|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Kolejny raz stanęłam przed dylematem, na który festiwal pojechać. Wszystkie ważne, na wszystkich nie brakuje znanych i lubianych wykonawców...tyle, że w jeden weekend są np. 4 imprezy. Co roku organizatorzy Shanties, w trakcie trwania festiwalu, proponują spotkanie wszystkim organizatorom, żeby ustalić kalendarz i nie "nakładać" na siebie imprez. Przyjeżdżają może ze dwie osoby. Efekt? Rozterka w sercach miłośników i irytacja dziennikarzy. Jak dla mnie jest to strzelanie gola do własnej bramki.
Ilość festiwali w Polsce równa się mniej więcej ilości weekendów. Ale przecież wiadomo, że w wakacje jest więcej imprez. Nie do uniknięcia jest sytuacja nakładania się, można próbować wyeliminować najbardziej drastyczne przypadki :)
Byłoby miło taką próbę podjąć, bo odbija się to też na jakości występów...jeśli zespół w 3 dni gra 4 koncerty...w sporych odległościach od siebie...to są po prostu zmęczeni...wpadają w ostatniej chwili i często zaraz po zejściu ze sceny gnają dalej...siła rzeczy nie stawiają się na próbach mikrofonowych i po wejściu na scenę zamiast grać, przez ileś tam minut fundują publiczności ustawianie się i dyskusje z akustykami...siada tempo koncertu i zainteresowanie publiczności...a szkoda.
Ilość festiwali w Polsce równa się mniej więcej ilości weekendów. Ale w okresie letnim (2 miesiące) naliczyłem min 23 festiwale. Każdy chce wybrać atrakcyjny termin - zwłaszcza kiedy jest plener.
Znam organizatora, który wkurzył się na bardzo dobry i topowy zespół za: przyjechanie w ostatniej chwili, olanie próby, a co z tego wynika - bardzo przeciętny koncert. To zespół musi decydować jak pogodzić imprezy ze sobą (oraz imprezy i balowanie nocne ).
Parząc na próby od drugiej strony, czyli od strony wykonawcy - w znakomitej większości przypadków było tak, że mieliśmy próbę mikrofonową, wszystko pieknie ustawione, a potem przychodzi czas na koncert i... wszystko jest pomieszane... Nie wspomnę tu o akustykach, którzy nie zapisują sobie ustawień, ale też o obsłudze sceny, która podaje inne kable inne wejścia... Wina zatem leży po obu stronach - my często rezygunjemy z próby, bo nauczeni doświadczeniem wiemy, że niewiele ona wnosi. Poza tym pracujemy z własnym akustykiem, który nas zna, zna nasze preferencje i potrafi wstępnie ustawić scenę zanim zagramy jakikolwiek dźwięk. Dotarliśmy się z Maćkiem na tyle, że jesli wszystko jest sprawne (co niestety też nie jest regułą) to ustawienie nie zajmuje nam zbyt wiele czasu.
Zaś co do ilości festiwali i zespołów grających 3-4 koncerty w weekend... hm... festiwali jest dużo, ale zespołów też jest dużo... czy każdy festiwal musi mieć podobny skład...? Być może większe zróżnicowanie ułatwiłoby wybory? Lubię Strefę - jadę na Serwy. Wolę Perły i Szurawę - jadę na Rubin. Mam ochotę na Mietków czy Banany - odwiedzam Szanty pod Żurawiem...
MARIUSZ.... zgadzam się z Tobą w 100%...to już wina wykonawców...chociaż z drugiej strony organizator może w umowie zawrzeć punkt, że zespół musi stawić się na próbie mikrofonowej...
...chociaż z drugiej strony organizator może w umowie zawrzeć punkt, że zespół musi stawić się na próbie mikrofonowej... i powinien Niezależnie od tego, jak dobry jest akustyk zespołu i jak długo go zna. Nie ma dwóch takich samych zestawów nagłośnieniowych i nigdy nie występują identyczne warunki akustyczne. Nawet w dobrze znanej, tej samej, ogranej sali.
cenzura
Moim zdaniem nie ma co przyciskać wszystkich niepotrzebnie do muru - to da zupełnie odwrotny skutek. Trzeba tylko dawać wszystkim możliwości, jak też wyciągać wnioski.
Jak zespół jest kiepski, to się go raczej następnym razem nie zaprasza (chociaż to też nie jest regułą, ale temat układów to już zupełnie inna bajka ), a czy takie same kryteria dotyczą akustyka i ekipy dźwiękowej? Pytanie też o kryteria takiej oceny...
Ciekawe czy organizatorzy zwracają uwagę na pracę akustyków, czy tylko oceniają artystów na scenie... Koncert jest wypadkową współpracy zespołu, akustyka i sprzętu - każdy z tych elementów jest ważny.
Co do akustyków to ostatnio mnie mile zaskoczyli w Kunicach. Poprosiliśmy ich o próbę przed koncertem na co odpowiedzieli, że nie potrzeba!! I co... i skubańcy tak dobrzy byli, że w czasie naszego pierwszego wałka nas ustawili bardzo dobrze - fachowcy jednym słowem. Również miło nas zaskoczył Fajer akustyk z GP Wa-wa jako jeden z nielicznych z samego rana (a koncert miał być o 21ej dopiero) zadzwonił z zapytaniem czego sobie życzymy a i "ustawkę" potem też zrobił jak należy. Miłe, bardzo miłe - organizatorzy wiecie do kogo macie już dzwonić w razie "potrzeby akustycznej" ;)
Nie jestem akustykiem i nie mam pojęcia więc nie bijcie. Żyjemy w czasach kiedy wszystko śmiga na procesorach i pamięciach, konsole akustyków zapewne również. Na prawdę nie ma konsoli, które oferują funkcje "zapisz jednym kliknięciem"? Akustyk ustawia co musi na próbie, zapisuje to sobie w pamięci urządzenia tak jak to jest np. w radiach samochodowych, a potem gdy przychodzi czas koncertu odtwarza te ustawienia i modyfikuje wedle aktualnych potrzeb. Serio nie ma czegoś takiego? Jak ktoś to wdroży to chcę 20% dochodu z pomysłu
Cicik, jest. Taką funkcję ma większość mikserów cyfrowych, ale na koncertach częściej występują analogi bez motoryki wbudowanej w suwaki, a bez tego raczej ciężko myśleć o takim urządzeniu jak mówisz ;) Odtworzenie ustawień wiąże się przecież z mechanicznym przesunięciem potencjometrów :)
Tak więc zostaje stara dobra kartka papieru. Widziałem też patenty z paskami taśmy przyklejanymi pod suwakami - każdy zespół miał swój pasek :)
każda szanująca się firma produkująca miksery w dokumentacji załącza "gotowca" - obraz przycisków i pokręteł na których szybkimi ruchami długopisu zaznacza się ich pozycję. Wystarczy zrobić ksero odpowiednią ilość razy. Taki patent doskonale działał swego czasu w warszawskim GP, gdzie każdy miał swoją kartkę w binderze.
Co do cyfry - te miksery, które są w zasięgu cenowym mają bardzo poważne ograniczenia w wygodzie działania - nie da się jednym spojrzeniem ogarnąć całości. Mają jeden - dwa regulatory obrotowe, które w zależności od kontekstu sterują różnymi parametrami. W warunkach bojowych to makabra. No i jeszcze jeden problem - żeby się nią posługiwać trzeba mieć instrukcję. Najlepiej w głowie. Nikt inny nie ma szans na ustawienie czegokolwiek. Nie istnieje żadna intuicyjność.
Te wygodne cyfry mają sześciopozycyjne ceny.
Te wygodne cyfry mają sześciopozycyjne ceny.
Nowy rynek dla Chińczyków. Oni wszystko robią za dolara .
Tak, tylko ten który zna angielki bierze już kilka stówek $
Pytanie zasadnicze: Jakość czy jakoś? Wiem, że wiele zależy od budżetu, ale ....
_blady, ile masz gitar i za ile?
Pytanie pomocnicze: A jak wiele ma wspólnego wartość sprzętu z umiejętnościami grającego/używającego?
Ręce opadają...
Gitar mam wystarczającą dla mnie ilość. Za odpowiednią sumę pieniędzy. A pytanie było ogólne i co do sprzętu i co do obsługi. To tyle wyjaśnień dla Trzeciego.
Mogę podrzucić pomysł wszystkim Organizatorom. To nie jest mój pomysł. Byłem kiedyś na festiwalu pieśni religijnej. Wiecie, jak tam rozwiązano problem z "przemeblowywaniem" się na scenie? Otóż zatrudniono "muzyków dyżurnych".
Powiedzmy, że swój koncert kończy SMW, a na scenie ma się pojawić Mietek Folk. To duża zmiana. MUSI to trwać minimum 10 - 15 minut. Wtedy do akcji wkracza "muzyk dyżurny". Bierze gitarkę i po prostu gra i śpiewa. Czasem zaśpiewa w przerwie jedną, czasem dwie, a czasem trzy piosenki. Publiczność się nie nudzi, a kolejny zespół jest już ustawiony. I wtedy do akcji wkracza konferansjer, zapowiada kolejną kapelę i jedziemy dalej!
Oczywiście PRÓBA DŹWIĘKU MUSI SIĘ ODBYĆ PRZED FESTIWALEM. Chodzi tu o to, że czasem scena jest zbyt mała, aby pomieścić wszystkie "graty" występujących na niej zespołów. Pamiętajmy, że czasem gra również perkusja, a to już nie jest taka prosta sprawa.
"Muzyk dyżurny" jest moim zdaniem doskonałym pomysłem.
Dziękuję za uwagę.
Pozdrawiam, Grzywa.
Grzywa, ty szukasz pracy na wolne chwile? Między jednym a drugim zespołem Grzywa wykona "Beatę z Albatrosa"
Między jednym a drugim zespołem Grzywa wykona "Beatę z Albatrosa"
A czemu nie?
Biorę sobie gitarkę, śpiewam, zajmuję tylko dwa tory na konsolecie, a następny zespół się ustawia. Po "Beacie z Albatrosa" wykonuję brawurowo "Córkę rybaka" i dziura załatana, jak to mówią. Powiedzmy, że na festiwalu gra danego dnia 6 zespołów. To ile mam wejść? PIĘĆ. Wystarczy, że zaśpiewam 10 piosenek... Nie chcę dużo pieniędzy za etat "muzyka dyżurnego". Wystarczy mi 100 złotych od piosenki, wyżywienie, nocleg i zwrot kosztów podróży. Dzwońcie - jestem do dyspozycji.
Dobra, w ramach tej gaży mogę nawet zapowiadać kolejnych wykonawców.
Emeryt i Bongos właśnie stracili przez Ciebie pracę
a Bałtroczyk właśnie pakuje walizki szlochając
Pewnie dlatego ze nie gra na gitarze
i Grzywa wyrwie mu wszystkie hostessy
A tak poważnie sie zaczęło
No to teraz ja wetknę kij w mrowisko. Kochani muzycy zadam wam pewne krótkie pytanie. Po kiego grzyba tworzycie w pocie czoła "rdery"?? Dla zasady?? Wiem, że jeśli ktoś gra na piecu z najwyższej możliwej półki to raczej na scenie takowego nie zobaczy. Czy rider określa tylko ilość wokali i rozmieszczenie wykonawców na scenie? Czy basista nie "ukręci" sobie brzmienia na typowym piecu? Czy wokalista nie zaśpiewa do mikrofonu innego niż się "naumiał"? Czy gitara elektryczna nie "zagada" na typowym piecu "Marshall"?? Gitara zagada, wokalista zaśpiewa, a basista sobie ukręci. Perkusja też się znajdzie. Typowy zestaw czyli Yamaha Stage Custom nie jest poza zasięgiem organizatora. Nie trzeba jej od razu kupować wystarczy wypożyczyć. To samo się tyczy pieców. Przecież nagłośnienie i scena ze światłami są wypożyczone. Tak samo się może stać z "back line'm". To typowa sprawa na wszelkich rockowych festiwalach. Mogą się tu pojawić głosy, że przecież mamy takie a nie inne preferencje co do sprzętu, rakowe moduły brzmienia, etc. Jasne, ale ile innych kapel uzywa takich wodotrysków oprócz SMW??
Poruszono tu temat próby mikrofonowej. Otóż uważam, że jest ona absolutnie niezbędna. Zespól, który z własnej winy nie odbywa próby mikrofonowej PRZED występem w czasie na to przewidzianym, nie powinien wystąpić, a przede wszystkim nie powinien otrzymac za to gaży. Nie odbycie we wskazanym przez organizatora czasie próby mikrofonowej to tak na prawdę olewanie wszystkich dookoła.
Dla mnie istotniejszą sprawą od sprzętu na scenie jest trend na coraz dłuższe koncerty galowe. Dlaczego zespół ma pojawić się na scenie o godzinie 2.00 w nocy?? Jaki jest wtedy "poziom" takiego występu i czemu ma to służyć ?? Nie prościej jest zakończyć imprezę o powiedzmy 1.00 w nocy i pozwolić się wszystkim "wyspać" lub "wyafterkować" do woli?? Muzyk to też człowiek!! Nieco innego gatunku, ale jednak. Dla mnie osobiście jest nie do przyjęcia taka pora występu. Biorąc pod uwagę wszelkiego rodzaju "obsuwy" ( ot choćby właśnie wspomniane heblowanie gałami tuż przed występem) taki zespół zamias o 2.00 w najlepszym wypadku zaczyna około 3,00 w nocy. Komu ma to służyć?? Tak Grzywa chodzi tu o Wasz występ w Giżycku. Do końca zostało naprawdę niewielu. Chyba nie na tym Wam zależało.
Pozdrawiam serdecznie.
P.S. Tekst nie zawiera żadnych osobistych wycieczek co do żadnego z Organizatorów. To są tylko MOJE osobiste refleksje.
Tak Grzywa chodzi tu o Wasz występ w Giżycku. Do końca zostało naprawdę niewielu. Chyba nie na tym Wam zależało.
Masz rację.
W Serwach podobna sytuacja miała miejsce z Pearl Harbor. Na Ich koncercie pozostało ok. 50 najwierniejszych słuchaczy - była godzina 2:00.
Serwy wyciągneły wnioski: w przyszłym roku każdy dzień festiwalowy będzie się kończył ok. 24:00.
GIŻYCKO. Przyjechaliśmy pod scenę o godz. 16:00. Rozstawiliśmy swoje "graty" na scenie i jazda do hotelu. O godz. 22:00 poszliśmy spać. Wstaliśmy ok. 24:00. Ponownie jedziemy pod scenę. Występ o 2:30 (?). Zwijamy "graty" - już jest świt. NIE PILIŚMY ALKOHOLU, a umęczeni byliśmy, jak po wiejskim weselu.
Relacja jednego z naszych kolegów-fanów. Wyjechałem z Warszawy o 8:00. W Giżycku bylem ok. 14:00. Wypiłem dwa piwka. Jest godzina 20:00 - idę do amfiteatru. Godz. 22:00 - kolejne dwa piwka. Godz. 24:00 chce mi się spać, jest zimno, marznę. Wypijam kolejne dwa piwka. Robi się jeszcze zimniej. O której gra ta Strefa? Nie wytrzymam! Zawijam tyłek i spieprzam na kwaterę, a przecież przyjechałem tu przede wszystkim na koncert Strefy! Connor też nie wytrzymał....wielu nie wytrzymało... - Grzywa, za późno gracie...
Ktoś musi grać na końcu, ale...no właśnie, ale dla kogo?
PLENERY są uzależnione od POGODY. Spadnie deszcz, zrobi się zimno i po ptakach.
Pozdrawiam, Grzywa.
Nie chcę dużo pieniędzy za etat "muzyka dyżurnego". Wystarczy mi 100 złotych od piosenki, wyżywienie, nocleg i zwrot kosztów podróży. Dzwońcie - jestem do dyspozycji. Dobra, w ramach tej gaży mogę nawet zapowiadać kolejnych wykonawców.
Grzywa, biorę!!! Mam parę festiwalowych planów i możesz być pewny, że będziesz uwzględniony jako "muzyk dyżurny" - kurcze, ależ to będzie atrakcja Nie ważne jakie zespoły zaproszę - frekwencja już jest zapewniona Myślę nawet, że zaproszę bardzo dużo zespołów, każdy zagra po jednym utworze a najważniejsze będą przerwy między przełączeniami...
Grzywa - a mogę ponosić za Tobą futerał na gitarę, za dyszkę od targania? No bo teraz to na prawdę szukam roboty. Co do ustawien przed imprezką, to myślę najlepsze rowiązanie. Nie zawsze jednak da się zrobić. Były tu teksty o zobowiązaniu obustronnym. To życiowe i prawdziwe. W zasadzie idealne rozwiązanie. Jednak bywa i tak jak ostatnio na Serwach z "Możebyciami". Gnali na złamanie karku z jednego koncertu na drugi - znacie to koledzy muzycy. I z całą pewnościa nie dali by rady być przed rozpoczęciem.
Muzyk dyżurny wtedy, kiedy jest czas na ustawienia przed. Prowadzący, karaoke albo inne konkursy - wtedy kiedy nie ma na to czasu. A i tak nie obejdzie się bez zamilknięcia prowadzącego lub zakończenia karaoke czy konkursów w momencie pierwszego PLUM przy ustawianiu kapeli, która właśnie się rozstawiła. W końcu to trzeba po prostu usłyszeć. Myślę więc, że jeszcze długo będzie funkcjonowac wiele różnych rozwiązań tego problemu. I każde z nich będzie dobre z konieczności. Możemy tylko wymyślać, żeby było ciekawiej pomiędzy kapelami. Bez szukania kto zawinił. każdy człowiek jakoś działa. Jak apelował Trzeci do muzyków - "zaufajcie akustykom".Co ma zrobić muzyk, kiedy akustyk "daje ciała"? A co ma zrobić akustyk, kiedy muzyk nie współpracuje i sam się wykłada? Prowadziłem tegoroczne Kunice i to prawda - po pierwszym ustawieniu wiedziałem, że akustycy nie dadzą się niczemu zaskoczyć. Nawet sprawdzali, czy mam wymutowany mikrofon prowadzącego i czujnie go zamykali i otwierali we właciwych momentach. prowadzilem rok temu Wieliszew - Trzeci uratowal suytuację. A akustyk wziął obie piwko i bez żenady pociągał. jednak ze zdziwieniem - jak można robić ustawienia z całkowicie zamkniętym potencjometrem GAIN? A Trzeci pokazał, że tak własnie powinno być i uratował imprezę w sensie akustycznym. Z tych wydarzeń wnioski są takie: w Kunicach - za rok ci sami w Wieliszewie - tym razem kto inny
Wniosek końcowy jednak do organizatorów - brat nie brat, kumpel nie kumpel, jak się nie sprawdza nie pracujcie z nim i tyle. Ot po prostu rzeczowa konkurencja. Nawet jeżeli muzyk nie współpracuje i nie udziela wstępnych informacji i marudzi to akustyk wie: - kiedy muzyk mowi, że czegos więcej i mimo markowania ruchu na suwaku twierdzi "teraz dobrze". To trzeba robić swoje i dalej kręci jak najlepiej potrafi - kiedy muzyk współpracuje to po prostu robota idzie szybciej. A i tak swoje zrobić trzeba.
Myślę, że tylko odstawianie nie fachowców od roboty, bez względu na jakość sprzętu, da tu efekty. Najczęściej pracują przeciez na własnym sprzęcie, czy to cyfra czy analog. Wszystkim to wyjdzie na dobre. nawet takim akustykom - bo może podejmą wreszcie decyzję i zaczną robić coś, w czym na prawdę się sprawdzą.
Nie dzielę jak widzicie na strony - ten to muzyk i to jego wina, ten to akustyk i jego jest większa. Tego zwazyć ię nie da i nie o dopisywanie winy lub jej szukanie chodzi. Pewne jest natomiast, że jeden i drugi robią swoje. Jednak to od akustyka zależy jak zabżmi robota muzyka. Muzyk może sknocić własną (np. śpiewa "na sąsiada") i utrudnić pracę akustykowi (np. stara bateria w instrumencie, nie umiejętność pracy z mikrofonem). Taki lajf i moim zdaniem to nie powinien być biner (układ 2 elementów = muzyk + akustyk = jakość), ale trymer (układ 3 elementów = producent lub organizator + muzyk + akustyk = jakość). Jakością określam tu wartość, w której zawiera sie zarówno szeroko pojęta współpraca jak i szeroko pojęty efekt końcowy odbierane wszelkimi jak najszerszymi zmysłami przez odbiorcę.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|