|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Czy budowanie łodzi jest częścią żeglarstwa? Prawdziwy, 100% żeglarz jest również szkutnikiem? Jacht drewniany czy plastikowy - wady i zalety. Pozdrawiam!
O ile wiem jakaś znajomość budowy i wyposażania jachtów jest potrzebna, ale żeglarz nie musi być szkutnikiem. Tak jak ktoś używający komputera nie musi być informatykiem. Często tak jest że miłość do żagli ciągnie ludzi na studia o kierunku budowania jachtów, ale to nie reguła...
Czy budowanie łodzi jest częścią żeglarstwa? Prawdziwy, 100% żeglarz jest również szkutnikiem? Jacht drewniany czy plastikowy - wady i zalety. Pozdrawiam!
Szkutnictwo i zeglarstwo nie musza isc w parze. Znam wielu utalentowanych szkutnikow, ktorzy nigdy nie plywali. Znam rowniez wspanialych zeglarzy, ktorzy niczego jeszcze nie zbudowali. Ale nie jest to regula. Sam lubie grzebac sie przed sezonem przy swojej lodce i cos tam poprawiac. A jezeli chodzi o lodzie i materialy z ktorych zostaly wykonane, to musze przyznac, ze jachty drewniane maja swoja dusze. Te z laminatow i innych tam tworzyw sa tego pozbawione. Tylko prawdziwy zeglarz moze te dusze w taki jacht wetknac. A czy drewniany, czy z tworzyw to nie ma wiekszego znaczenia i jeden i drugi potrzebuje swojego Pana.
W sumie wszystko zostało powiedziane... Teoretycznie w czasie kursu przekazywane są elementy szkutnictwa... Które podobnie jak niektóre elementy prac bosmańskich, typu splatanie lin, nigdy przez młodych żeglarzy nie są wykorzystywane. Z resztą i tak jest tego mało. Choć wydaje mi się, że na tyle dużo, żeby móc młodego adepta sztuki żeglarskiej zainteresować tym, jak się buduje łódkę. Jak najbardziej zgadzam się z przedmówcami, żeglarstwo i szkutnictwo nie muszą isc w parze. Ale pomyślcie, jakie to fajne, popłynąć własną łódką, którą się zrobiło od samego początku:D Jeśli chodzi o pytanie drugie, to nie mam pojęcia, czy lepsza jest konstrukcja laminatowa, czy drewniana, zwyczajnie się nie znam na tym, ale pamiętam, że u nas w klubie była kiedyś drewniana omega, z płóciennymi żaglami. Była prześliczna. Ale nie wykazywała się specjalną przewagą nad pozoastałymi, laminatowymi...
Dziecięciem będąc mialem tę przyjemność pracować przy drewnianych omegach - zima na dworze, ręce zgrabiałe, a w ręce klocuszek owinięty papierem ściernym i jechane... -Pokład? -Zmatowić! (ufffff) - Burty? - Do żywego! (łomatko!) Roboty kupa, ale pracowało się z przyjaciółmi, poznawało się, doceniało się końcowy efekt pracy, kiedy świeżo położony lakier sechł sobie, a człek (pod wpływem jego oparów) patrzał, co jego małe rączki mogą zdziałać. Potem pojawiły się wiertarki z tarczami i robota się zmieniła - kilka godzin i skończone. A laminat? Cóż, raz położysz - na kilka lat masz spokój (no chyba, że "się zrobi" dziura... sama ). Rzeczywiście duszy jakby mniej, ale i pracy mniej przy takiej łódce. Sam materiał decyduje też o wszystkich 'dodatkach' - jeżeli drewniana łajba, to i miecz inny (laminowane chyba są lżejsze), i maszt drewniany, i ster inaczej zrobiony. Mówię oczywiście o małych łódkach, bo tylko na takich dane mi było popracować (no może wyłączając warszaty szkutnicze w CWM ), co do tych większych, to nie mam doświadczenia.
Widzialem na jeziorze Mikolajskim tego lata piekna drewniana Omege (monotyp) z bawelnianymi oryginalnymi zaglami. Serce mi drgnelo na widok tej lodzi. Mimo tloku w porcie wiekszosc oczu byla zwrocona na te lodz. Napewno kazdy wie, iz byla to przedwojenna konstrukcja inz Plucinskiego. Wiele takich lodzi znajdowalo sie w klubach lat 50' i jeszcze az do lat 70'. Zrobiono wielki blad podczas sezonowych remontow. Blad polegal na pokryciu slomkowego kadluba laminatem. W okresie pozniejszym stocznie w Ostrodzie i Augustowie zaprzestaly produkcji drewnianych Omeg. Pojawily sie lodzie przypominajace tylko Omege wykonane w 100% z laminatow. Sam jestem czynnym instruktorem zeglarstwa PZZ (pat. nr 852) i pamietam te drewniane lodzie, ktore byly podstawowym sprzetem do szkolenia na srodladziu. Dziwie sie troche owczesnym wladzom PZZ, ktore pod naciskiem lobby producentow lodzi kabinowych, zmienily przepisy szkoleniowe. Zeglarz jachtowy musi byc szkolony na lodzi kabinowej?! Odpowiadajac Nineczce na pytanie "lodzie z tworzyw czy drewniane?" zdecydowanie mowie te drugie.
Odpowiadajac Nineczce na pytanie "lodzie z tworzyw czy drewniane?" zdecydowanie mowie te drugie Na śródlądziu jednak laminat, tu jeżdżę z rodziną czy przyjaciółmi odpocząć, naładować akumulatory i interesuje mnie strona praktyczna: ma być wygodnie, ma być szczelnie, WC-et ma być. Magii szukam na morzu i tu nie znoszę laminatu. Od pierwszego wejrzenia zakochałem się w drewnianym "Roztoczu", bardzo lubię poczciwego Opala czy zapomnianą już Vegę, i blaszanki typu J-ka czy Bruceo też mają duszę. Kilka razy czarterowałem jacht na Chorwacji i Grecji i te wypasione chałupy to maszyny do zarabiabiania pieniędzy. Brakuje na nich tylko szafy grającej i automatu z kawą. W marinach gdzie cumuje kilkaset jachtów cięzko na którymkolwiek zawiesić oko. Lekko zdezelowany drewniak na naszym kochanym Bałtyku ma w sobie duszę na całą chorwacką plastikową marinę. Wyjątkiem mógłby być laminatowy Carter 30 (on coś w sobie ma) ale to jest chyba ta jedna jaskółka.
Nie dane mi było wozić sie po WJM drewnianą kabinówką, ale chętnie patrzę na te drewniane jachty, które można zobaczyć na Mazurach. Mają swoje ograniczenia, nie wszędzie podejdziesz, płyniesz wolniej, nie ma na nich "patentów" do kładzenia masztu ale, mają "rasową" linię, sa dzielne, na wiatr idą we "wdzięcznym przechyle" i dryf mają mniejszy. Ładnie Ignac napisał, mają duszę a że, czasem są trochę "mokre" toż to "wliczone w koszta", laminat też czasem cieknie. Drewnianą "omką" na "bawełniakach", zdarzyło mi się odłożyć parę halsów, wiecie co jest najpiękniejsze? Nie szeleści przy zwrotach! Mam sentyment do drewnianych jachtów, ale pływam na laminacie, bo nie mam innej alternatywy.
Ewa
Szkutnik żeglarzowi się nie równa. Chociaż... im dłużej żegluję, tym intensywniej myślę o własnej łajbie. A im dłużej o niej myślę, tym bardziej chciałabym uczestniczyć w jej tworzeniu. A że ciągoty do dłubania zawsze miałam, to kto wie? :) Zdecydowanie nie chciałabym mieć łajby drewnianej. Może i ładnie się prezentują, ale wymagają większego nakładu finansowego i czasowego, bo częściej trzeba coś niecoś zakonserwować. Fakt, taki drewniany "Przysmak kornika" na Śniardwach wzbudził mój zachwyt, ale równie mocno szarpnął moim sercem widok łajby "Kilo wieloryba", czy mojego ukochanego Tanga "Szalony cień", choć nie ma w swym wyglądzie nic szczególnego Może moje niezbyt przychylne nastawienie do drewnianych żaglówek łączy się ze zbyt małym doświadczeniem - jestem żeglarzem wychowanym na laminacie - jednak drewniana DeZeta na której pływałam pozostawiła po sobie złe wspomnienia - drzazgi w niezbyt dogodnych miejscach na mym ciele...
Czemu "Szalony cień" to Twoje ukochane Tango? BTW kojarzę tę łajbę, mam ją nagraną na video jak koło mnie przepływa 10 albo więcej lat temu.
jak koło mnie przepływa 10 albo więcej lat temu. Michał, to Ty taki stary jesteś? Czemu ukochane? Odpowiedź prosta: na "Cieniu" spędziłam 3 najfajniejsze żeglarskie tygodnie w moim życiu i przeżyłam swoje pierwsze regaty Dodajmy do tego wdzięk i techniczne walory Tanga i to, że "Cień" wyszedł spod rąk Jacka Paluszkiewicza...
No a po "Hajduku" została drewniana drzazga, ale w sercu.
Zacny jacht, udało mi sie na nim odłożyć parę halsów, niezapomniany rejs, mniam...
Rzeczywiście, z rejsu z Celarkiem mało pamiętam... tylko mój uroczy fioletowo-różowy kapoczek, jakąś akcję z mieczem i że jakąś tam fokę trzeba było to wybrać, to luzować... tak się wtedy zastanawiałam, czy ten sternik nie może się na coś w końcu zdecydować? Tylko: luzuj, wybieraj, luzuj, wybieraj...
Śmy byłyśmy A tak poważnie, to przez całe nasze dzieciństwo Amaya i ja jeździłyśmy na wakacje nad morze. A że nasza pomorska przyszywana ciotka 'zna wszystkich', to i zna Celarka. No i kiedyś zorganizowała nam atrakcję pod tytułem: pływanie z Celarkiem
Szczerze mówiąc - nie mam pojęcia na czym. Jak już wspomniałam - niewiele pamiętam, byłam wtedy jeszcze szczawiem. Może Amaya pamięta...
Amaya, pamiętasz?
Niefrasobliwość, nadmierna wiata w swoje umiejetności, głupota... A może zwykły pech?
"Do wypadku doszło około mili od wybrzeża Olandii. Żaglowcem podróżowało 9 osób w wieku od 20 do 25 lat. Przyczyną zatonięcia mógł być błąd ludzki lub awaria. Jak twierdzą szwedzkie służby ratownicze, jacht nie miał odpowiedniego wyposażenia. Łódź nie posiadała systemu nawigacji satelitarnej, a żeglarze posługiwali się nieaktualną mapą. Potwierdził to mieszkaniec wyspy Olandia, Kenneth Frosberg, który pomógł załodze wydostać się na brzeg. Stwierdził on, że Polacy nie wiedzieli nawet gdzie się znajdują." Całość pod linkiem
http://wiadomosci.onet.pl/1612529,12,item.html
Przeczytałem chyba wszytko, co pisali forumowicze na temat żeglowania... Czasem się uśmiechnąłem, czasem - ot, jak "prawdziwy" dziadek nad wnuczkami - pokiwałem głową i zmarkotniałem.... Woda - ceni odwagę - ale nie znosi głupoty. Nie pozwoli się lekceważyć.
Nawet tym, którzy pływają na "niezatapialnych" Optymistach... Oni - dopiero się uczą. Bawią się... Czy w przyszłości - będą żeglarzami czy ŻEGLARZAMI ?
Czy - będą bawić się na wodzie czy twardą ręką ujmĄ linę, ster i - bĘdą ŻEGLOWAĆ?
Niefrasobliwość, nadmierna wiata w swoje umiejetności, głupota... A może zwykły pech? Odpowiedź jest chyba tu:" Stwierdził on, że Polacy nie wiedzieli nawet gdzie się znajdują." Ciekawsze od opisu samego wydarzenia są komentarze poniżej - To Polska właśnie.
Ciekawsze... Masz rację, Mariusz....
PZDR
Mam przepłyniętych mil znacznie więcej, niż potrzeba na stopień Kapitana. W moich czasach GPS-u nie było, a mapy z zasady były "bez aktualizacji", sztormiaki były ciężkie i przeciekały. W kiblu był zapas żywności, a smród zęzy... też był! Jedni dopływali, inni nie. Dziś jest inny świat. I też - jedni dopływają, inni nie... Żeglarstwo, to twarda szkoła życia. Z naciskiem na słowo "twarda". I tak jest dobrze! Pozdrawiam
Bardzo lakoniczna ta notatka, są żeglarze i żeglarze, trudno odnieść sie do zaistniałej sytuacji. Źle się stało, że jacht się utopił, dobrze, że nikomu nic sie nie stało.
Woda - ceni odwagę - ale nie znosi głupoty. Nie pozwoli się lekceważyć. W ośrodku żeglarskim, w którym się (jeśli można tak powiedzieć) wychowałem nad drzwiami wisiała drewniana tablica z napisem "Morze tylko mądrym się kłania". Są to słowa jednego z Kapitanów (niestety nie pamiętam którego), jest również książka o tym tytule zainspirowana rejsem ORP Iskra w 1985r. Te słowa mówią naprawdę wiele.
Można by tu przytoczyć słowa szanty, napisanej przez Lucjusza Kowalczyka.... CZŁOWIECZEK
Słuchajcie panowie, słuchajcie i panie, Maleńka łódeczka gdzieś na oceanie, Maleńki żagielek, człowieczek malutki I jego malutkie radości, i smutki.
Ocean ogromny, potężny i groźny, I wicher, co hula porywisty i mroźny, A pyłek człowieczy skulony, zziębnięty, Chce równać się z nimi, a sięga do pięty.
Dokąd podążasz uparcie przez morza żeglarzu, Czy nie zwątpiłeś ni razu żeglarzu, ni razu? Wichrem owiany, falą skąpany, W tym żeglowaniu tak rozkochany.
Słuchajcie panowie, słuchajcie i panie, Żegluje człowieczek gdzieś na oceanie, A hardy i dumny, choć taki malutki, Ma wzrok przenikliwy, lecz horyzont krótki.
I walczy z żywiołem, i bardzo się stara, A dobry ocean mu płynąć pozwala, I Neptun łaskawie odpędza wietrzysko, A on sobie myśli, że jego jest wszystko.
Słuchajcie panowie, słuchajcie i panie, Nie myślcie, że skończę to dziwne gadanie, Bo tylko, gdy końca dobiega ten wątek, To pcha się na usta kolejny początek.
I z portu, gdy w wodzie odbije się zorza, Już nowa łupinka wyrusza na morza, A na niej istotka maleńka, pyskata, Co myśli o sobie, że panem jest świata.
Miłego dnia
Jak tak czytam ten wątek, to za każdym razem przypominają mi się słowa piosenki Drake'a:
Bo nie ten dobrym szyprem jest Kto z żywiołem mierzy się I w nierównej walce na ulotnej szali szczęścia ślepo z wiatrem gna Lecz ten co przewidzieć umie sztorm Ominąć go lub przeczekać go A w morze idzie wtedy gdy za sprzymierzeńca moc żywiołów ma.
Przestudiowałem dokładnie wszystko, co mozna znaleźć na temat katastrofy sy "Bieszczady" Polecam atrykul w Szantymaniaku - być może umknął Waszej uwadze, bo nie ma żadnych komentarzy.
http://www.szantymaniak.pl/index.php?notka=1156
Michał "Doktor" Gramatyka kończy go słowami:
"Każda tragedia rodzi pytanie "dlaczego?". Nikomu i nigdy nie uda się na to pytanie odpowiedzieć"
Moj s.p. ojciec jkzw Bull Szwykowski w takich sytuacjach mawiał : troszku straszno troszku smieszno tigra *j...*` (przepraszam) ale przeszłam twardą szkołe żeglarstwa . Bez gps-u ale też i bez alkoholu na wodzie. Nie wyobrażam sobie, sytuacji , że nie wiemy gdzie jesteśmy. Do własnego ojca na jachcie mowiłam Panie Kapitanie. Może wydaje się to niektórym dziwne. Ja uważałam i uważam do dziś , że było to słuszne. I taka drobna dygresyjka: Stefan Wysocki (starsi wiedzą kim był a młodsi niech poszperają i się dowiedzą) na moim rozwodzie wystepował jako świadek. Mój ex. zarzucał mi , że zabieram 3 letnie dziecko na przystań i pływam z nim na jachcie po Zatoce . Ponoć straszne miejsce i straszne towarzystwo:) Stefan powiedział: Jak wiadomo żeglarstwo jest sportem elitarnym a elitarność tego sportu polega na tym, ze skupia ludzi o wysokiej inteligencji i kulturze osobistej. Czasami sobie myślę, że dobrze, że nie widzi tego co się teraz dzieje.......
Stefan Wysocki (starsi wiedzą kim był a młodsi niech poszperają i się dowiedzą)
Ja przepraszam, że tak offtopicznie, ten podręcznikowy Stefan Wysocki Jeśli tak, to mówię oooooo....(tak mało inteligentnie )
Ten od "Żeglarstwa regatowego". Miałem tę ksiażkę jako 13-latek.
Myślę, że napisał więcej niż jedna książkę. Przepraszam, ale nie od Ciebie oczekiwałam odpowiedzi, niemniej dziękuję za chęć pomocy. Też posiadam "Żeglarstwo regatowe prawie bez tajemnic".
A dlaczego nie ode mnie, E.T.?
A dlaczego nie ode mnie, E.T.? Odwaliłeś właśnie robotę za młodzież O rety... przecież to było pytanie do E.T. <--- poprawiłam mordkę po edycji
Stefan Wysocki był muzykologiem z zawodu:) Syn słynnej polskiej tancerki Tatiany Wysockiej. Prowadził w tv wspaniałe programy o muzyce. A przy okazji był żeglarzem. I napisał świetne podręczniki żeglarskie:). Mówił piękną polszczyzną. Był wspaniałym przyjacielem.
"Elementarz żeglarski" - na tym się wychowałem :)
Odwaliłeś właśnie robotę za młodzież ,
Między innymi. Pośpiech, wskazany jest naprawdę, tylko przy łapaniu pcheł
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|