|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Jaki macie stosunek do zazdrości o swojego partnera życiowego? Ja nie ukrywam jestem bardzo zazdrosna o swoją druga połowę, choć mam do niego zaufanie nie przeżyłabym kiedy w mojej obecności uśmiechałby się do drugiej kobiety. Mam na myśli obcą kobietę i tu chodzi mi np. o wieczór kawalerski, który jeszcze przed moim kochanym. Wiem, że jego koledzy mogą go tego dnia zabrać do lokalu gdzie rozbierają się ponętne kobiety. Ja chyba nie chciałabym tego, jakoś w tym przypadku nie mogę być tolerancyjna. Co o tym myślicie?
Mój Wojtek był ostatnio na wieczorze kawalerskim, koledzy zabrali pana młodego do lokalu ze striptizem. Kiedy przyszły młody, ledwo ciepły zadzwonił do narzeczonej ( która bawiła się na swoim wieczorze) i wygadał się, że był w takim lokalu mało co ślub by się nie odbył. Przypadek drugiej pary, kiedy narzeczona się dowiedziała, że jej narzeczony był w klubie nocnym i jakaś panienka się dla niego rozbierała, ślub został odwołany.
Zazdrość.... dla mnie to trudne pojęcie. Mój mąż od samego początku naszego związku zachowywał się że tak powiem nielojalnie. Pamiętam , że czułam się w tych momentach upokorzona, zraniona, zlekceważona i nieważna. Nigdy nie zrobiłam mężowi nawet najmniejszej sceny zazdrości. Byłam zbyt dumna. Teraz wiem, że to nie był dobry pomysł. Natomiast mąż robił mi bardzo często sceny zazdrości i to zupełnie bezpodstawne. A to jakiś facet obejrzał się za mną, a to jakiś znajomy powiedział do mnie "kochana", itd itp. Ta jego zazdrość brała się z własnego nieczystego sumienia, chciał w ten sposób odwrócić kota ogonem.
a ja owszem jestem zazdrosna ale cos takiego jak wieczor kawalerski czy panienski u nas nie wchodzi w grę zamiast robic cos na silę pewnie wybierzemy sie na koncert szantowy - nasze pierwsze wyjscie bylo na szanty i przed slubem tez tak chcę a zmuszac sie do nieciekawych zabaw kawalersko-panienskich - to nie dla nas, nie w naszym stylu
Właśnie dla mnie wieczór panieński i kawalerki jest głupim zwyczajem przejętym z Ameryki. Dla mnie też nie wchodzi w rachubę i na pewno nie będę takiego robiła. Nie wiem jak mój Wojtek, ale chyba dostosuje się do mnie, mam nadzieję bo inaczej będzie nie za wesoło
Chociaż byłam rok temu na wieczorze panieńskim mojej siostry. Robiła go w nocnym klubie, było piwko, dyskoteka i bawiłyśmy się fajnie w damskim towarzystwie. Oczywiście o żadnym męskim striptizie nie było mowy, każda z nas kupiła jej mały drobiazg na pamiątkę. Jej narzeczony też pojechał do swoich kolegów i zaprosił ich na piwko do pubu.
W moich czasach nie było zwyczaju wieczorów kawalerskich i panieńskich. Podoba mi się ten zwyczaj, ale można chyba wymyślić coś oryginalniejszego niż striptiz czy klub nocny. No, chyba, że to ma być próba ogniowa wierności
W zeszłym roku syn sąsiadów z mojego górskiego domku żenił się i tydzień wczesniej zorganizował wieczór kawalerski w altance przy grillu. Dawno nie słyszałam takich góralskich śpiewów przy heligonce. Cały wieczór, aż do nocy trwała zabawa, do której na końcu dołączyły, wracające z wieczoru panieńskiego narzeczona z koleżankami.
Ano właśnie... Nie potrafię zrozumieć takiego "kuszenia losu" na siłę. Często wbrew woli "bohatera/ki wieczoru. Te striptizy, nocne kluby, zapraszanie "panienek" na wieczór kawalerski jako prezent dla nowożeńca to takie na siłę małpowanie z zachodu. I naprawdę nie wiem czemu to ma służyć? Można się spotkać z koleżankami na takich babskich pogaduchach, ale czy zaraz musi to być "wieczór panieński"?. A po ślubie to już nie można? Czy jak? To samo panowie...Ich rozrywka na takiej imprezie to głównie alkohol. Dobra, chcą sobie wypić na okoliczność "pożegnania kumpla" to OK. Ale po co na siłę go uszczęśliwiać towarzystwem "panienki"? A dlaczego nie można zorganizowac wspólnej damsko-męskiej zabawy ? Powiem szczerze, że gdybym miała teraz spędzić swój wieczór panieński w towarzystwie obcych panów, czy w nocnym klubie z koleżankami, to wcale bym się dobrze nie bawiła. Tak się fajnie czuję w towarzystwie swojego ukochanego, że chciałabym aby mi towarzyszył i naprawdę nie potrzebuję się zachwycać nagim torsem tancerza.
Podoba mi sie natomiast wersja opisana przez Filifionkę. Panowie najpierw pobawią się sami, panie same, a potem wspólna impreza. I naprawdę wspólna radość, zamiast zastanawiania sie "co tam się działo?" na wieczorze tej "drugiej połówki".
Znów powiem "asertywność". Ludzie ją znają, popierają, mówią: "jestem asertywny". Czy na prawdę "są" Jeżeli tak, dlaczego biorą udział w imprezach, którym istnieniu są przeciwni
[ Jeżeli tak, dlaczego biorą udział w imprezach, którym istnieniu są przeciwni
A to już chyba temat do dyskusji o przeciwstawianiu się stereotypom. Była kiedyś taka dyskusja o "inności". Może znajdę?
Miałam wieczór panieński dwadzieścia jeden lat temu. Byłam z koleżankami na kolacji w restauracji, gadałyśmy o ślubie, o facetach, o rodzicach...całkiem miło to wspominam. Mój obecny mąż był w tym czasie z kolegami, ale nie zainteresowałam się gdzie byli i co robili....cenię sobie babskie towarzystwo, wiem, że rozmowa z koleżankami od serca może zastąpić długą i kosztowną terapię. Myślę, że mężczyźni również mogą mieć potrzebę omówienia spraw we własnym gronie i nie widzę w tym nic złego. Odbieram te wieczory panieńskie i kawalerskie jako przygotowanie do uroczystości zaślubin, takie wsparcie towarzyskie. Gdybym dziś dowiedziała się, że mój mąż był na imprezie z rozbierającymi się paniami, byłabym po prostu zażenowana a on sam chyba bardziej, jeśli by się na takiej znalazł.
Zazdrość... Nie wyobrażam sobie, że mogę zmusić kogoś by mnie nie zdradził, że wynegocjuję, że mnie będzie kochał. Tego się nie da zrobić. Nie potrafiłabym zabraniać partnerowi robienia czegoś tylko dlatego, że obawiałabym się, że mnie zdradzi. Jestem przekonana, że do tego trzeba czegoś więcej niż okazji.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|