|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Kocham moją teściową szczególnie kiedy kładzie przed nami pyszny obiad i mówi
- NO JEDŹCIE! JEDŹCIE! - zawsze odpowiadam: - no pojedziemy zaraz Mamusiju, ale na razie moze coś zjemy?
Zawsze dostaje wtedy w łeb i Teściowa (cudowna kobieta) poprawia się mówiąc JEDZCIE POWIEDZIAŁAM !!! )))
AD REM
1) Zaczne od polecenia Wam ZAJAZDU PRZY KOMINKU - my nazywamy go po prostu "KOMINEK". Bar znajduje się około 100km (107 chyba) na południowy zachód od Warszawy przy szosie katowickiej w Lubochni (dokładnie Nowy Olszowiec). Zatrzymujemy sie tam na trasie wszystkich koncertów które mamy od Warszawy w górę.
O dowolnej porze dnia i nocy zamawiamy zawsze to samo - "Pięć schabowych z ziemniaczkami za 20 minut bedziemy " - Aha Banana Boat ? - ok czekamy
Bywało że i o 4 rano jedlismy taki "Bananowy Zestaw" hehe
Czasem zdarza sie ze zamawiamy zestaw XXL powiększony o jedna porcję dla SYNCHRO... - powiem Wam w tajemnicy ze on czasem zachowuje sie jak ANAKONDA :) to znaczy przez miesiąc nic nie je, a potem zjada antylopę i znów spokój na dwa tygodnie Widzieliscie Synchro ? ma 30 cm w pasie i to podczas wzdęcia!!! Nie wiem gdzie mu sie to miesci - chyba trafia prosto do mózgu...
W Kominku polecam WIELKIE schaboszczaki chłocy czasem jedli inne rzeczy ale od miesiecy juz nie bierzemy karty do ręki - "zestaw bananowy" i wszystko jasne
2) DRUGIE MIEJSCE to STARA KUŹNIA w MARCINOWEJ WOLI na Mazurach... a zaczeło sie od pogromu w Cierzpiętach... ale to już zupełnie inna historia kiedyś wam opowiem jak to Maniek postanowił.... bic sie z miejscowymi... a kiedy Tomek uciekał wokół stodoły przd hordą autochtonów - Michal na widok biegnącego wielkoluda ze stalową beką po oleju postanowił nagle powrócic do dyplomatycznych rozwiazań... ;)
W Starej KUŻNI trzeba koniecznie zamówić gigantyczne PIEROGI RUSKIE!!! z kwaśną smietaną. Stawiam piwo temu kto zje dwie porcje tych pierogów. Dotąd udało się to tylko jednej osobie ;)
No to co ? gdzie jemy dalej ? Sssciakam Macieyco
Maćku ja proponuję trochę rozszerzyć temat (Co jedzą Szantymeni? A które miejsca omijać) i tym bardziej opisywać miejsca, które wielkim łukiem należy omijać. W końcu jak nie umieją dać dobrego żarcia to po co się do nich fatygować.
Godne polecenia:
Restauracja węgierska Tokaj, na szosie nr 7 Warszawa-Gdańsk, obecnie przeniesiona kilka kilometrów przed Olsztynek (jadąc od Warszawy).
Jeżeli nie jest się Gargantuą, wystarczy wziąć palacsinta (palaczinki), naleśniki polane czekoladą i podpalone. Jedna porcja i buzia się szeroko uśmiecha. Można wziąć "zupę gulaszową" bogracsgulyas, ale wtedy już palaczinki się w żołądku nie zmieszczą. Choć lokal prowadzony przez autentycznego Węgra i jego polskie potomstwo, podają także "placek węgierski", bardzo dobry, chociaż nikt z węgierskich Węgrów o pojęciu "placek węgierski" w życiu nie słyszał, no ale w Polsce takowy być musi Jest nadzieja, że przenosiny lokalu (jeszcze niedawno był 11 km dalej, za Olsztynkiem) nie wpłynęły na jakość kuchni.
W Śmiłowie, na zachód od Piły, jadąc od Piły szosą nr 10 tuż przed tą wsią znajduje się restauracyjka "Pasibrzuch" byłego senatora Henryka Stokłosy. Porcje nie są zbyt wielkie, ale za to przepyszne, za rozsądną cenę, a co najważniejsze podawane piorunem, a nikt nie lubi tracić czasu w trasie. Polecam.
Trzecie miejsce, ale to już nie na trasie, to restauracja w Kędzierzynie, na osiedlu, blisko zakładów chemicznych "Blachownia". Nie pamiętam nazwy, może Michał Nowak pomoże? Dobra śląska kuchnia... --- Należy natomiast omijać szerokim łukiem karczmę "U Michoła" na przełęczy Kubalonka w Beskidzie Śląskim, na trasie górskiej Wisła -> Jaworzynka -> przejścia graniczne na Słowację w Zwardoniu i do Czech w Jasnowicach. Karczma przyciąga ładnym wystrojem, ale... Jedzenie jest niesmacznie. Od takiej wędzonki z kapustą przeciętny Czech by się pochorował. A kawa! Woła o pomstę do nieba. Wiszą reklamy Lavazza. Zamawiamy dwie podwójne kawy, przynoszą dwie wielkie szklanki pomyj. Szynszyla idzie do auta, przynosi Nescafe Gold, sypiemy do szklanek, żeby dało się w ogóle wypić. Po pierwszej wizycie (wędzonka z kapustą) darowaliśmy. Po drugiej (kawa) już nie.
No i pękł nam Księciu miał nie pisać do 3 września i nie wytrzymał. No cóż słowa, słowa, słowa.... Ale dzięki za nowy wątek przydrożnych knajpek - cenna inicjatywa, Elika chyba? A może zbyt szybko prześledziłam nocne rozmowy z "bananobusem" W kazdym bądź razie inicjatywa cenna bo faktycznie można sie strasznie nabrać na piękne szyldy, wystroje i zachęcające reklamy. Ze swoich doświadczeń polecam bardzo przyjemną knajpkę "U Gucia" w Bochni na Proszowskej. Dają jeść dużo, dobrze i w przystępnych cenach . Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Zaraz zaraz, on nie pękł. On ma świadomość, że we wrześniu kończą się wakacje. Więc podsuwa nam dobre miejsca do jedzenia jeszcze w czasie wakacyjnych wojaży. Niniejszym więc chylę czoła w podziękowaniach a do "Tokaja" zajrzę ASAP bo to już któraś pozytywna recenzja jaką słyszę/czytam.
Żyj nam wiecznie o Niecny A na PPP przydzielę Ci pakiet NIezwykle Odpowiedzialnych Zadań
Pozdrowienia
Ja - załatwiam to prosto:-)
Lubię przydrożne "knajpki" - nie tyle knajpki, bo przecież samochód, więc "knajpka" to złe określenie.
Przydrożne parkingi, najlepiej malowniczo położone, ładne i czyste; zwykłe "garkuchnie"....
Jaki mam sposób na "tanie jedzenie"?
Ot - zatrzymuję się na nieznanej trasie tam, gdzie stoi sporo tirów. Kto jak kto, ale ich kierowcy znają doskonale miejsca, gdzie jest przede wszystkim tanio i - dużo (choć taki mikrob jak ja potrzebuje znacznie mniej jak oni:-) ). Pojemność mojego portfela jest mała - niestety:-(
Polecam ciekawe miejsce na trasie Katowice - Wisła, zaraz za Żorami.
WESOŁE KONIKI
Naprawdę ładnie, kawa - dobra. Masę atrakcji dla dzieciarni - dorosły też może rozruszać nogi:-)
PZDR
A "U Gucia" naprawdę wspaniale - to nie "lokalny patriotyzm". Prowadzi tą restaurację ( teraz rozbudowaną - ale była naprawdę maleńka; ot - przydrożny, zawsze pełny "głodomorów" baraczek, od pradawnych czasów rodzina - cała rodzina. I jedzenie jest "rodzinne" - przesmaczne. I DUŻO. I SZYBKO. I TANIO. I - SCHLUDNIE.
"Bar Gucio" 32-700 Bochnia ul. Proszowska 45. Jest to przy trasie z centrum Bochni na Niepołomice.
Jedzenie może niewyszukane - bo "rodzinne". Brak jakichś "niespodzianek" i obcych nazw. Za to kotlet jest KOTLETEM, "Przysmak Szefa" - naprawdę przysmakiem. Za 7 - 8 złotych można mieć pełny wspaniałych, choć prostych potraw brzuch:-)
Więc przejazdem - można wstąpić. Miłego....:-)
Na przelotówce południe-Mazury warto zatrzymać się w Polichnie w "góralskiej" chacie (nazwa mi wyparowała). Doskonałe żarcie, przystępne ceny.
Przejeżdżacie tamtędy często, więc kiedyś spróbujcie
Już na mazurach znajduje się mała miejscowość o nazwie Rozogi. W tychże Rozogach jest stały punkt kulinarny mój i moich znajomych - zajazd Tusinek. Ekofarma, gdzie wszystko jest (no oprócz Juranda i napojów bąbelkowych) własnej produkcji... Podpłomyk ze spyrką, gdzie boczku jest tyle, że żadna, tu przepraszam za kolokwializm, świnia by się nie powstydziła. Mleko zsiadłe o takiej konsystencji, że galaretka może się schować.. Po prostu miodzio. Jeżeli chodzi o ceny to jest znośnie jak na kieszeń przeciętnego studenta, aczkolwiek nie najtaniej. Jak to mówią coś za coś. Lokal godny polecenia.
Najlepsze miejsce w jakim jadłem i piłem w życiu. Biesiady u państwa Makarewiczów w Giżycku... I tam rzeczywiście jedzą (i piją) szantymeni
Póki co, miejsce funkcjonuje jako "biesiadne", czyli wizytę trzeba uzgodnić telefonicznie. Od wiosny 2007 lokal startuje formalnie.
Zamieszczam ulotkę, bo tam są wszelkie szczegóły:
Nie sposób wymienić wszystkich pyszności podawanych przez Szefa Kuchni, Leszka Makarewicza, mnie w pamięci zapadła karkóweczka, jakiej nigdy przedtem nie jadłem. Tylko trzeba uważać z azjatyckimi sosami, bo potrafią być bardzo pikantne A nalewki - niezapomniane.
Dziekuje za slowa uznania w imieniu swoim i calego zespołu. Taka opinia motywuje nas do dalszego dbania o Wasze samopoczucia oraz podniebienia :) Pozdrawiam Maciej Konrad Makarewicz "SMAK MAZUR"
PS."SMAK MAZUR" funkcjonuje oficjalnie od 15 czerwca 2006r. A nie oficjalnie od ponad 10 lat. Od tego roku otwarty jest dla szerokiego grona gości odwiedzajacych mazury. Imprezy maja charakter zamkniety, rzeczywiscie nalezy wszelkie uzgodnienia typu oferty, szczegoły, atrakcje, bookowanie terminow uzgadniac mailowo lub telefonicznie. Taki charakter pozostanie. Nie bedzie to lokal do ktorego mozna wejsc prosto z ulicy o dowolnej porze jak do zwyklej restauracji czy baru. I ten status na razie bynajmniej sie nie zmieni.To nadaje mu specyficzny klimat miejsca tajemniczego... O ktorym sie slyszy a w ktorym sie jeszcze nie bylo ... proponuje to nadrobic.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam ... koniec sierpnia i wrzesien to tez sezon zeglarski a atmosfera goraca wiec zimniejsze noce nie sa przeszkoda
Jeśli chcedzie zjeść dobrze na lini Kraków-Bieszczady zapraszamy na stacje Grossaru. Przyzwoite jedzenie zawsze świeże - duży wybór. Jeśli będziecie już w Sanoku to wjedźcie do regionalnej Karczmy - na rynku lub w Skansenie. Jadąc dalej nad Solinę nie zapomnijcie w Lesku o "Słodkim Domku" - słodko i przepysznie. Sprzedają tam wyroby lokalnego cukiernika. Wyobraźcie sobie że nawet podkłady do ciast pieką sami :)
Na lini Rzeszów - Lublin mniej więcej w połowie drogi znajduje się "Folk Gospoda" lub coś takiego. Wielkie chaty z bali w środku barmanki w stylowych czerwonych koralach, czteroosobowa kapela grająca od czasu do czasu na żywo. Świetny klimat. Do tego wszystkiedo przepyszny placek po węgiersku - wielki jak cholera 14.00 zł :)
Jeżeli wybieracie się w kierunku Niemiec przejsciem w Olszynie-Forst to od Wrocławia nie zatrzymujcie się nigdzie... Dopiero kilka kilometrów przed przejściem (7-10 km, nie więcej) po lewej stronie (patrzac w kierunku przejścia) jest mała knajpka z dużym parkingiem (znak charakterystyczny- mnóstwo TIRow). Kiedyś stał tam taki stary traktorek, stąd nazwa użytkowa "POD TRAKTORKIEM"- jak nazywa się oficjalnie niestety nie mam pojęcia. POtem traktorek zniknął, pojawił się staw i podświetlana latarnia;), ale właściciel podobno ma zamair zakupić traktorek, bo żaden kierowca nie powie " pod latarnią" tylko własnie pod traktorkiem. Najlepiej kiedy będziecie pierwszy raz tam jechać- zapytajcie się na CB - oszczegóły dotarcia;)))
Schabowszczaki wielkie jak woły. Zestawy obiadowe tak ogromne i tak pyszne, że nie wiem czy ktoś pokonałby dwa... I taki "zestaw dla kierowcy" (czyli: dwa zestawy dla przeciętnego zjadacza w jednym) kosztuje 15-20 zł...
Wybaczcie stopowiczowi, który je tam, gdzie akurat się zatrzyma kierowca;) brak szczegołów, ale wierzę że dotrzecie po tych skromnych informacjach
Jeżdżąc z zespołem po naszym pięknym kraju, często posiłkujemy sie w różnych , czasem dziwnych miejscach. Ale tu nie miejsce na to. Opiszę jedno miejsce , które z pełną odpowiedzialnością mogę polecić. To "Tawerna" na trasie Gdańsk-Bydgoszcz. Około 8 km przed Bydgoszczą, w miejscowości Osielsk, stoi chatynka, która samym wyglądem zachęca do tego aby do niej zajść. W środku jest ...hmm... po prostu ładnie i tak cieplutko. Zdjęcia w liczbie trzy do obejrzenia na naszej stronie www.shantymentalni.pl w zakładce kronika. W ciemno polecam żurek rewelacyjny. No i co istotne , ceny są więcej niż przystępne.
Jeszcze raz o "Guciu" z Bochni (przy trasie Bochnia - Niepołomice, 1 kilometr od wiaduktu nad torami w Bochni, po prawej stronie jadąc w kierunku Niepołomic; parking, choć mały...) - wczoraj tam akurat byłem. Nie zmieniło się nic - a "papu" wspaniałe. Przykład - z wczoraj:-) PZDR
Hahahahah!
Ale wyszło! Dziadek Władek nawiedził zachwalany przez siebie lokal, a mnie się tak przydarzyło, ze wczoraj też odwiedziłem opisywaną wcześniej przez siebie restaurację węgierską Tokaj pod Olsztynkiem. Mieści się -- jak to mówiłem -- w nowym lokalu. Wrażenia:
Lokal przypomina do złudzenia dowolną węgierską czardę. Także w tym, że brudno nie jest, ale brakuje odrobinki elegancji. Po prostu - karczma - jak to na Węgrzech z reguły bywa. Ale jedzenie... MNIAM!
Pamiętajcie - jeżeli ktoś nie jest Gargantuą, bierzcie jedno danie, a jeśli bierzecie dwa dania i nie daj Boże deser, to poproście, żeby Wam zapakowali niezjedzoną porcję - chętnie to robią. Bo porcje są potężne! Żadne zaś z dań nie kosztuje bodaj więcej niż 20 zł.
Drugie - do zup proście koniecznie ostrą paprykę!. Kelnerka sama nie podaje, a papryka jest konieczna. Czemu? Pasterskie zupy węgierskie (gulaszowa bogracsgulyas i fasolowa babgulyas są pyszne, ale tłuste. Jeżeli nie dodamy łyżeczki pasty paprykowej "Eros Pista" (Ostry Stefek), to bedą mdłe.
Co jadłem? 1. Fasolową. Pyszna! Tak jak na Węgrzech - z ziemniakami, dużymi kawałkami mięsa, czerwoną fasolą i z aromatyczną wonną kiełbasą, a także śmietaną.
2. Schab z Ovar Ovarszertesszelet (wym. owarserteszselet = plaster wieprzowy z Ovaru) chyba się to po węgiersku nazywa o ile mnie pamięć nie zawodzi. Schabik, na to szyneczka, grzybki i zasmażany ser. Jako dodatek koniecznie poproscie o kluseczki węgierskie "galuszka".
Jadłem to wszystko około 19:00, a przedtem tylko śniadanie o 7:30, więc byłem strasznie głodny. A i tak na talerzu musiałem zostawić resztkę schabu i większość galuszek... takie to były wielkie porcje.
W poniedziałek jadąc z Katowic do Jastrzębia odwiedziłem również "Wesołe Koniki" na granicy Żor - przy "Wiślance". Potężny parking, przystanek autobusu - a wszystkiego pilnuje "Baba Jaga":-) Byłem niestety rano - jeszcze zamknięte, ale udało mi się wypić kawę - bez zapłaty, bo zaprzyjaźniony "emeryt" postawił:-) Nie ma kasy na "bar" - a całą nockę tam przesiedzi:-) (nocny stróż). Zrobiłem kilka fotek - w kilku "pawilonach". Może i "pomieszanie z poplątaniem" - ale jakże przyjemne:-) Na parkingu zawsze opróżniany kosz na śmieci, a za ogrodzeniem CZYŚCIUTKO! Toalety - czyste i pachnące świeżością.
Poza tym można tam naprawdę "połazić" - a nie tylko zjeść - i to tanio. Obsługa - jak w lokalu "S":-)
No i - KONIKI:-) Urocze kuce:-) I ptaszarnia:-) Dla dzieciarni - huśtawki i inne atrakcje - w tym auto-rodeo:-) Można nawet "uzyskać" certyfikat:-)
Żory - Warszowice, ul. Żorska 7a Czynne od poniedziałku do piatku 9.00 - 22.00 a w soboty 9.00 - do ostatniego gościa. Tel kom. 604 565 378; 602 661 177.
Zapraszam do odwiedzenia:-) Przepraszam, że dużo fotek - ale jeszcze "gorące" i może - zachęcą?
PZDR
Polecam knajpkę "U Siwego" - z Gdyni na Szczecin miejscowość Pogorzelice, chyba - rewelacyjnie wielki i pyszny schabowy - broń Boże duża porcja, bo później ledwie człowiek w samochodzie siedzi !
A już myślałem, że "szantymaniacy" wożą ze sobą te schabowe w bagażniku:-) Dzięki, Stłukla:-)
PZDR
Pewno jest jeszcze wiele fajnych miejsc - wpisujcie je:-)
Trzeci już o nim wspominał.. dodam i ja swoje 3 grosze.. Rzeczywiście - miejscówka super! Żarełko tanie, pyszne i podawane w takich ilościach.... że kiedy na stół wjechał zamówiony przeze mnie kotlecik - nie wiedziałam czy mam TO zjeść czy się tym przykryć....
Nie zmęczyłam, zabrałam ze sobą i miałam... jeszcze 2 posiłki
To było tak urocze miejsce, że muszę o nim napisać. Otóż szantymaniacy w osobach Mrufa, Dziadek Władek i pisząca te słowa udający się na Zaduszki Szantowe docierając już prawie na miejsce (Mnichów kilkanaście kilometrów od Kielc na trasie Jędrzejów – Kielce) postanowili posilić zanim rozpoczną tą inna ucztę – dla uszu. Zatrzymaliśmy się przy pierwszej nadarzającej się okazji tj. parking z miejscem „gdzie dają jeść”. Przy wjeździe na parking powitał nas bardzo malowniczy budyneczek – Karczma „Pańskie Jadło”. Parking z ławeczkami, śmietnikami, Na około czysto, schludnie i las – ślicznie! Weszliśmy do wnętrza i … olśniło nas. Wnętrze rodem z ziemiańskeigo dworu. Przepiękne naftowe lamy, kominek, koronkowe firaneczki, czyściutkie obrusy, stojący zegar. Naszą uwagę przykuła jedna z lamp (na zdjęciu) - bardzo "swojska" Już samym tym można napaść oczy, ale… przyjemna i szybka obsługa polecała dania i proste i wyszukane, a do tego w takiej rozpiętości cenowej, że zaspokoiłaby tych podróżnych o niezbyt zasobnych kiesach jak i snobów. Na nasze życzenie (to był sprawdzian kuchni, bo tego nie było w karcie) podano nam najzwyklejszą kiełbasę z grilla. Dlatego też postanowiłam o tym niecodziennym wypadku napisać. Mrufa raczyła się norweskim łososiem. Do dyspozycji był bar sałatkowy. Można też było poczęstować się przepyszną szarlotką domowej roboty ewentualnie popróbować różnych gatunków chleba z domowym smalcem z przyprawami… palce lizać. Gorąco polecam Karczmę „Pańskie Jadło” – pod Mnichowem w okolicy Chęcin tam karmią oczy, duszę i żołądek.
Karczma „Pańskie Jadło”. Parking z ławeczkami, śmietnikami, Na około czysto, schludnie i las – ślicznie! miałam okazję się tam posilić dwa i pół roku temu w towarzystwie Perłowych :) niezapomniane przeżycia pod względem wizualnym jak i smakowym (choć była to zwykła zapiekanka :) )
Tak, masz rację w takim wnętrzu to nawet chleb ze smalcem smakuje tak jakoś "inaczej" A ja byłam tam po raz pierwszy ale wrażenia z pobytu pozostaną na długo. Wiele jest przydrożnych jadłodajni schludnych ze smaczną kuchnia i miłą obsługą ale to mniejsce wydało mi się jakieś wyjątkowe. Może ze względu na to, że spełoniono naszą zachciankę - coś jakby "stoliczku nakryj się" Pozdrawiam serdecznie
A w ogóle to na Zaduszkach miał być duet STWOSZKA - Stwosz&Toshka i co? Szantymenka Toshka wolała inną kuchnię jak "szantymeńska" i inną imprezę? A do tego harce w stroju nader nieszantymeńskim (Stwosz - zdradziła ). No ale to już są Pogaduchy - czyli w innym temacie. Pozdrawiam
A w ogóle to na Zaduszkach miał być duet STWOSZKA - Stwosz&Toshka i co? Szantymenka Toshka wolała inną kuchnię jak "szantymeńska" i inną imprezę? tak się złożyło niestety, że o terminie 'tej innej kuchni' wiedziałam od końca lutego a jakiś czas później się okazało, że Zaduszki są organizowane w TA właśnie sobote... bo ja chciałam przyjechać...
I to lubię ! Dobrze zjeść i wypić Na trasie z Świecia do Bydgoszczy po prawej stronie kilka kilometrów za aleją dębową jest "Tawerna" www.restauracja-taverna.pl Szef kuchni to magik a golonko i żurek ... brak słów. Musicie sprawdzić.
Slupek, jeżeli jedzonko dorównuje stronce to widzi mi się prawdziwa uczta w wyjątkowym klimacie Pozdrawiam
sarna_m, oj tak ;) Wystrój, obsługa, muzyka ( szanty) i jedzonko suuuuuuuuper
Ta "porcyjka" na zdjęciu w poscie Słupka , to Misa dla czworga. Wierzcie mi na słowo, w pięciu ledwo daliśmy radę. A i troszku grosza zostało w kieszenie na małe
Na trasie z Świecia do Bydgoszczy po prawej stronie kilka kilometrów za aleją dębową jest "Tawerna" ta spalona???
ta spalona??? No nie mów , że miejsce w którym serwują najlepszy żurek świata legło w zgliszczach... Ta Tawerna leży ok 8km przed Bydgoszczą jadąc od Gdańska. Kurde szkoda by było....
Jachu ja też nie wierzę !
Jachu ja też nie wierzę Sorry - pisałem to w nocy, dopiero dzisiaj rzuciłem okiem i zajarzyłem - to miejsce o którym myślę, jest co prawda za aleją dębową, jadąc z Gdańska do Bydgoszczy, ale nie parę kilometrów tylko na jej końcu i nie po prawej a po lewej stronie. A przyszło mi to miejsce na myśl, bo kiedyś tam się zatrzymałem raz lub dwa. Później był pożar i nikt się tym nie zajął, tzn. nie odbudował... ale za to rozebrał do cna
Mam nadzieję, ze nie przyprawiłem Was o jeden siwy włos więcej
Jeden siwy włos?? jak najbardziej... Tym bardziej musisz tam Jachu pojechać. Najlepiej po leciutkim śniadanku...
A my żremy gdzie popadnie. Nie straszne nam zajady, rozwolnienia tudzież zatwardzenia:) Jak przyjdzie głód, to nie jest istotne co, za ile i gdzie - aby napchać kichy. Kurczę, jak zwierzęta...
Jak zwirzęta:-) E tam - chyba nie:-)
Stanąłem sobie ostatnio w opisanym poprzednio zajeździe "Wesołe koniki"... Są teraz fotki tych "wesołków".. Tak naprawdę można do nich podejść - pasą się przy drodze - pogłaskać, dać kawałek chleba"-)
Podziękowania dla Słowika za:
Pizzeria Mariza (Giżycko) Kuchnie Świata (Mikołajki) ... i ten barek zaraz za Łomżą, przy SHELL'u
Podczas rejsu i tak niezastąpiony pozostaje nasz kolega Tomek, określany przez niektórych "Najlepszym Kucharzem byłego Układu Warszawskiego", oraz jego "lajciki"
Ze względu na to, że dużo jeżdżę po naszym pięknym kraju znam sporo miejsc godnych polecenia, ale już zostały tu wcześniej wspomniane (m.in. Zajazd Górski w Polichnie, który gorąco polecam - dużo, smacznie i niedrogo). Nikt nie napisał jednak o pizzerii "Dwie dłonie" z Łodzi. Co prawda nie jest to lokal przydrożny, ale dają tam najlepszą pizzę jaką w życiu jadłem. Jest duża, z dużą ilością dodatków i dosyć tania. Przez pazerność zawsze biorę dużą i zawsze część zabieram na wynos. Lokal mieści się na Wólczańskiej i sąsiadował z Gniazdem Piratów.
W Katowicach-Ligocie, przy ulicy Słupskiej jest "pizzeria" - a raczej punkt, gdzie podają - coś takiego:-). Najlepiej - usiąść z takim "wielkoludem" gzieś na boczku - bo je się "toto" długo!!!!! Kosztuje - tylko 5,50:-)
w tym roku, przy okazji Burczybasa, maiłem okazję (a zabrał nas tam Marek) skosztować specjałów z Olpucha. Mały bar, ładnie położony zaraz za mostem kolejowym idąc od strony Borsk, Gołuń. Świeża wędzona sielawa i pstrąg (jeszcze ciepłe) mniaam, zapiekanka z kurkami mrrrrrr, zupa rybna hehe pyycha, sielawa, pstrąg, okoń z patelni.... ceny bardzo przystępne. Jeden mankament ma niestety to miejsce, jest chyba tylko sezonowa :( Marek, dzięki. Nawet Długi się do ryb przekonał
hehehe, co racja to racja.....
To jest hamburger w wymiarze XXXXL, a podają go w "Komecie" przy Słupskiej - fakt. A jadłam "toto" dwa dni
Dwie dłonie" z Łodzi.
Pub "Dwie dłonie" jest bodajże pierwszym, a i nie wiem czy i nie jedynym pubem integracyjnym w Polsce! Warto odwiedzić chociażby z tego powodu. Włascicielka jest niesłysząca - wszyscy barmani są migający, w menu są umieszczone znaki języka migowego. W pubie organizują także kursy języka migowego. Z tego co pamiętam próbowali poszerzyc inicjatywę na inne łódzkie lokale - na drzwiach niektórych zoabczyć można naklejki z logo "dwóch dłoni" są to tzw. miejsca przyjazne, często też ktoś z obsługi zna podstawy języka migowego. Tak przynajmniej było parę lat temu. Kiedyś w tamtejszym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Niesłyszących praktykę odbywałam - lokal odwiedzałam, ale pizzy... nie pamiętam... ale piwo pamiętam, zielone było - na św. Patryka...
lokal odwiedzałam, ale pizzy... nie pamiętam
Szczerze polecam, musisz to naprawić przy najbliższej okazji . Jadłem pizzę w wieeeelu miejscach i krajach, a tę z "Dwóch dłoni" uważam za najlepszą. Nawet przywiozłem kiedyś dwie do Wa-wy pociągiem
Napisałeś: "Nikt nie napisał jednak o pizzerii "Dwie dłonie" z Łodzi. Co prawda nie jest to lokal przydrożny, ale dają tam najlepszą pizzę jaką w życiu jadłem. Jest duża, z dużą ilością dodatków i dosyć tania. Przez pazerność zawsze biorę dużą i zawsze część zabieram na wynos. Lokal mieści się na Wólczańskiej i sąsiadował z Gniazdem Piratów."
Jednak sądząc po przyczynie zlikwidowania łódzkiego "Gniazda", czyli wypowiedzenia dzierżawy lokalu z powodu sprzedaży całego pofabrycznego budynku, - a obie knajpy mieściły się chyba w tej samej fabryce - podejrzewam, że i "Dwie dłonie" się gdzieś wyniosły. Może ktoś z obecnych łodzian to nam wyjaśni? Mariusz B. na pewno coś wie! (Pozdrawiamy z Węgorzewa!)
A przy okazji przypomnę Wam jeszcze taki lokal, w którym jadają mazurscy żeglarze chyba od czterdziestu lat: to giżycki bar "Omega", który mieści się wciąż w tym samym miejscu przy ul. Olsztyńskiej. Wczoraj, po oddaniu naszej regatowej łódki (a fe, piąte miejsce od końca na 31 w klasie!) jedliśmy tam z Jurkiem przepyszny obiad jak u babci. Polecamy, kto nie zna! Pozdrawiam!
giżycki bar "Omega" Również polecam, jadam tam prawie co roku chyba od końca lat 80 (?). Poza tym to właśnie w tym lokalu... poznałem Jerzego O.! Jedyna wada lokalu to ceny - rosną w ostatnich latach dość znacznie i przewyższają już przeciętny bar mleczny (na szczęście jakość potraw również przewyższa). No i olbrzymi tłok w sezonie.
podejrzewam, że i "Dwie dłonie" się gdzieś wyniosły.
Ostatnio jak byłem w Łodzi, a było to niecały miesiąc temu, to "Dwie dłonie" były jeszcze na swoim miejscu. To nie jest ten sam budynek, w którym było Gniazdo, więc może pizzeria się ostanie.
W Łodzi nie było mnie od kilku lat... nawet łódkie gniazdo nie było mi po drodze... a swego czasu bywałam tam częściej niż regularnie... Może odwiedzę stare śmieci? I na pizzę wpadnę...
Ja polecam Bar Słoneczny w Gdyni - tanio, ale zawsze kupa ludzi. W każdym razie tak było w latach '90. Ostatnio 'przypadkiem' tam przejeżdzałem i się wzruszylem że jeszcze stoi. A lokal to tej samej kategorii chyba co w Giżycku.
Ja polecam Bar Słoneczny w Gdyni
Mniam...a te krokieciki z grzybami, naleśniki z pieczonym jabłkiem i bitą śmietaną, kopytka z sosem grzybowym i wiele innych dobrości... Stołowałam się tam swego czasu przez dwa tygodnie, przy okazji pozyskiwania umiejętności, o tym jak ciekawie i prawidłowo przekazywać swoją wiedzę innym.
Jako że nikt z EKT Gdynia na tymże Forum nie siedzi (czemu się wogóle nie dziwię), to wypowiem się w ich imieniu, gdyż wiem co lubią i gdzie.
Jest taki bar w Dolnej Grupie (jadąc na południe mamy go po naszej prawej stronie), gdzie podają przepyszne żołądki. W każdej możliwej postaci: w sosie własnym, z barszczem, w rosole, jako gulasz, itd.
Byłam tam z chłopakami po drodze do Brodnicy (pamiętny koncert, pamiętne przyjęcie "po" - ech...). Spróbowałam osobiście i z ręką na sercu - lepszych nie jadłam nigdy (przepraszam Mamo!).
Ostatnio w drodze do Iławy zatrzymalismy się w czymś co nazywa się Gospoda pod Wiatrakiem
GPS: N 52st 53' 34.96 E 18st 43' 49.98 "Gospoda pod Wiatrakiem" znajduje się przy trasie nr 1, pomiędzy Toruniem a Włocławkiem, w małej miejscowości Wygoda, w pobliżu znanego kurortu i uzdrowiska Ciechocinka - ok. 4km.
NIE POLECAM WAM TEGO MIEJSCA.
Jedzenie okropne, obsługa niemiła i milion zakazów.
Cytaty:
Zakaz wjazdu TIRÓW Zakaz wprowadzania psów (nawet na parking!) Zakaz korzystania z toalety dla osób niebędących klientami nawet odpłatnie Uwaga zakupy na wynos nie upoważniają do korzystania z toalety!!!!!
Kelnerki roznosza jedzenie, ale jesli spróbujesz cos u nich domówić np Cole... uszłyszysz PROSZE PANA! ZAMÓWIENIA TYLKO W BARZE...
Panienka w barze - miła jak drut kolczasty
Zamówiłem sobie zwykłego schabowego z ziemniakami - ziemniaki opiekane w starym oleju smakowały okropnie a kotleta zjadłem pół... i odstawiłem co mi się raczej nie zdarza.
Ale był też plus - do następnego dnia nie tknąłem zadnego jedzenia, bo miałem wzdęcie, gazicę i uczucie pełności w zołądku skutecznie zniechecające do jakiegokolwiek jedzenia co w moim przypadku -zwazywszy na tuszę - nalezy odczytywac jako działanie prozdrowotne (chyba)
Koszmarne miejsce... z pełna odpowiedzialnościa NIE POLECAM. Warto zajrzec zeby zobaczyć wszystkie te tabliczki... w XXI wieku w kapitalistycnym kraju zjawisko warte opisania w gazetach hehe Miejsce dość charakterystyczne - wielki drewniany wiatrak po prawej stronie drogi... i mnóstwo samochodów na parkingu... jakim cudem jest tam tyle ludzi - nie wiem.
Sssciskam yen
To ja dorzucę tawernę we Wdzydzach Kiszewskich (tą w PTTK-u). Absolutnie nie polecam! Głównie ze względu na obsługę. Jedzenie zamawia się przy barze i jak jest gotowe kelnerki roznoszą je do stołów. Problem polega na tym, że trzeba na nie czekać strasznie długo. Poza tym kelnerki mylą zamówienia. Przynoszą nie to co trzeba, czasem czegoś nie donoszą, a czasem jest za dużo dań... Totalny chaos. Jedzenie jest raczej z gatunku "takiego sobie". Da się to zjeść bez szkody dla zdrowia, ale z przyjemnością ma to niewiele wspólnego. A ich specialite de la maison to kawa mrożona. Przez parę lat pracowałam za barem, ale takiego czegoś jeszcze nie widziałam. Kawa zrobiona była z neski (takiej z saszetki 3w1) i mleka (stało ono na blacie obok, kiedy na dworze było 30 stopni C). Ww. składniki wrzucone były do blendera, zmiksowane i przelane do szklanki. W rezultacie ta mrożona kawa była letnia... nie muszę chyba dodawać, że to "coś" z prędkością światła wróciło do baru. A pani sprzedająca była zdziwiona i oburzona, że jej towar został zareklamowany.
Mam jeszcze parę knajp, które nie spełniają podstawowych kryteriów, ale o nich następnym razem.
BTW przydałby się u nas taki Gordon Ramsay...
Nikt jeszcze nie pisał o jadłodajniach i innych lokalach, do których najlepiej dociera się drogą wodną, wiec ja napiszę. Na wstępie powiem, że zazwyczaj na rejsach pitrasimy sami, ale będąc w pobliżu tej knajpy nie możemy się oprzec. Chodzi mi mianowicie o "Jadłodajnię pod świerkami" w Rydzewie ( na mazurskim szlaku, między kanałem Kula a Niegocinem po prawej stronie jest wieś Rydzewo). Zatrzymując się na "miejskiej" przystani należy wyjśc na drogę prowadzącą przez wioskę, przejsc jakies 150-200 metrów w prawo i juz po lewej stronie drogi widac lokal. Z zestawów obiadowych polecam schabowego - wielkości błotnika od Warszawy :D i smaczny. Do tego co kto woli, ziemniaki, frytki i inne specjały, na dodatek mają różniste surówki, ogórki małosolne i inne takie, zestaw obiadowy około 20 zł, ale można nim się porządnie nafutrowac. Poza tym mają pyszne naleśniki z serem i brzoskwinią, polane śmietanką. Kiedyś ich specjałem były także pierogi (ruskie, z jagodami, z serem, z mięsem, bardzo duży wybór), zmienił się im kucharz i są teraz odrobinkę gorsze, ale też dobre:) Podczas któregoś rejsu stwierdziłem ze zapróbuję tego co oferują na śniadanie. Zjadłem jajecznicę (duża, z solidną wkładką prawdziwej, wiejskiej kiełbasy). Potem z kumplem w ramach "dojedzenia się" wzięliśmy do podziału pieczoną kiełbasę (super, wiejska kiełbacha, ogromne pętko) i na deser porcję naleśników. Tak się opchaliśmy, że do wieczora nam wystarczyło:) Generalnie to knajpa robi dobre jedzenie, duże porcje i za niewygórowaną stawkę:) Polecam:) Gdy jestem na Mazurach to zawsze tam wstępuję jak tylko mam po drodze:)
Z lokali niepolecanych:
Restauracja "Stara Rozlewnia" ul. Gorzycka 2, Międzychód
Wracaliśmy Velbotowo z festiwalu w Mierzynie i zatrzymaliśmy się na posiłek. Jedyne co było znośne to flaki, które spożywałem ja oraz żołądki które spożywała pozostała męska część zespołu. Co było nie tak:
-flaki od żołądków różniły się kolorem (znaczy żołądki delikatnie bardziej nasycone czerwienią) a smakiem to już nie bardzo -zestaw grillowy - mięsa przypominały zestaw cholewek bez smaku. Po raz pierwszy w życiu nie zjadłem do końca karkówki ze względu na walory smakowe a raczej ich całkowity brak -sałatka pomidor z ogórkiem to uwaga: 4 plasterki ogórka kiszonego przełożone plastrem pomidora i na to 4 plastry ogórka kiszonego -może to jakieś zboczenie lub wybujały gust kulinarny, ale do zup typu flaki podaje się pieczywo a jak się nie podaje pieczywa defaultowo (domyślnie znaczy) to przynajmniej pyta się czy gość życzy sobie takowe do posiłku -kiedy już zamówiliśmy pieczywo do zupy to Pani kelnerce nie udało się go donieść pomimo dwukrotnej wizyty przy naszym stole, donosząc za każdym razem po jednym kieliszku wina. Z pieczywa w końcu zrezygnowaliśmy. -Obsługa miała straszny problem z zabieraniem brudnych naczyń - nie robiła tego wcale. -problem z automatycznym doliczaniem napiwków - Pani kelnerka z automatu zawłaszczyła sobie resztę i trzeba było jej o tym przypomnieć.
Tyle atrakcji przy jednym obiedzie.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że ceny wcale nie były niskie. W Warszawie zjadłbym za niewiele większe pieniądze obiad, który bez wątpienia byłby smaczniejszy a obsługa byłaby bardziej ogarnięta.
NIE POLECAM
-Obsługa miała straszny problem z zabieraniem brudnych naczyń - nie robiła tego wcale.
och, z tego wynika, że problemu z naczyniami nie mieli wogóle
A ja chciałam polecić tawernę w porcie w Węgorzewie - strasznie duże porcje i baardzo smaczne, a ceny nie jakieś zaporowe (o ile pamiętam z zeszłego roku). Wszystkim przebywającym na Mazurach szczególną uwagę zwrócę na ser smażony. Naprawdę, pycha aż gały wypycha.
Lorka- a Stare Sady już polecałaś?
Jeszcze nie - możesz polecić własnopalcnie (szczególnie śniadania)
i drożdżówki przygotowywane własnoręcznie, które sprzedają na przystani? O tak... Stare sady i sauna w starych sadach :)
a o której przystani mówisz? bo my o Hobby...
Tawerna Zielony Wiatr w Starych Sadach... mmm... Jak już Lorka pisała - polecam śniadanka - pani właścicielka dobrze wie, co po śpiewaniu do rana najlepsze dla grajka jest A jak już tam będziecie zamówcie sobie barszcz czerwony- smakuje tak, że już później nic nie smakuje... Pani właścicielka robi wszystko sama... Pierożki przeróżne - palce lizać...
A czekając na jedzonko można sobie poczytać, w szachy pograć... albo po prostu posiedzieć w słoneczku na ganku...
Ach... Ja chcę do Starych Sadów!
Katowice Bierhalle w Silesia City Center, Warszawa Chinol na osiedlu, Bar Sahara u zbiegu Marszałkowskiej i Królewskiej, Giżycko Pizzeria Mariza, w drodze wszędzie tam gdzie stoi dużo TIR'ów bo i niedrogo i nie trują.
Stary młyn czyli owieczki nad Wisłą
Adres: Wybrzeże Gdyńskie 2 ( przy Wisłostradzie na wysokości Pl. Wilsona ) Tel. 839 89 99
Będąc w Warszawie nie sposób pominąć tak historycznego obiektu jakim jest Cytadela i jej osławiony X pawilon. To tu w czasie Powstania Styczniowego stracono jednego z jego przywódców – Romualda Traugutta. Do dziś nie odnaleziono jego ciała, a oficjalna wersja mówi, że zostały zakopane gdzieś na stokach miejsca jego śmierci. Cytadela posiada również system podziemnych korytarzy, mających podobno połączenie z osławioną Twierdzą Modlin. Natomiast same korytarze to niezliczona ilość tajemnic i zagadek. Podczas swoich wędrówek, odkryłem jeden z tych sekretów. Jest nim wrak samochodu marki Ford. Jego produkcję datuję na pewno na okres przedwojenny. Kto i po co go tam wprowadził, a tym bardziej w jaki sposób nie wiem. Może kiedyś kto inny odkryje tą nurtującą mnie do dziś tajemnicę. A gdy już usatysfakcjonowany odkrywca wygrzebie się z podziemi, pełen podziwu dla siebie i swojej wytrwałości, będzie pewnie padał ze zmęczenia i wycieńczenia. Jego głowę będzie zaprzątać tylko jedna myśl – napić się zimnego piwka i wraz z przyjaciółmi podzielić się swoim sukcesem. Obmyśla gdzie może się to odbyć. Ale przecież nie musi daleko szukać. Wystarczy popatrzeć w stronę Wisły, a już z daleka ujrzy się olbrzymią sylwetkę drewnianego wiatraka, mężnie strzegącego wiślanego brzegu. W ten oto sposób zaprasza w swoje progi nowo powstały lokal zwany STARY MŁYN. Ten otwarty w 2003 obiekt jest kolejnym, typowo polskim lokalem piwnym. Na dzień dzisiejszy jest to typowy letni ogródek. Ale właściciele nie mają zamiaru zakończyć działalności wraz z końcem sezonu i już teraz pilnie przygotowują się do nadejścia chłodu. Już na dzień dobry witani jesteśmy zapachem polskiej wsi. Kwiatami obsypuje nas prawdziwy, drabiniasty wóz. Idąc dalej mijamy zbudowany na wzór góralskiej chaty barek. Miło urządzony, wabi zapachami potraw pieczonych na grillu. Czekając przy stoliku na zamówienie, ze strachem liczymy zawartość portfela. Mamy dziwne przeczucie, ze to magiczne miejsce przeprowadzi na naszej kieszeni błyskawiczną kurację odchudzającą. I tu się dopiero okazuje, jak bardzo się mylimy. Cena za olbrzymią porcję jedzenia, jaką otrzymujemy zaskakuje nas mile. Ale mimo tego, że już się najedliśmy, jakoś wcale nam nie śpieszono do opuszczania tego przytulnego miejsca. Postanawiamy trochę je pozwiedzać. Nagle słyszymy dobiegające zza płotu pobekiwanie. Udajemy się w tamtym kierunku. Dochodzimy na plac zabaw dla dzieci i oto naszym oczom ukazuje się niezwykły widok. Oto przed nami wyrasta zagroda, a w niej...Patrzymy i nie wierzymy własnym oczom. Pasą się tu dwie młode owieczki. To właśnie żywa atrakcja, a zarazem chwyt reklamowy, mający na celu przyciągnięcie gości. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się one wśród dzieci. Po krótkim postoju przy owieczkach, udajemy się na dalsze zwiedzanie Młyna. Naprzeciwko barku znajduje się scena. To tu codziennie około godziny 20 zaczyna się życie artystyczne lokalu. Każdego dnia gra na niej przedstawiciel innego nurtu muzycznego. Jednego dnia Romek Roczeń lub zespół Mordewind zadowoli miłośników szant, a innego dnia cygański zespół da pokaz tańca. Czasami pojawia się też kapela spod samych tatrzańskich hal. Ale nie samą muzyką scena umila nam pobyt we Młynie. Co jakiś czas organizowane są tu różnego rodzaju show. W najbliższym czasie organizowany ma tu być pokaz tańca z ogniem oraz pokaz walk rycerskich. Jak widać Stary Młyn cały czas stara się rozwijać swą działalność. Można powiedzieć, że jest miejscem rodzinnym. Z tego też powodu właściciele szczególny nacisk postawili na bezpieczeństwo i spokój w lokalu. Jak wiadomo w okolicach Młyna stały kiedyś cieszące się niezbyt dobrą sławą ogródki piwne. Aby nie powtórzyć niebezpiecznych sytuacji spod nich, właściciele postanowili, ze na teren obiektu nie będą mieć wstępu osoby będące pod wpływem alkoholu, podejrzanie wyglądające itp. Pilnuje tego stojący przy wejściu ochroniarz. Stary Młyn zaprasza wszystkich, spragnionych dobrego jadła i zabawy codziennie od 11 do 2.
Rezerwacje
Jak większość lokali tego typu, ten również prowadzi rezerwację stolików. Jednak dzięki dużej powierzchni oraz liczbie miejsc siedzących, możemy zawsze przyjść w ciemno, wiedząc, że coś dla siebie znajdziemy. Obiekt organizuje również przyjęcia okolicznościowe i imprezy zamknięte dla firm. O samochód także nie trzeba się martwić, ponieważ znajduje się tu dozorowany parking. A co będzie jeśli zapomnimy zabrać z domu gotówki? Nie musimy się bać, ponieważ honorowane są tu karty płatnicze. Na nasze życzenie wystawiona zostanie również faktura VAT.
Atrakcje
Ze względu na rodzinny charakter obiektu, właściciele odpowiednio zadbali o każdego członka rodziny. Na dzieci czeka tu więc wspaniały plac zabaw ze zjeżdżalnią, piaskownicą i owieczkami, które już wkrótce mają otrzymać inne żywe towarzystwo. Na rodziców czekają wspomniane wcześniej koncerty i rozpalane wieczorem ognisko.
Co do piwa?
Podawane są tu piwa Tyskie, Urquell i Dębowe. Szczególną atrakcją jest podawana tu tzw Tuba piwa dla mocarzy. Jest to metrowej wysokości rura, mieszcząca 5 litrów złocistego napoju. Do piwa proponowane jest typowo polskie menu. Mamy tu więc sery góralskie podawane na wszelkie możliwe sposoby, chleb ze smalcem, pieczonego barana prosto z grilla, oraz wiele innych specjałów tradycyjnej wiejskiej kuchni.
Plusy i minusy lokalu
PLUSY
• Niesamowity wystrój • Sąsiedztwo z Cytadelą • Bardzo niskie ceny • Liczne imprezy plenerowe • Plac zabaw dla dzieci
MINUSY
• Bardzo ciężki dojazd i nocny powrót do domu
Amigos – American steakhouse czyli Tutaj popijał Billy the Kid
Adres: Al.. Jerozolimskie 119 Tel. 022 629 39 69
Będąc dzieckiem z pewnością niejeden z nas zaczytywał się w powieściach Karola Maya o dzielnym wodzu Indian Moscalero – Winettou. Niejednemu znana jest też pewnie twórczość Alfreda Szklarskiego. Jego seria o podróżach Tomka Wilmowskiego nieraz była przyczyną zarwqania nocy, a potem zmęczenia w ciągu dnia i odsypiania w szkole. Nasza wyobraźnia szczególnie czynnie działała zapewne podczas oglądania niejednego westernu z wielkim gwiazdorem gatunku Johnem Waynem i Henrym Fondą. Znane wszystkim miłośnikom gatunku tytuły takie jak : „W samo południe „ i „ Rio Bravo „ to już klasyka gatunku. Niestety dziś ten wspaniały świat odchodzi powoli w niepamięć, a ówcześni wielbiciele Dzikiego Zachodu wolą poczytać w prasie o machlojkach rządu, zamiast kultywować swoje dziecięce marzenia. Ale jednak znalazła się w stolicy znalazła się grupka osób chcąca utrzymać przy życiu, umierającą legendę. W ten sposób właśnie zrodził się w ich głowach na wybudowanie typowo westernowego pubu. Tak oto w samym centrum Warszawy, przy samym Pl. Zawiszy powstał lokal nazwany AMIGOS. Jego znakiem rozpoznawczym została flaga z trzema sylwetkami tajemniczych jeźdźców. Na zewnątrz witają nas drewniane ściany i sztuczne kaktusy. Wchodząc do środka znajdujemy się w zupełnie innym świecie, a czas cofa się do lat świetności dzikiego zachodu. Wejdźmy więc do środka. Już od progu czuć tu klimat prerii. Wahadłowe drzwi to niestety rekonstrukcja, ale i tak są wierną kopią tych które witały kowbojów wchodzących do saloonów. Klimatyczny zapach świeżego drewna niejednemu pobudzi do pracy wyobraźnię. Główną częścią, a zarazem sercem pubu jest jak zawsze w lokalach tego typu bar. Suto zapełniony mocnymi trunkami sprawi że niejednemu z pewnością zaszumi w głowie. A jest w czym wybierać, począwszy od polskich piw, poprzez meksykańską tequillę, a na typowo amerykańskich trunkach kończąc. Umiarkowane ceny pozwolą zadowolić nawet najbardziej spłukanych podróżników. Klimat dopełniają stojące na barze popiersia wodzów Indian i wiszące nad nim repliki strzelb. Jedynym odróżniającym dzisiejszy nazwijmy go sallon, elementem, są wiszące na ścianach plakaty przedstawiające amerykański sen. Lokal jw. Sezonie zimowym jest gotowy przyjąć w swe progi nawet 120 osób, które zasiądą przy wielkich, dębowych ławach. W okresie letnim dodatkowo otwarty zostaje również ogródek na świeżym powietrzu, mogący pomieścić kolejne 80 osób. Pomimo dość nieciekawego sąsiedztwa, jakim jest dworzec centralny, Pub Amigos cieszy się dużym powodzeniem nie tylko wśród wielbicieli gatunku, ale też wśród ludzi nie będących zupełnie związanych z tematem westernu. Dzieje się tak za sprawą stałego nadzoru kamer policyjnych, rozstawionych w sąsiedztwie lokalu, jak i za sprawą surowej, ale jednak wyrozumiałej ochrony. Amigos zaprasza w swoje progi codziennie od godziny 11, aż do ostatniego spragnionego.
Rezerwacje
Jak zwykle jest możliwa nieodpłatna możliwość rezerwacji miejsc siedzących. Przepada ona po pół godzinie. Firmy mogą tu urządzać imprezy okolicznościowe, na które pub z chęcią wystawi fakturę VAT.
Atrakcje
Już sam niesamowity klimat i czas spędzony w lokalu jest w sobie samym atrakcją. Jest tu możliwość obejrzenia ważniejszych imprez sportowych. Letnie wieczory na pewno umilą gościom gitarowe koncerty odbywające się w każdą środę i sobotę.
Co do piwa?
Do piwa za które zapłacimy następujące ceny: Duży kufel polskiego piwa Okocim lub Callsberg- 9 zł Inne piwa meksykańskie typu Corona – 12 zł ( cena za butelkę ) Pub amigos oferuje nam pełna kuchnię polską, meksykańską oraz oczywiście amerykańska
Plusy i minusy pubu
PLUSY
• Amerykański lokal z prawdziwego zdarzenia • Bogaty wystrój wnętrza • Klimatycznie ubrane kelnerki • Niskie ceny
MINUSY
• Zbyt mało koncertów na żywo ( tylko 2 razy w tygodniu)
Dojazd
Tramwaje: 7, 8, 9, 12, 22, 24, 44 oraz w okresie letnim linia T ( turystyczna ) Metro: do Przystanku METRO CENTRUM i kawałek do przejścia piechotą Pociąg: Do stacji Warszawa Centrum.
Magda ma rację;) to moje osobiste dzieło. kiedyś miłem to wydać jako książkę przewodnik po warszawskich pubach i piwiarniach wartych odwiedzenia, ale plan nie wypalił. Do dziś na dysku mam plik z pełnym tekstem.
w Młynie od czasu do czasu rozbrzmiewają szantopodobne pieśni. powrót do domu nie jest taki zły - kawałek piechotą i dostępna cała komunikacja Placu Wilsona łącznie z metrem, które w weekendy jeździ prawie całą noc.
a jedzonko mniam! czasem tam w ramach niedzielnych obiadków bywam!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|