na bieżąco" na forum....:-(
PZDR
Moje pierwsze insrumenty to rakieta do tenisa i garnki mojej mamy, w które nawalałem patykami . A poważnie to zaczynałem na gitarze produkcji ZSRR, takiej z gryfem przykręcanym na srubę, pamietacie?? Potem dostałem pod coinkę Defila. Następną gitare kupiłem sobie już za ciężko zarobione malowaniem mieszkania pieniądze. To byla hiszpańska Admira, klasyk. Sluzyla mi dzielnie przez chyba 10 lat i nawet pierwsze nieśmiałe koncerty z zespołem na niej zagrałem . W tak zwanym "międzyczasie" zdradziłem gitary dla perkusji i instrumentów perkusyjnych i przez pewien czas oddawałem sie grze tylko na tych instrumentach. Troche żałuję, że już dawno nie grałem na perkusji ale jakoś nie ma okazji. Teraz posiadam dwie gitary akustyczne, 6-cio i 12-sto strunową i na razie wystarczy. A dlaczego zainteresowałem się graniem na gitarze właśnie??? To proste: przez dziewczyny . Gdy w 1990 roku byłem na obozie i zobaczyłem jak przy ognisku dziewczyny wpatrują sie w mojego grającego kolegę to pomyślałe, że ja tez tak chcę ... I co??? I pół roku później brzdękałem juz "Stairway to heaven" i "House of the rising sun"
Pawle, pobudziles mnie do wspomnien.
Swojego Defila odkupilem za pieniadze rodzicow od kolegi w roku, w ktorym pojawila sie plyta The Wall zespolu Pink Floyd Pamietam to w ten sposob, bo u kolegi pilismy wtedy zacier Sluchajac wlasnie tej plyty, zaproponowalem (skadinad Pawlowi) ze gitare odkupie, wyszlismy z ta gitara z jego mieszkania i przy potwornym bolu glowy podspiewalismy sobie na przystanku autobusowym "We don't need no education"... A bylem juz wtedy punkowcem.
Gitara mnie oczarowala. Po pierwsze kupilem podreczniki do gry na gitarze i basie - wiekszosc akordow i pochodow pamietam z tamtych czasow, dopiero dzis zainteresowaly mnie myki typu akord H6 Zreszta, punkowiec musial miec opanowane akordy durowe i molowe barre pochodzace od E i to wszystko - bo kazda piosenke punkowa dalo sie tak zagrac. Gitare zreszta "podrasowalem". Zdarlem papierem sciernym lakier z plyty wierzchniej doprowadzajac do wygladu naturalnego drewna. Przykleilem dwa przetworniki elektryczne i przykrecilem potencjometr... W miedzyczasie przyjaciel pozyczyl mi wykonana w latach 1960tych rzemieslniczo gitare elektryczna - no i byla masa zabawy. Na jedyny wystep swego zespolu przynioslem wlasnej produkcji fuzz - przerobiony magnetofon ZK147. (Nie ukrywam, ze do czasow komuny mam ciezka niechec - nic nie szlo kupic).
Ta gitara Defil gra do dzisiaj, co prawda od lat nie ma przetwornikow ani potencjometru, ale gra.
I powiem, pozwala mi to docenic mego nowego Ibaneza. Wrocilem po tygodniu z podrozy, zdjalem gitare ze stojaka, zagralem. I co mnie, przyzwyczajonego do Defila wciaz zachwyca? Ibanez stroi, zawsze stroi, a dzwiek tej gitary jest przewidywalny. Wiem, ze moj zachwyt przypomina zachwyt nowicjusza - ale jest szczery...
Pawle. Przecież perkusja to straszny instrument. Weź na takie coś zarwij lachona.... Imposible.
Pawle. Przecież perkusja to straszny instrument. Weź na takie coś zarwij lachona.... Imposible.
Może ja już nie lachon (hi hi hi) ale się nieźle nakręciłam.
Gitara - bo na obozie harcerskim w '89 chyba mi się nudziło, pianino - bo stało w domu i kusiło, akordeon - bo uwielbiam jego dźwięk (i jak słyszę Muzyka, to mnie z zazdrości szlag trafia :)) Na razie więcej instrumentów nie planuję, bo na 48 metrach kwadratowych ciężko wszystko pomieścić (na razie negocjuję pozwolenie na akordeon). Nut nie znam i nie zamierzam się ich uczyć - strata czasu, grający ze słuchu pewnie potwierdzą, że ich nieznajomość w niczym nie przeszkadza. No chyba, że się bierze za klasykę, ale to już zupełnie inna historia...
Ja obecnie jestem na etapie chęci na concertinę, to chyba głównie z powodu niewielkich rozmiarów. Na ebayu zauważyłam, że za stosunkowo nieduże pieniądze można zakupić - nawet poniżej 300 PLN. W Europie jest możliwa wysyłka z ubezpieczeniem itd.
Do wczoraj był do kupienia na allegro Hohner Erica, w ładnym stanie za 280 PLN - zastanawiałam się bardzo, jednak "upoluje" concertinę. Na małym instrumencie potrzeba więcej wirtuozerii, jak gram na swoim melodeoniku to się zastanawiają jak takie małe coś może tak fajnie zagrać.
Daniela pisze: "Ja obecnie jestem na etapie chęci na concertinę"
Jest taka jedna, fajna, ale - nie do sprzedania:-) Zgadnij, czyja? PZDR
Domyślam się Władku, że Twoja. :) Czegoś w tym rodzaju szukam w każdym razie.
Miłego :)))
Wierzę, że czegoś w tym rodzaju:-) Ta - niestety nie jest moja... A może i dobrze, bo ona pięknie gra tylko wtedy, gdy w ręce weźmie ją......
Pozdrawiam:-)
A to nieładnie, że kropeczki wstawiłeś ... bo dalej nie wiem, kto??
Eeee, Danielo... Nie poznajesz? Fotka co prawda kiepska:-(
To przecież Marek Szurawski - jedna z legend naszych szant..... I autor wspaniałej ksiązki o szantach - "Szanty i szantymeni". Wydał ją jeszcze (czy też napisał) jako Marek Siurawski. Jeżeli jej nie masz - polecam.
PZDR
Pawle. Przecież perkusja to straszny instrument. Weź na takie coś zarwij lachona.... Imposible. A zdarzało się, zdarzało
Każdy perkusista ma w sobie coś z szamana
Ewa
Każdy perkusista ma w sobie coś z szamana A jeszcze jak w międzyczasie "żongluje" pałeczkami:-) Czasem jakąś złamie - ale taką "poślednią":-) albo - rzuci ją w strone publiczności:-) Super:-) Że też nikt nie chce rzucić - gitarą:-) PZDR
Eeee, Danielo... Nie poznajesz? Fotka co prawda kiepska:-(
To przecież Marek Szurawski - jedna z legend naszych szant..... I autor wspaniałej ksiązki o szantach - "Szanty i szantymeni". Wydał ją jeszcze (czy też napisał) jako Marek Siurawski. Jeżeli jej nie masz - polecam.
PZDR
Szybko oglądałam i nie widziałam zdjęcia Dopiero jak drugi raz otworzyłam to widzę, dzięki Władku.
Jabba napisał/a: Pawle. Przecież perkusja to straszny instrument. Weź na takie coś zarwij lachona.... Imposible.
A zdarzało się, zdarzało
Paweł!!! Cicho!!! Nadal to Mision Imposible. (Tej wersji się trzymajmy)
Jabba - "lachony" to może i na perkusję nie polecą, ale bywają też normalne dziewczyny...
Perkusisci na 100% sa mistrzami przytulania - te ramiona! ;)
Boje sie, ze jak wymienie cenione przez Panie cechy gitarzystow (!) czy basistow (!) to znowu sie pare osob oburzy :)
Prosze nie pytac niemadrze skad wiem. Panie mi to mowia :)
Antek, nie daj długo czekać no ;))
Juz kiedys mowilem o tym w ShoutBoxie:
Perkusisci - mocarnie przytulaja Basisci - sa mistrzami w draznieniu struny G :) Flecisci... (hahahahahah ;))))) Gitarzysci - maja bajer
Perkusisci - mocarnie przytulaja Basisci - sa mistrzami w draznieniu struny G :) Flecisci... (hahahahahah ;))))) Gitarzysci - maja bajer
Kurcze ten Jabba... faktycznie na mocarnego wygląda. No teraz jeszcze jak o tym przytulaniu, to trzeba będzie sprawdzić. Grania na strunie G w wykonaniu basisty nie było mi dane skosztować. Co do gitarzystów Antek, to bajer już masz ;)))
Nie będę szczególnie oryginalna i powiem, że w moim przypadku instrumentem jest gitara. Nie ma związanych z tym wielkich opowieści... Gdy byłam jeszcze dzieckiem (pewnie wspinałam się wtedy na krawężniki) w moim domu zawsze było jej dużo. Moi rodzice często organizowali imprezy, wyjeżdżaliśmy pod namioty i takie tam. Właśnie podczas tych wszystkich spotkań mój tata grał na gitarze. Zawsze był w centrum uwagi i prowokował wszystkich do dobrej zabawy. Przez lata widziałam jak to fajnie, gdy ktoś w środowisku gra. Postanowiłam, że nie będę gorsza. Nauka od mojego guru na nic sie zdała, bo po tekście "zagraj tak" i pokazaniu czegoś, mój tata zawsze wychodził Zaczęłam się uczyć w jakimś kółku muzycznym... co z tego, że potrafiłam grać z nut, jak to nie były te ogniska, imprezy itd... wtedy się zniechęciłam... minęło trochę czasu, wyjazdy w góry, nowe grono znajomych i ludzie, od których można było zasięgnąć potrzebnej mi nauki zrobili swoje Teraz może rewelacyjna w graniu na gitarze nie jestem, ale gdy na jakimś spotkaniu ( w górach i nie tylko) ktoś powie "zagraj..." to poprostu staram się grać
edukację muzyczną zaczęłam od skrzypiec ale to chyba za karę bo marzyłam o pianinie jak wiekszość dziewczynek w wieku 7 lat.po trzech latach ucieklam na flet poprzeczny a w między czasie rzeczywiście doczekałam się pianina i to się nazywa katowanie nie rozumiem tego instrumentu mam zamało podzielną uwagę. gdy dobrnełam do szóstej klasy szkoły muzycznej zaczęłam samodzielną walkę z gitarą i na tym gram do dzisiaj efekty pozaostawiam innym do oceny.
Perkusisci - mocarnie przytulaja Basisci - sa mistrzami w draznieniu struny G :) Flecisci... (hahahahahah ;))))) Gitarzysci - maja bajer Heh, zapomniałeś Niecny o tym, iż każdy z tych "instrumentalistów" ma mega sprawne paluszki. A to dosyć istotne...
Jabba, hmmm, basisci tak maja, a co do gitarzystow to tylko ci, ktorzy "zarywają" struny palcami :) Lub tez tacy, ktorzy grają solówki.
Według mnie, chwytanie akordów jest w sumie czynnością mechaniczną
A śpiewacy i grający na instrumentach dmuchanych mają jezyk giętki - też nie od parady
My tu o palcach i języku... Temat generalnie traktuje o instrumentach. Wszak każdy rozumie co innego pod tym słowem.
Witam:) Tak się składa, że posiadam instrument:) i to niekoniecznie mały. Chyba za mocno powialo seksem, co? Ale w TV wiodącym tematem jest SEX-HORROR-AFERA (mężczyźni w nią zamieszani nie należą do najpiękniejszych, dlatego dodałem "HORROR") i chyba mi sie udzielają podobne klimaty.
W zespole mamy perkusję - jest co nosić, jest w co walić, a perkusista ma jak zwykle najbardziej przegwizdane. Dlaczego? No bo zanim zdąży zwinąć swoje "klamoty", to wszystkie najładniejsze dziewczyny są już daaawno "wyrwane":)) A i przy barze też musi sporo nadrobić, bo każdy zdążył walnąć po trzy, a on zasiada do pierwszego.
Gitara basowa również dudni w naszym składzie. Sam kiedyś pogrywałem na tym instrumencie i bardzo miło wspominam te czasy, kiedy imprezkę mozna bylo odegrać na czterech strunach. Poza tym gitara basowa zwykle się nie roztraja, no i trudno w niej zerwać strunę. Zeby nie kolumna (ok.30 kg. i wzmacniacz (ok.16 kg) nie byłoby płaczu przy noszeniu:(
Gitara elektryczna (Ibanezy, Fendery, Yamahy) - to kolejny instrument nieodzowny w naszej muzyce. Jak wyglada gitara każdy wie, ale znowu kłania się tzw. backline; kolumna "Marschall" JCM 900 z twardym opakowaniem na kółkach to kolejne 30-35 kg., wzmacniacz lampowy ok. 20 kg. i peryferie (efekty itp) jeszcze 5 kg. Jest co targać!!!
No i jeszcze jedna gitara...uff. Piec Fendera - jedyne 30 kg., trochę mikrofonów, statywów, kabli.
Przed koncertem to wszystko na samochód, potem z samochodu na scenę, potem ze sceny na samochód i z samochodu na salę prób. Przeprowadzka z M3 to przy tym mały pikuś. A jeszcze trzeba grać!!!! I "parę" kilosów też trzeba przejechać.
JAK JA ZAZDROSZCZę TYM, CO WYKONUJą SZANTY A`CAPELLA!!!!:)
Pozdrawiam, "Grzywa".
PS. Ale mimo wszystko nie przestaniemy:))
JAK JA ZAZDROSZCZę TYM, CO WYKONUJą SZANTY A`CAPELLA!!!!:)
PS. Ale mimo wszystko nie przestaniemy:))
Nawet jak gardło boli i chrypa doskwiera??
Nie przestajcie!!
To dziwne ale jak jeszcze grałem na perkusji to zawsze ja z całego zespołu byłem najbardziej zachrypnięty po koncercie
A ja gram na skrzypkach... i na gitarce... i coś tam popinkam na klawiszach, ale nie za dużo... Nie lubiłam nigdy skrzypiec (uraz ze szkoły muzycznej)... Ale jak to towarzystwo żeglarskie po paru piwkach... albo też rodzice co w porcie sie córką chcieli pochwalić... musiałam grać... i to pokochałam ;)
Skrzypce są tym, na co lecą faceci ;) Taka damska wersja hmm... gitary ?? ;)
Wesołych Świąt a pod choinką wymarzonych instrumentów ;)
Słupek, w moim przypadku na pewno się spełni, tylko, że ... sam musiałem go sobie kupić!
Słupek, w moim przypadku na pewno się spełni, tylko, że ... sam musiałem go sobie kupić!
Damianos mam to samo:) prezety beda i to nie tanie szkoda tylko, ze za moje ciezko zarobione pieniadze.... ale i tak sie ciesze:) To Wesołych Świat!!!
Damioanos i Łuki chyba was nie zaskoczę ja też musiałem sobie kupić ;) ale za zgodą żony ! Kupiłem Takamine TSF 40C - cudo ;)
Słupek, gratulacje! Juz sie ciesze na mysl o kolejnym koncercie Shantymentalnych!
Czy napisalbys kilka zdan o gitarze, o tym co jest w niej szczegolnego, jak Ci sie na niej gra, jak przyszla ustawiona fabrycznie, jak brzmi i o cenie? I jak wygląda? Na stronach Takamine nie moge znaleźć za dużo informacji, chociaż wzmiankują te gitarę w "Speciality Models".
Czy napisalbys kilka zdan o gitarze, o tym co jest w niej szczegolnego,
Co prawda ja to nie Słupek, ale napiszę tylko, że ta gitara ma w sobie LAMPĘ!!! Prawdziwą lampę, która daje taaaaakie "mięso"
Pre-amp lampowy?!
Ma lampę która daje to coś - cykanie jak w szwajcarskim zegarku ;) To moje kolejne "wiosło" wcześniejszy Ibanez AW 1500 też ma to coś - ciepło. Takamine jest bardziej "agresywna" i dopasowana do ręki.
Słupek.. Gratuluję zakupu.... No i teraz będę "chorował" na podobną :). Ciekawe co powie na to moja żona
No a ja za wałsne pieniadze sprawiłem sobie nastepujący prezent head-a Hartke 4000 który juz widzieliscie w temacie instrumentów i miała byc do tego kolumna Hartke jednak zostałem przekonany na dodanie pare groszy wiecej i zakup profesjonalnej kolumny którą pokazuje poniżej Warwick 410 pro :) do nastepnych swiat bede pamietał ten zakup, co miesiac wizyta w banku z ratami, ale ciesze sie jak dziecko :) W ten sposób moje instrumentalium wygląda następujaco...
Luki. chyba trzeba się zacząć bać:) Zdradź tajemnicę i napisz, jak wygląda cały backline Twojej kapeli? Domyślam się, że kapela nosi nazwę "Morże Być"?
Tak to ta kapela:)) a co do backlin-u to nie pamietam modeli,ale jak nadrobie zaległosci to napisze :)
Paweł Sokolski, Twoja czy moja ;)
Łuki,
Słupek.... no wyrażnie napisałem, że moja
Stało się. Odżyłem. Kupiłem sobie mianowicie taniego elektryka. Palce odpoczeły... I moge na życzenie zagrać dowolny utwór punkowy (który znam)
(Szanty - z bólem palców, ale jednak na akustyku).
Tym razem nie byłem już taki "zielony". Przećwiczyłem na kilku oferowanych gitarach i ze zdumieniem odkryłem, że sprzedaje się instrumenty, w których strój puszcza po kilkunastu sekundach grania (Sky Way), a kiedy pełny akord stroi, to barre już nie i odwrotnie...
Ten tani Stagg stroił po przewiezieniu autem do domu, nic się nie zmieniło. Jak za cztery stówy - jestem bardziej niż zadowolony.
No to gratulacje Antek. Jak tak dalej pójdzie zgromadzisz całkiem niezłe instrumentarium
WOW! Gratuluję zakupu i życzę miłego muzykowania
RANY!!! podpięłam tę moją gitarkę do wzmacniacza...Czemu nikt nie uprzedził, że ona takie rzeczy może zdziałać?! SUPER! Szkoda tylko, że nie mam takiego pieca w domu (można by nieźle wnerwiać sąsiadów )
Antek... tylko cztery stówy??? To taniocha! W każdym razie, ja również gratuluję zakupu i mam nadzieję, że dasz pobrzdąkać 28.04. ... -- A mnie się z kolei marzy dwunastostrunne cacko...
Freak, heh, pamietasz, ze to gitara elektroakustyczna? A pisalem Ci przeciez...
Makenzen, jasne, ze dam pobrzdakac. Wiadomo, ze za 400 nie jest to zadne cudo, ale ten egzemplarz stroi, a to najwazniejsze. Niska cene widac i slychac w szczegolach, na przyklad przydzwiek od sieci elektrycznej (slabe przystawki typu pojedyncza cewka), trzeszczace potencjometry, ale to drobiazg.
Skrzypaczka, jak tam akordeon, kupiłaś?
Tak, zakupiłam... zapomniałam się pochwalić... a więc tak: Akordeonik 80 basowy marki Muza o wdzięcznej nazwie Ramona... kolor srebrny...
I już potrafię zagrać zwrotkę i refren do Burzy Pereł
Znalazłam taki produkcji Muza, ciekawa jestem czy taki właśnie to model Ramona.
Muszę przyznać, że w necie zobaczyć wszystkie modele marki Hohner czy Weltmeister i inne nie jest trudne. Nawet zabytkowe można dość łatwo znaleźć, ale nasze, polskie instrumenty nie są skatalogowane i pokazane, tak jak na to zasługują.
A pisalem Ci przeciez...
Pisałeś.. Pisałeś... Ale i tak mnie trochę to zaskoczyło. Przecież pisałam, że się nie znam...
Znalazłam taki produkcji Muza, ciekawa jestem czy taki właśnie to model Ramona.
Prawie identyczny... tylko te "wywietrzniki" (czy jak to się tam zwie) z boku ma inne... nie takie metalowe tylko takie prostokątne otwory.
A drogi był? Z ciekawości pytam, bo moje możliwości finansowe starczyły tylko na 32-kę
Niecałe 300zł. Stan idealny
Super, to kiedy gramy w Latarni?
Hehe czekaj czekaj - najpierw musze się nauczyć czegoś więcej
A myślisz, że ja umiem?
Antoś, wielgi dziękaśne... tfu, dzięki wielgaśne!
granie na czymkolwiek u mnie w domu graniczy z cudem, bo mi zaraz sąsiedzi nadają pięścią w ścianę
To wyobraź sobie moje początki grania bębnach, "Polmuzach" w kamienicy w centrum Gdańska.
Ciekawe, który począkujący nie miał problemu z sąsiadami i rodziną? Taka niewinna gitara, a tyle moja siostra przez to wycierpała. Dalej z resztą cierpi, bo ja niemiłosiernie fałszuję Trudno... Jakoś to musi przetrwać
Z rodziną kłopotu nie było, mieliśmy w domu pianino, grałam na nim od dziecka do... dziecka zarzuciłam naukę w II klasie podstawówki i dziś g...o umiem na tym zagrać natomiast co do gitary, całe lata wszystko było ok do czasu, kiedy się sąsiad na mnie nie uwziął i nie zaczął mnie przedrzeźniać zza ściany ale i tak gram. Mam małą bratanicę, która uwielbia jak jej gram, i co, mam nie grać? Panie sąsiedzie, wypchaj się pan trocinami
U mnie sąsiedzi raczej byli (i są) wyrozumiali. Czasem tylko słyszę pod oknem (mieszkam na parterze) takich dwóch młodych niemądrych chłopców (niby to w moim wieku, ale jeszcze w zeszłe wakacje biegali wokół bloku z gwiezdnymi mieczami ). W każdym razie nie zamierzam się nimi przejmować.
---------------------------------------------- A co do akordeonów, to, naprawdę, zakochałam się w ich dźwięku kiedy zaczęłam nałogowo słuchać Mechaników Shanty .
To wyobraź sobie moje początki grania bębnach, "Polmuzach" w kamienicy w centrum Gdańsk. Kamienica to ma przynajmniej grube mury, nie to co socjalistyczny kartongips. Ale perkusiści, zwłaszcza początkujący, to mają przerąbane u sąsiadów, fakt. I to u wszystkich naraz, nie tylko tych zza ściany!
Przypomniałam sobie jak moja siostra zaczęła naukę gry na flecie poprzecznym, to dość uciążliwy w odbiorze instrument, szczególnie w bloku z tzw. dużej płyty. Po jakimś czasie moja mama zapytała sąsiadów (mieszkali piętro wyżej), czy nie jest to dla nich uciążliwe. Odpowiedzieli: "w żadnym razie, wręcz kładziemy się na podłodze i przykładamy ucho do niej, żeby lepiej słyszeć". Faktem jest, że dobrze zapowiadająca się flecistka, dość szybko wyszła z męczenia gam i wprawek, być może dlatego im sie podobało. Gorzej było z pieskiem rasy chichuachua, który dostawał wariacji i zamykano go w najdalszym kącie mieszkania rodziców.
Psinka zamieszkała później w moim domu, bo żal było patrzeć jak się męczy. Ciekawie reagowała gdy słuchałam nagrań mojej siostry, ale także innych wykonawców, ze szczególnym uwzględnieniem muzyki Mozarta. W kluczowych momentach popisów fletowych przecudnie wznosiła szyję i głowę do góry i wyła.
Psinka zamieszkała później w moim domu, bo żal było patrzeć jak się męczy odobnie było, jak kiedys moja siostra "meczyła" skrzypce. Musiała - wszal "chodziła" do "pedagogicznego".
Przy "trenowaniu" gam - najpierw zaczynała wyć Kaśka - nasza suczka, ratlerek. Ojciec wypuszczal ją po uporczywym skrobaniu do drzwi - do ogrodu. Potem zagłębial sie w "Dziennik Polski" aż wreszcze z pomrukiem "kur..." - NIGDY NIE KOŃCZYŁ - sam wychodził. Ja - też długo nie wytrzymywałem - ale za to coś na skrzypcach potrafiłem zagrać - po roku:-)
Miłego dnia:-)
Na początku mieszkałam w bloku na 2 piętrze. Ale: Na 3 piętrze rodzinka (kontrabas, obój, klarnet i organista kościelny) Na moim piętrze pan, który grywał na weselach Na 1 piętrze chłopak disco-polo, później hip-hop a w końcu techno-maniak
I muzyka non-stop grała na ful... Mój blok znajdował się zaraz koło kościoła (moje okna wprost na mieszkanko proboszcza) wiec często po kościele słyszałam "Aleś Jolka ostatnio dużo ćwiczyła"
Teraz mieszkam w domku wiec nikt mnie nie słyszy... ale raz miałam otwarte okno i ćwiczyłam razem z moim triem smyczkowym w pokoju... przyszła sąsiadka, dzwoni na dzwonek do drzwi, otwiera jej moja mama a ona takie zdanie "Czy można szerzej otworzyć okienko?". Co się okazało - dyrektorka ogniska muzycznego...
A jak jest z rodzinką? Tata chodzi i gada przez telefon lub śpiewa coś pod nosem, mama albo czegoś słucha albo gra na akordeonie, a brat - gra na komputerze (muzyczka z Settlersów mnie dobija...)... więc mogę ćwiczyć bez końca i nikt nie narzeka
Kiedyś mieliśmy na studiach wieczór czeskiej poezji miłosnej, w którego programie były uwzględnione przerywniki muzyczne duetu w składzie: Makenzen - gitara i niejaki Wojtek - skrzypce. Przed występem siedzieliśmy sobie na ławeczce pod instytutem, tuż pod oknami sal wykładowych, i rozgrzewaliśmy się przed występem. Nagle z okna tuż nad naszą ławką wychyla się Ceca, czyli pani od serbskiego, i mówi: - Ja bardzo lubię muzykę, ale idźcie sobie stąd"
Ja swoje granie na gitarze zacząłem od tego wspaniałego instrumentu - Hohner LC10
To cholerstwo otrzymałem na 18 urodziny, czyli jakby nie przymierzać ponad pięć lat temu i zaczęła się mordęga... Pierwsza piosenka, na którą padł wybór - Gruby, bo dużo chwytów. :) Rodzice nie są do tej pory zbyt wyrozumiali, ale cóż ja z muzyki nie zrezygnuję a oni nie zrezygnują ze mnie... Taki mały konsensus :)
Pierwsze grania na śpiewankach w jednym pubie w Warszawie, pierwsze krótkie występy na scenie jako "drugi" na pożyczonym elektroakustyku (również Hohner), no i 5 maja 2005 pierwszy cały koncert. Sporo znajomych, fajny klimacik. Jednym słowem debiut udany. Wszystko było pięknie, ładnie aż do momentu, kiedy trzeba było zwrócić el.-akustyka. Nadszedł czas na własną cholerę. Łaziłem po sklepach, zwiedzałem fora, słuchałem opinii i znalazłem swoją "murzynkę" Oto ona - Takamine EG531 SC:
I od września to moja miłość numer 1. Gitara leży jak ulał i wydaje z siebie naprawdę miłe dźwięki. Wątpliwości co do zasadności wydatku (jak na portfel studenta, to kwota nie była mała) były tylko do pierwszego koncertu. Gitara po prostu sama grała a ja ją tylko trzymałem i pokazywałem publice :)
P.S. DO SŁUPKA - nie lllubię Cię za twoją "santafkę" (czyt. zazdroszczę Ci wspaniałej gitary, ale nie mówię tego na głos, bo moja gitara może usłyszeć i będę miał problem)
Ja, naukę gry na gitarze zaczęłam całkiem niedawno ( wakacje 2006). Gitarę wybrał kolega,struny też. Powiedział: reszta należy do Ciebie. Chyba miał na myśli naukę ,jak sądzę,hm. Nie mam żadnego nauczyciela,więc możecie sobie wyobrazić moje umiejętności ( choć przy wielkim zaangażowaniu z mej strony).Wciąż szukam utworów z prostymi akoradami,ale ...jest ciężko.A marzę ,by móc grać szanty. Więc- do roboty
P.S. Współczuję czasem domownikom
oto moje "didżuridżu"
oto moje "didżuridżu"
Fajny... I strasznie nisko "pierdzi" Kiedyś pod moim oknem usiadł taki spolszczony aborygen i dawaj przez cały dzień wirtuozerię na jednym "pieerrrrddnięciu" odstawiać.... O.K. jako instrument "przeszkadzajka" jest si, ale koncertu na tym nie zagra. Może tego kolesia nikt o tym nie poinformował. A tak poważnie to didgeridoo ma bardzo fajne doły i można go kapitalnie wplątać w jakieś tło w wielu gatunkach.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości w grze.
Pierrrrrrdzenie na didżu sprawia mi nieopisaną przyjemność... dziś sobie grałam w pozycji siedzącej i wtedy to dopiero poczułam, jak podłoga wibruje! Na szczęście sąsiedzi jak na razie siedzą cicho jak myszy pod miotłą... Zgadzam się, że jako wiodący instrument to to raczej się nie sprawdzi, ale jako tło nadaje utworom niepowtarzalny smak. Jak np. w piosence "Wędrowni sztukmistrzowie" Justyny Steczkowskiej... A za życzenia dziękuję :) również pozdrawiam :)
A ja po 11 latach przerwy wziąłem w łapy flet. Całe moje muzykalne doświadczenie to była lekcja muzyki w LO, raz w tygodniu przez 2 lata i bez cienia zaangażowania. A teraz wziąłem w łapy nuty, wziąłem sobie "tabulaturę" do fletu (ile dziurek zakryć do jakiej nuty) i... Umiem już "Pożegnanie Liverpoolu", "W górę raz! Hej, ciągnąć tam!", "Press-gang" i "Dwudziesty trzeci marzec był" (z nut ze śpiewników 4 Refów) oraz "A morze tak, a może nie" (ze słuchu?!). Amatorszczyzna zupełna, ale frajdę sprawia.
Amatorszczyzna zupełna, ale frajdę sprawia Fajnie, Michał:-) I cóż z tego, że "amatorszczyzna"? Ważne, że cieszy:-)
Miłego muzykowania:-) PZDR
Jak mn znajdziemy jakąś wspólną platformę (np. Stare Dzwony czy Mechanicy Shanty) to na pewno kiedyś razem pogramy razem. Na razie na Twej liście widzę jedynie "The Leaving of Liverpool"
North West Passage Antek! A mówiłeś, że grać nie umiesz hi hi! Taki Nebenstoss z innego wątku :) Pozdrawiam gitarowo...
Tylko udaję, shortt Poważnie.
pytanie do ekspertów gitarowych:
Jakie struny najlepiej nadają sie do gitary akustycznej, dla początkującej :) ? Od tych,które mam ( są to chyba presto 011-tak widnieje na opakowaniu) bola mnie okropnie palce i po takim kilkugodzinnym graniu ( raczej uczeniu,hm) nie mogę przez dłuższy czas dotykać strun (cholernie bolą). A chcę się uczyć,uczyć,uczyć Jesli kogokolwiek rozsmieszyłam do łez, prosze zachowac to dla siebie Ale na porady czekam
Jolanta, ja tylko właśnie ekspert od bolących palców, to mogę Ci od razu poradzić:
d'Addario EJ10 (10-47) albo d'Addario EZ900 (10-50) - minimalnie grubsze.
Ładnie brzmią, nie ma problemów z trzymaniem stroju, no i palce nie bolą
Dzięki Antku jak wspomniałeś jesteś ekspertem od bolących palców (niedługo i ja nim bedę ).
Ale zapiszę nazwy,bo zapamietac nie sposób
Jesli można ,to proszę jeszcze o opinie ekspertów od gitar
Eksperci od gitar pisali tutaj: http://forum.szantymaniak.pl/viewtopic.php?t=274
Ogólnie opinia taka, że palce boleć muszą
W kwestii strun Santiana kiedyś napisał: " Chciałbym jednak ostrzec wszystkich którzy mają średnie lub słabe gitary, że przy tej grubości może już strzelić gryf, albo mostek. Niektóre gitary mają wklejki w środku jakie najgrubsze struny można zalożyć" (chodziło o trzynastki Martina -cokolweik to znaczy ) Moja gitara jest pewnie z tych srednich ,albo może nawet słabych,więc nie wszystkie typy strun nadają się jak sądzę.
Jak grała Ci z "jedenastkami" to i będzie grała z "dziesiątkami" bo dziesiątki jako cieńsze są mniej napięte.
Hej!
Grzecznie przyznam się, że przeczytałem tylko pierwszy post tegoż wątku - za co jego autorowi wielki tribute!!! Gram na gitarze od 15 lat. Ooo! Przepraszam - mam małą przerwę od prawie 4 lat - niestety.
Pytaniem autora wątku było - dlaczego akurat ten instrument? Odpowiedź pewnie będzie taka sama jak w przypadku milionów innych gitarzystów na całym świecie. Po prostu - zobaczyłem kolesia, który robił takie rzeczy z geeetarką i wokaaalkiem że marzenia krystalizowały się same!
Nic to! Jak już tak pare latek grałem i słuchałem, to zabił mnie jeden gość! Śmiejcie się ale to właśnie wtedy stwierdziłem, że granie w kierunku wirtuozerii i bycia Bogiem wszechspeedu nie ma sensu, bo nie starczy mi życia na osiągnięcie takiej techniki i tzw. feelingu jaki ma (m.in.) Pan Joe Petrucci z zespołu Dream Theater!
Można jednak inaczej. Ktoś mi kiedyś powiedział: "zagraj 7.000 nut w jednym utworze a nie osiągniesz tego co czujący muzykę zaledwie trzema!!!".
Tu zastanowiłem się co poza samą muzyką jest dla mnie ważne. I nie! Nie, drodzy czytający! Mama i tata są naj naj naj ale w tym przypadku wygrały żagle - stąd też szanty.
... "zaczaruj wszystkich trzema dźwiękami - ale właśnie tymi!..."
a fanem Dream Theater będę już chyba dozgonnym... co i Wam polecam - pozaszantowo!
Pozdr sjshortt
A ja tak tylko ad vocem... Kiedyś, piętnaście chyba lat temu, jeszcze w czasie studiów, poszedłem, naiwny, na koncert Paco de Lucia. W efekcie moja klasyczna gitara przez trzy lata zbierała kurz. Dopiero po czasie stwierdziłem, że na tyle bardzo ją lubię, że nie muszę być Paco. I jak postanowiłem, tak uczyniłem. Nie jestem Paco. Uściski,
Synchro
P.S.: A swój instrument swoją drogą bardzo lubię.
shortt, masz podobne fascynacje do naszego gitarzysty - J. Petrucci,. Pozdrawiam, "Grzywa".
Ja wszystkim zainteresowanym polecam pewnego Australijczyka. Tommy Emmanuel, mój osobisty mistrz gitary akustycznej. To co on wyprawia powoduje u mnie gęsią skórkę i niekontrolowany opad szczęki. Na Youtubie jest masa filmów z Tommy'm więc zachęcam do słuchania i oglądania.
Tommy Emmanuel 23.05.07 godz.20.00 Teatr Polski, ul.G.Zapolskiej 1 bilety: 50/65/80 zł, rezerwacje: bilety@o2.pl Powyższa info znalazłam na stronie: http://wrock.pl/index.php...article&sid=266 Żal, że to nie w 3mieście.
Tommy Emmanuel Guitar Festival 13-14 sierpnia 2007, Wrocław ze strony: http://www.topguitar.pl/imprezy/54/
Gitarzystów są tysiące ale tak naprawdę mało kto ma swój rozpoznawalny styl. Ja zawsze kręciłem się koło gitary ale zawsze robiłem to w sposób bardzo "okrężny" Co można powiedzieć o gitarzyście, który zaczynał od basu by potem od razu przesiąść się na gitarę 12stostrunową. Los obdarzył mnie też cudownym Amerykańskim Fenderem Stratocasterem Plus. To było coś. Jednak zawsze ciągnęło mnie do akustyka. Al Di Meola, który swoje najcudowniejsze płyty nagrał jako gitarzysta elektryczny powiedział kiedyś, że prawdziwego gitarzystę pozna się po tym jak gra na akustyku. To jest prawda. Niestety w Polsce ludzie mało znają się na technikach grania na akustykach. Albo ktoś gra proste akordy, albo klasykę lub wypocone pseudo flamenco. Tymczasem mało kto zna się chociażby na otwartych strojach , a ludzi grających pazurkami jest znikoma ilość. Mam wielu gitarowych idoli ale ostatnio z lubością przysłuchuję się grze Berta Janscha Jest po prostu niewiarygodny. Podobnie wielkie wrażenie robi na mnie Leo Kottke. To co wyrabia on z gitarą 12 strunową to prawdziwy odlot. Kocham gitarę i zawsze będzie ona instrumentem do którego będę powracał. Chociaż teraz gram na fletach, mandolinie, bombardzie i dudach. Pamiętajcie też że np. taki Neill Young nie jest jakimś gitarowym wirtuozem w technicznym tego słowa znaczeniu, ale nawet jak gra na rozstrojonej gitarze to jest wielki. W każdym dźwięku słychać jego charakter. Pozdrawiam aby akustyk zagrał musi mieć twarde struny min. 12tki:)
A mnie zaskakuje jak dobrym i oryginalnym w tym środowisku gitarzystą jest Wiktor Bartczak.
Słyszałem go właśnie kiedyś w jakimś kawałku Pentangle (z zespołem Uli Kapały). Jego gra ma charakter.
Ostatnio w Warszawie na koncercie North Wind widziałem 5-minutowy chyba popis na gitarę (Wiktor), mandolinę (Grzegorz) i bodhran (Jacek) - instrumentalny kawałek z repertuaru grupy Altan.
Mój instrument - dlaczego ten.... Właśnie - dlaczego? Nie kiedyś - bo już na nich gracie. Ale - jaki wybralibyście - teraz? Czym byście się kierowali? "Łatwością" opanowania? Może - jak pisał gdzieś Jabba - spróbuj na coś takiego "zerwać" dziewczynę:-) Może coś, aby "zaimponować"? Może - taki, na którym jest baaardzo trudno grać - ale imponuje choćby wyglądem? Może - zupełnie "egzotyczmy", niespotykany u nas?
PZDR
... ilu ich było, tych "gitarzystów" w latach 60-siątych... Chodzi mi po głowie refren piosenki Karin Stanek: "trzysta tysięcy gitar nam gra, żyć nie umierać trzysta tysięcy gitar co dnia... " Zdaje się że w ten sposób fetowała wyprodukowanie w PRL 300 000-sięcznej gitary Czy to były lata 60-siąte?
Wczoraj po dzienniku był fajny program - "Szafa polska" - grała chwilkę właśnie Karin Stanek.
Tak - to te czasy:-) "Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą":-) Cóż wtedy znaczył chłopiec - bez gitary:-):-) A i dziewczyny były inne:-) Az przyjemnie było na tes "stare" stroje - wtedy modne - popatrzyc:-) I te buzie - jakże inne jak teraz. Kobiety - były po prostu "kobiece":-) Teraz też są - ale inaczej.....
W "Młodym techniku" był opis, jak zrobić "elektryczną gitarę". A jakże - zrobiłem:-) I - GRAŁA całkiem dobrze! Na wibrator zużyłem sprężyny z mojego polowego łóżka, a na jego obudowę - papierosnicę taty:-) O dziwo - nie było draki!:-) "Przystawki" - z pudełek po "Akronie":-) Korpus - ze starej szkolnej ławy - bo skąd było wziąć taką "dechę":-). Tylko - nie miałem jej gdzie podłączyć. W domu nie było prądu:-( Trzeba było z nią ganiać do kolegi:-) Grałem potem na niej - dość długo, w "zespole".... Najlepiej "wychodziły" "Oczy czarne", "Pejzaż z wiatrakami", "Gdy odlatują bociany", "Zachodni wiatr"....
Wspaniałe czasy:-)
PZDR
Jak ktoś mnie pyta dlaczego gram na gitarze to odpowiadam, że jestem nerwus a nie palę. Palenie zastępuje mi granie tych kilku dźwięków na gitarze. Taki rodzaj odstresowania. Dlatego też zawsze więcej improwizowałem niż odgrywałem czyjeś kawałki. Dlaczego flet... To było moje marzenie od lat. O dziwo nigdy za mocno nie wsiąkłem w zwykły flet prosty. Ale flażolety to już inna sprawa. Bardzo dużo dało mi przebywanie z Mukinen kiedy on dość intensywnie ćwiczył na flażoletach. Pamiętam z jakim przejęciem odkrywaliśmy pierwszą "celtycką" płytę Kwartetu Jorgi (ciekawe czy jest już osiągalna na CD) Zaś flet poprzeczny. Jeżeli ktoś kocha rock progresywny oraz folk to musi dojść do Ian'a Andersona. Nie jest to wybitny technik ale zrobił z fletu prawdziwy instrument rockowy. Kocham Jethro Tull. Są lepsi technicznie fleciści jak np. Thijs Van Leer z Focus czy Jimmi Hastings z Caravanu ale to Anderson zawsze będzie Królem rockowego fletu. Bardzo cenię też Andersona za jego grę na akustyku. Mandolina była naturalnym następstwem poszerzania brzmienia zespołu. Zestawienie gitary z mandoliną nawet w najprostszych kawałkach daje ciekawy rezultat. Bombarda wynika z mojej miłości to muzyki bretońskiej i średniowiecznej. W bretanii bombarda jest cały czas wykorzystywana nawet w typowo rockowych zespołach. A dudy... Ktokolwiek zagrał na wielkich dudach szkockich to wie dlaczego... Pozdrawiam
ps. w kolejce czekają lira korbowa i bouzouki:)
Pamiętam z jakim przejęciem odkrywaliśmy pierwszą "celtycką" płytę Kwartetu Jorgi (ciekawe czy jest już osiągalna na CD)
Od dawna. To chyna jedno z pierwszych CD Polskich Nagrań. Jest tak długo na rynku, że dziś już niełatwo ją znaleźć, ale: http://wsm.serpent.pl/sklep/album.php?alb_id=304
Od dawna. To chyna jedno z pierwszych CD Polskich Nagrań. Jest tak długo na rynku, że dziś już niełatwo ją znaleźć, ale: http://wsm.serpent.pl/sklep/album.php?alb_id=304
Chodzi mi o ich płytę z koncertem , podajże 1986 rok (ale mogę się mylić) a nie o płytę "Biskupińską" Znajdowały się na niej dwie wiązanki różnych tematów. Jedna z nich nazywała się "Niechaj tańczy...???" Pozdrawiam:)
W takim razie pewnie chodzi Ci o TO . Tu faktycznie gorzej, bo taga sam nie mam :(
Dzięki bardzo:) Trafiłeś w dziesiątkę:) To jest dokładnie ta płyta. Pozdrawiam
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|