|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Chciałbym porozmawiac o Kubryku. O tym co on dla was znaczy i znaczył przez ostatnie 25 lat. Zachęcam was do dzielenia się Kubrykowymi opowieściami i zabawnymi wydarzeniami zwiazanymi z festiwalem.
Na początek opowieść pierwsza "Jak Michał Maniara sprowadził Policję i Ochronę na Stację Benzynową w Drodze do Wiśniowej Góry"
Kubryk zakończył sie właśnie tradyscyjnym All Hands. Dumni jak pawie po otrzymanej nagrodzie publiczności postanowiliśmy osuszyć worek z pieniędzmi które publicznośc wrzucała do kapelusza. Spod Kina odpłynąl w kierunku Wiśniowej Góry - miejsca "spoczynku" wykonawców duzy autobus i kilkanascie samochodów w tym nasz Bananowóz.
W połowie drogi Michał zarządził - STACJA BENZYNOWA - trunki zakupic czas! Kilka szybkich SMSów i cała flotylla samochodów zawinęła do "dystrybutorka". Kilkanaście osób wysypało sie z aut. Tłumem weszlismy do sklepu usmiechnieci, rozbawieni. W tym momencie Michał Maniara krzyknął:
TO JEST NAPAD!! PROSZĘ USTAWIĆ SIĘ PRZY STOISKU Z ALKOHOLEM!!!
Po krótkiej chwili ciszy "Ojciec" jak i wszyscy festiwalowicze wybuchneli radosnym śmiechem... wszyscy poza sprzedawcą za ladą, który zdążył zmoczyć spodnie a co gorsza zdążył... uderzyć w przycisk alarmu...
Po około 3 minutach ryk policyjnych syren i pisk opon samochodów ochrony wypełnił stację benzynową... do środka wpadło kilku funkcjonariuszy ochrony z przeładowanymi pistoletami... "Ojciec" nakręcił spiralę rozrywki, stając sie bohaterem magicznego wieczoru, który dopiero się zaczynał...
Sssciskam yen
i co dalej????
Michał po angielsku wycofal się ze sklepu. Jako ze był pierwszym kupujacym - kiedy nadjechały służby - własnie wychodził... przyspieszył po prostu kroku
My zostalismy w srodku lekko zdezorientowani. Panowie w mundurach przyjeli odpowiednie pozycje. Kierownik sklepu wybiegł na środek przepraszając za falszywy alarm... wszyscy wyjątkowo szybko zwijaliśmy się z tej stacji benzynowej
Ani jednak kula w kazdym razie nie została wystrzelona, nikt nie został skuty w kajdanki, sprawa zakończyła się równie szybko jak sie zaczęła
Potem opijalismy wyczyn Michała do białego rana w Wiśniowej Górze spiewajac szanty wsuwając kiełbasę przyniesiona w wielkich koszach przez Jurka Rogackiego, ogórki... cudnie było
Rano obudził mnie śmiech... i Konik stojący nade mną z dymiacym czajnikiem. Moi "koledzy ze sceny" gdy spalem włozyli mi torebkę herbaty expresowej do otwartych ust, kiełbase w jedną rękę, ogórek w drugą... ubaw mieli po pachy Nie mam pojęcia gdzie sa zdjęcia ale ponoć gdzieś są... Hasło ZROBIĆ CI HERBATE NABRAŁO ZUPEŁNIE NOWEGO ZNACZENIA Myslałem ze ich zabiję
a to tylko jedna z opowieści kubrykowych.
TO podczas Kubryku wykuła się ksywa Pawełka SYNCHRO ale niech wam sam o tym o powie. Z reszta gdzies chyba na forum juz o tym była rozmowa moze ktos znajdzie.
Sssciskam yen
Niezła historia ale... w Texasie jeden z Was mógł już nie żyć.
No niestety, ja byłem tylko na 23 i 24 "Kubryku" - wtedy już nie było Wiśniowej Góry. Niemniej - pod względem repertuarowo-programowo-ideowym - to najbardziej "mój" ze wszystkich festiwali szantowych w PL [nie dziwne, co? ].
Taa..któryś z ''Kubryków'' dawno temu, gdy istniały już komórki i korporcje. Pracowałem w jednej z nich ofiarnie, więc na koncert przyjechaliśmy z zespołem V prosto z pracy. Ale to prościutko - garnitur, krawat, te rzeczy. Ale spokojnie: w bagażniku mam torbę z normalnymi ciuchami, przebiorę się za kulisami i będzie git.
Niestety nie było git, bo torba została w domu. Kiedy przyszła nasza kolej w konkursie, stanąłem na scenie w koszuli białej jako śnieg, z kołnierzykiem a'la Słowacki i w ''lakszułach'' (śl: czarne buty o charakterze oficjalnym). Dzisiaj pewnie nikogo by to nie zdziwiło ale wtedy był to lekki fopas... Wieczorem przy braku czegokolwiek zjadłem kuksu na gorącej wodzie z bojlera, za pomocą łyżeczki ''origami'' z aluminiowego dekla od zupki. Był ciepły wieczór, w bungalowie obok grały Cztery Refy i było bosko...
No niestety, ja byłem tylko na 23 i 24 "Kubryku" Podobnie jak ja, niestety
Ale pod wrażeniem Bananowej opowieści - zabawnej, choć z dreszczykiem emocji... - pozwolę sobie przytoczyć historyjkę opowiedzianą przez moich zespołowych chłopaków.
* * * * *
Kubryk 2007. Betty Blue występuje wówczas w konkursie, podobnie zresztą jak poznański bard o głosie jak dzwon, Mieszko Osiewicz. Po zmaganiach konkursowych (podczas gdy Kwiatuchowi szkoda jest uronić choćby jedną piosenkę z festiwalowego koncertu), Pawcio, Bartek oraz kolega Mieszko udają się na poszukiwanie czegoś do jedzenia. Przy pobliskiej budce z gyrosem i innymi fast-foodami, zagaduje ich o drogę pewien bysiorek, ogolony na łyso, w czarnej skórze, glanach, z kolczykami w nosie i gdzieś tam jeszce - słowem, typ "zadymiarza". Chłopcy grzecznie odpowiadają, że nie wiedzą, bo nie są z Łodzi. "A skąd?" - pada pytanie. "No, np. my z Wrocławia" - odpowiadają Błękitni. "Z Wrocławia!" - powtarza, kiwając głową tajemniczo, rzeczony bysiorek. - "To wy tam dużo faszystów macie!"
Tu następuje moment konsternacji. Bo z powyższej wypowiedzi wcale nie wynika, czy to źle, że tych faszystów mamy (a w ogóle to osssochodziii, jacy faszyści??!!), czy może wręcz przeciwnie... dobrze, że ich tylu (??). Mina kolesia też niczego nie wyjaśnia. Za to jego wygląd wskazuje na to, że w razie usłyszenia odpowiedzi niezgodnej z oczekiwaną, może dojść do rozróby. Hm, wracać na koncert z zakrwawioną gębą raczej nie byłoby miło... Chłopaki więc coś tam międlą pod nosem niewyraźnie... aż po tych kilku sekundach, ciężko wiszących w powietrzu, zakolczykowany koleś w czerni dodaje: "No, to bić ich trzeba!" Chłopaki w jednej chwili odzyskują rezon. "No, jasne, że trzeba!" Po czym bysiorek przybija im piątkę i rozstają się w dobrej komitywie.
* * * * *
Tak, w Łodzi podczas Kubryku zdarzają się różne dziwne rzeczy... A zatem do zobaczenia w maju!
Jako żywo anegdota jak ta opowiadana w latach 1970-tych o tamtejszych dresiarzach czyli gitowcach:
- Te, Czarnego znasz? - Nie... (ŁUP!) - Czarnego znasz?! - Nie... (ŁUP!) - Czarnego znasz?!! - Znam... - Czarny, on mówi, że cię zna?
No ładnie, Kwiatuchu!
Mnie niestety nie było jeszcze na Kubryku, więc najwyższy czas to zmienić.
W zwiazku ze zbliżającym sie 25-tym wydaniem KUBRYKU poszukuję:
- fotografów (jednego mam, ale jak wiadomo nie zawsze można być w tym samym miejscu i czasie),
- kamerzystów z własną kamerą zapisującą w formacie 16:9 (sam będę filmował oba koncerty),
- lekko opisujących szybko zmieniającą się rzeczywistość - do napisania reportażu z kubrykowych koncertów. Niezbędnym jest jakiś laptop, aby treść dotarła w jak najszybszym czasie do "kierownictwa" - do mnie
Materiały filmowo-fotograficzno-tekstowe ukażą się dnia następnego rano, a może uda się je upublicznić w czasie festiwalowej nocy.
A wszystko po to, aby najlepiej jak tylko można zdokumentować jubileuszowy KUBRYK 2009. I to nie tylko dlatego, że to łódzki festiwal, a jak wiadomo "co łódzkie...", ale głównie dlatego, że to bardzo szantowe wydarzenie, a jak wiadomo ja szant nie cierpię , więc potrzebne jest bardziej ciepłe spojrzenie na problem. W ramach "wynagrodzenia" oferuję piwo w festiwalowej tawernie (Gniazdo Piratów) oraz mocniejszy trunek do równego podziału (trunek dodam - szlachetny).
Chętnych do grupy festiwalowych podgladaczy proszę o kontakt na mój adres mailowy: bojanek@plusnet.pl - z niecierpliwością oczekuję
Widzę, że temat Kubryku ciut przycichł. Dla wszystkich Szantymaniaków przybywających do Łodzi mam nieśmiałą propozycję: jeśli nie będziecie mieli pomysłu na zagospodarowanie wolnego czasu po przyjeździe lub między koncertami festiwalowymi skontaktujcie się ze mną( na PW lub kom.508364767). Będę Waszym lokalnym k.o-wcem . dla wszystkich na poczet niedalekiego spotkania (to już w piątek, hura hura!! !!).
"Kubryk", niestety- organizowany jest w czasie trwania Święta Łodzi. W trakcie trzech dni w miescie bedzie się działo, więc może w przerwach także komuś z przybyłych cos ciekawego pokażę :) A jest tutaj tego tak wiele, że nie mozna tego ogarnąc nawet w tydzień.
A co warto zobaczyć w Łodzi mając jeden wieczór?
A co warto zobaczyć w Łodzi mając jeden wieczór? Będziesz na Kubryku, Rafale?
A co warto zobaczyć w Łodzi mając jeden wieczór?
Jesli przybędziesz do Łodzi 15 maja, to przede wszystkim mam coś specjalnego dla Ciebie. Niestety bedziesz musiał zrezygnowac z częsci koncertu w ŁDK i przenieśc się na rynek Manufaktury. O godz. 20.00 pierwsza plenerowa projekcja (podobno pierwsza na świecie) filmu Kubricka "Odyseja kosmiczna 2001" z towarzyszeniem orkiestry i chóru Filharmonii Łódzkiej. Prowadzi Tomasz Knapik. Ekran 20 x 10 m - może być ciekawie :) To jedna z propozycji, chyba specjalnie dla Ciebie
Rzeczywiście ciekawy pomysł . Mi jednak chodzi o coś uniwersalnego, nie związanego z konkretną datą czy wydarzeniem. Co warto zobaczyć w Łodzi w jeden wieczór?
... tego roku w Łodzi, to 16 maja - Noc Muzeów. Musisz zostać w Łodzi nieco dłużej 22 placówki muzealne, w tym unikalne w skali karju - Centralne Muzeum Włokiennictwa z bardzo oryginalnym skansenem budowli Ziemi Obiecanej, Muzeum Kinematografii, do tego Muzeum Miasta Łodzi w pałacu Poznańskiego (pamiątki po Rubinsteinie, także filmowy Oskar, secesja w przedmiotach codzinnego uzytku) i Muzeum Sztuki. Wystarczy abyś zobaczył choć kawałek tej prawdziwej Łodzi. A na Księzym Młynie muzeum wnętrz fabrykanckich w willi Herbstów. I ... Musiałbyś kiedyś specjalnie przyjechać na... Łódź a nie na Kubryk Zapraszam!
... dołożę jeszcze koncerty w bliskiej mi "Wytwórni" http://www.toyastudios.pl...4&ide=280&ln=pl
Będzie tam możliwośc posłuchania co w muzycznej Łodzi piszczy (no, może gra)
Muzeum komunikacji...?
Żeby to nie było offtopem: na Kubryku miałam przyjemność być raz - było to rok temu. Było nas aż dwa zespoły zespoły konkursowe
Muzeum komunikacji...?
Żeby to nie było offtopem: na Kubryku miałam przyjemność być raz - było to rok temu. Było nas aż dwa zespoły zespoły konkursowe
Takie muzeum jest także w Łodzi I to z niezłymi eksponatami, np. tramwaj HERBRAND GE-58 z 1910 roku. Piękny I Lillpop z 1929 roku, także piękny I nic w tym dziwnego. Tramwaje na miasto ruszyły 110 lat temu, jako pierwsze w Królestwie - pod koniec XIX wieku!!!! Warto spojrzeć i usiąść w zabytkowym wnętrzu. Czasami te zabytki wyjeżdżaja na miasto pokazać się łodzianom.
Przygotowałem dwa miejsca na foto- i wideorelacje z Kubryku.
http://www.bojanowski2005.strefa.pl/kubryk2009.htm
i wideo: http://www.bojanowski2005...2009/index.html
Zapraszam do podglądania tego, co dzieje się na festiwalowej scenie i za kulisami. Fotki i klipy będą wrzucane o różnych porach. Pierwsze to chyba zaraz po rozpoczęciu imprezy. Być może uda się coś "powiesić" tuż przed 18-tą
Kochani, Z przyczyn osobistych i zawodowych zmuszeni jesteśmy wycofać się z udziału w tegorocznej edycji Kubryku, za co z całego serca przepraszamy. Jest nam ogromnie przykro. Niestety, czasami życie pisze nam inne scenariusze, niż byśmy sobie tego sami życzyli. Życzymy wszystkim wspaniałej zabawy oraz udanego świętowania jubileuszu. Pozdrawiam serdecznie w imieniu całego PwtłJ.
I jeszcze garstka wspomnień… W Kubryku miałam przyjemność brać czynny udział 5-krotnie. Dwa razy z zespołem Kogoto, raz w duecie Na Umrzyka Skrzyni, dwa razy z PwtłJ. To właśne na Kubrykowej scenie po raz pierwszy miałam przyjemność poznać smak zwycięstwa konkursowego i wrócić do domu ze starą mandoliną oraz żaglem do windsurfingu! Oczywiście mam te pamiątki do dziś Również na Kubryku usłyszałam najlepszy moim zdaniem koncert szanty klasycznej (pisałam już o tym w innym wątku, ale uważam, że warto wspomnieć na ten temat raz jeszcze) w wykonaniu tandemu 4 Refy oraz Piorunersi. Po pierwszym „moim” Kubryku zrobiłam błyskawicznie kurs żeglarza - inaczej być nie mogło
Z przyczyn osobistych i zawodowych zmuszeni jesteśmy wycofać się z udziału w tegorocznej edycji Kubryku, za co z całego serca przepraszamy. Jest nam ogromnie przykro. Kasieńko! Kurcze! A tak się cieszyłem na Wasz koncert i spotkanie z Wami... Buuu!
No szlag by to trafił...
Kochani, Z przyczyn osobistych i zawodowych zmuszeni jesteśmy wycofać się z udziału w tegorocznej edycji Kubryku, ...]
Zastanawiałem się czy to napisac, ale napiszę. Uważam, że to mało poważne powiadomić organizatorów dzień przed imprezą, że "zmuszeni jesteśmy wycofać się..." To nie jest spotkanie przy ognisku, wymaga wiele wysiłku i zabiegów wielu ludzi. Wspólczuję tylko organizatoromi i mam nadzieję, że znajdą na to miejsce interesujący zespół, choć wiem, że takie działania w ostatniej chwili są bardzo trudne.
Bojanku, nie znasz powodów dla których Jeże musiały się wycofać, więc nie powinieneś tego oceniać. Myślę, że to właśnie jest
... że brak Jeży był niezauważalny. Organizatorzy zafundowali nam minirecital Wiktora Bartczaka, którego wspomógł Piotr Ruszkowski (picek) na mandolinie. Dla miłosników gitary klasycznej była to niezła gratka.
Miałem w Gnieździe nie robić zdjęć (kiedyś trzeba zająć się przyjemnościami ) ale widząc co dzieje się na scenie, nie sposób nie uwiecznić takiego zestawu. Oby tak częściej! Rozrefowane North Windy czy zNorthWindowane Refy? I może odpowiedź na pytanie - czy warto by zespoły znały korzenie? Dla mnie odpowiedź jest prosta. Znasz - śpiewasz, tak jak Refy z North Windem, North Wind z Refami, Refy z Collinsem czy Woodsem.
Tomek podgladał Refy w czasie ich inauguracyjnego występu i pozwolił mi opublikować w sieci. A więc prawie portret
http://www.bojanowski2005.strefa.pl/kubryk2009.htm
Zdjecia z drugiego dnia pod adresem: http://www.bojanowski2005.strefa.pl/kubryk2009.htm
Impreza zakończona, ale refleksje pofestiwalowe zapewne za kilka dni będa ukazywały się właśnie w tym miejscu
Każdy z zespołów występujacych na Kubryku otrzyma niedługo pełny zapis swego uczestnictwa na jubileuszowej scenie. Płytka DVD z niezłym obrazem i dzwiękiem, którym w sali ŁDK sterował niezastąpiony Tomek Podwysoki powinna pojawic się w ciągu najbliśzych 2-3 tygodni. Na dzien dzisiejszy muszą wystarczyć klipy filmowe, które sukcesywnie będe pokazywał w Wideotece Bojanka.
Miałem okazję, nie wiem tylko czy miłą, przyjecia na swoje ciało (oczy i uszy) ogromnej dawki szantowej. Okazało się, że jednak przezyłem, choć dawka była ponad 10-godzinna a ja mam obowiązek walczyć ze stresem (zalecenia lekarzy) Zaatakowane uszy uwrażliwiły mój wzrok i mogłem spokojnie spoglądac na wykonawców "przywiązany" na długi czas do kamery. I co mi sie nie spodobało? Głównie to, że zapominają o tym gdzie się znajdują To nie jest miejsce, gdzie mozna postawić sobie szklankę lub butelkę z napojem i popijać na oczacvh "publiki" - wg mnie to wprowadza na scenę klimat garderoby, miejsca intymnego, powiedziałbym gospodarczego. Takie obrazki wg mnie są bardzo brzydkie. Są one mniej zauwazalne i po czasie wylatuja z pamięci, niestety w zapisie wideo zostają. Stąd czesto nakładki na oryginalny obraz w moich "produkcjach". Drugi element, to schylanie się i grzebanie po deskach sceny. Wiem, że tam leży koncertina, inny instrument, kartka z programem. Siedząc na widowni ogląda się to raczej nieprzyjemnie. Po trzecie: gesty w stronę akustyka, w stronę członków zespołu a najgorsze jest umwaianie się na ucho przy publiczności. Te porządkowe sprawy powinno się dogrywac przed występem. To także bardzo źle wygląda. Zespoły mają czas na przygotowanie się do koncertu - w Łodzi był to czas od 15.00 do 18.00. W pierwszym dniu festiwalu stawiłem się 2,5 godz. przed planowanym rozpoczeciem, aby podejrzeć próby i przygotowania. Dojrzałem jedynie Betty Blue, który już był po próbach i... zapewne dlatego na scenie nie widziałem żadnych zbędnych ruchów i rozmów. Jednak można Moje uwagi rzucam po to, aby nie powtarzały się w przyszłości, bo to chyba także znak braku profesjonalności w tym co robicie Kochani Wykonawcy :) Własnie siedzę nad materiałem wideo i kombinuje jakby pokazac kolejny klip i.... mam problem :(
To nie jest miejsce, gdzie mozna postawić sobie szklankę lub butelkę z napojem i popijać na oczacvh "publiki"
a jak im zaschnie w gardle?
(...) a jak im akustyk coś właśnie maści?
Możesz przybliżyć owo "maścić? Przyznam, że zaintrygowało mnie ... Pejoratywne? Akustyk powinien maścić czy nie?
Bojanku, ogólnie z estetyką estradową masz rację, ale ... Każdy wykonawca, zwłaszcza wokalny płucze w czasie występu gardło. Przy szantach niekoniecznie wodą. Mnie to nie razi. Rozumiem. Gesty do akustyka są wyłącznie w celu poprawy efektu akustycznego. Czyli dla widowni. A nie wszystko da się ustalić na próbie. Dźwięk z próby przy pustej sali czasem makabrycznie różni się od tego z publicznością. Wspólnie łatwiej skorygować. Sam często gestem pytam wykonawców o dźwięk w odsłuchach - przecież ja ich nie słyszę. Uważam, że lepsze to niż teksty do mikrofonu: "panie akustyku, poproszę pogłos na flet" ... A kubrykowy czas na próby rzeczywiście nie był przez wykonawców wykorzystany. I efektem występu bez próby było sprzęganie na jednej z piosenek jednego zespołu. A mogło nie być ...
... także to napisałem :) Pozdrawiam. Ja chyba zrobię jeden klip z takimi zachowaniami. Sam zobaczysz (zobaczycie) jak to okropnie wyglada. Nadal twierdze, ze od tego jest czas przeznaczony na próby, aby widz dostał wszystko podane w najlepszej jakosci. Howk, powiedziałem! :) Kilka razy byłem na koncertach z zawodowym muzykiem, kompozytorem, który zajmuje się aktywnie kompozycja i grą. Nie chciałbym usłyszeć ponownie jego uwag, choc przedstawiał to humorystycznie. Nawet sie uśmiałem.
kubrykowy czas na próby rzeczywiście nie był przez wykonawców wykorzystany. I efektem występu bez próby było sprzęganie na jednej z piosenek jednego zespołu. A mogło nie być
I znów wracamy do starego wątku o tym jak ważne jest pojawianie się na próbach. Zwłaszcza na festiwalach, gdzie, jak wiadomo, TRZEBA się porządnie ustawić. Ale jak zespół przyjeżdża na ostatnią chwilę (czyli zasada "przyjazd-wykon-wypad" ) to nie ma się co dziwić, że potem słychać: "panie akustyku....". Może Pan Akustyk powinien zgryźliwie odpowiedzieć: "jak się nie chciało przyjechać na próbę to tak się ma". Profesjonalizm nakazuje pojawianie się na próbach, tak samo jak nie spoźnianie się na koncerty i nienamawianie się na ucho co dalej (tak, też mnie to doprowadza do szału... wrrr....na festiwalu namawianie się jest niedopuszczalne, chyba że jest to bis, to wtedy... niech będzie, choć wg mnie bisy też powinny być przygotowane)
EDIT: co do picia napojów na scenie - mnie nie przeszkadza, każdemu w gardle zasycha, wielkie gwiazdy rocka też zawsze piją hektolitry wody, żeby jakoś przeżyć, ale fakt, można pić "z gwinta" z plastikowej butelki, a można pić spokojnie małymi łyczkami z ładnej szklanki, albo stylowego kubka. Mam nagranie akustycznego koncertu Stinga, bodajże z Newcastle, gdzie właśnie wyżej wymieniony, między utworami, popijał herbatkę z kubka z eblematem miasta czy festiwalu (nie pamiętam). I sympatycznie to wyglądało i wcale nie raziło w oczy.
jak to okropnie wyglada. No cóż - takie sytuacje ogląda się całkiem często - mam na myśli różne zachowania, niekoniecznie picie czegokolwiek na scenie.
Sam pamiętam jak Simon Nicol (lider Fairport Convention) występując w Teatrze Muzycznym w 1995 roku (wtedy akurat z Albion Band) pokazał akustykowi w przerwie między utworami, że chce więcej swojej gitary akustycznej w odsłuchach.
Dostał.
W odpowiedzi podniósł kciuk do góry i uśmiechnął się - nic mnie w tej scence nie zraziło, wręcz przeciwnie. Na pewno tego nie zapomnę - naturalne ludzkie zachowanie
Obejrzyj sobie zapis koncertu np. z telewizji i popatrz na scenę szantową. No to akurat nie jest dobre porównanie. Usłyszałem fajną historyjkę związaną z WOŚP - jeden z naszych zespołów miał wystąpić na dużej scenie swojego miasta. Przyszli na próbę - zobaczyli lekko zdziwione miny akustyków. To będziecie grali na żywca? Tyle instrumentów?! Nie macie płytki z podkładami? Ostatnio widziałem duet grający "do kotleta" - dwa wokale i "parapet" - sprzęt nagłaśniający wypasiony - zdziwił mnie brak konsolety - ale tylko przez chwilę, bo okazało się, że nie jest potrzebny - wszystko idzie z playbacku. Wokale też. Ale za to jak ładnie wyglądali!
Chyba jednak wolę scenę szantową.
Sam zobaczysz Toż przyznałem Ci rację. Zastrzegłem jednak parę "alów" ... Bo koncerty festiwalowe zawsze będą obarczone większą ilością koniecznych brudków niż koncert jednego wykonawcy.
... i na Kubryku można było podpatrzec jak to robią "estradowe wygi". Ja zdolny jestem przyjąc wszystko, ale ... niech to bedzie zrobione z wdziękiem lub niech bedzie to konwencją występu. Nie raziło mnie takie zachowanie w czasie koncertów jubileuszowych Jurka Porębskiego - przygotowany stoliczek z napojami, jakby część dekoracji sceny, rodzinny charakter występu, ot prywatka u pana Jurka Superowo! W Łodzi zobaczyłem to inaczej, stąd moja uwaga. A te "radzieckie akademie" ? Usmiałem się Tomku, chyba w tym temacie potrzeba sie roześmiać - śmiech dobrze wentyluje płuca i do tego przepona pracuje Też nie lubiłem róznej masci akademii , nadal nie lubię zbyt swobodnego zachowania w miejscach, które nie sa do tego przeznaczone.
Powiem tak: niektóre gesty są oczywiste i czepiać się o nie nie ma powodu. Głównie jeśli chodzi o akustykę - akurat na Kubryku było to załatwiane bardzo dyskretnie. Na innych festiwalach jest dużo gorzej. Szkoda, Bojanku, że nie byłeś na ostatnich "Szantkach" - tam mógłbyś zobaczyć akustyczną katastrofę.
Natomiast zgadzam się, że kilka gestów było zbędnych. W telewizji się tego nie widzi, bo telewizja często je wycina albo daje obraz z innej kamery. Ty masz jedną :)
Tak to prawda, jedna kamera i "musi" widzieć wszystko :( Ale proszę, jeśli mnie zobaczycie z kamerą... nie uciekajcie ze sceny Zasygnalizowałem problem i mam nadzieję, że jak szant nie lubię programowo, to chociaz popatrzę na ludzi i instrumenty z dużą radością Bo tak naprawdę ludzie są największą wartością tej subkultury.
cdn - oczywiście, że "maści" jest określeniem pejoratywnym. Zaznaczam jednak wyraźnie, że nie odniosłam tego do tegorocznego Kubryku, bo na nim nie byłam. Bojanek pisał ogólnie (tak zrozumiałam), więc ja też napisałam ogólnie.
... sprawa dotyczy wielu i pisząc o konkretnym wykonawcy, byłbym niesprawiedliwy (w odpowiedzi Lorce). Ot luźne uwagi po obejrzeniu całosci. A inny problem, to wyglad wykonawcy na scenie. Scena zawsze będzie mi sie kojarzyła z czymś wyjątkowym. Scena to miejsce na przedstawienie się publiczności, dlatego też ubiór wykonawcy jest równie ważny jak i to co ma do przekazania. I tutaj znowu problem, bo .. sami widzimy Nie jest dobrze! Nie bywam na scenie, chyba że zapuszczę się z aparatem lub kamerą Ale i na widowni lub przy pracy staram się dopasowac do miejsca. Troche inaczej ubieram się na koncert pod głoym niebem, a zupełnie inaczej, gdy całośc odbywa się w bardzo ładnej sali np. ŁDK. Szanuję wykonawców, ale także chciałbym, aby mnie szanowano (mnie jako publiczność)
Scena to miejsce na przedstawienie się publiczności, dlatego też ubiór wykonawcy jest równie ważny jak i to co ma do przekazania. I tutaj znowu problem, bo .. sami widzimy Nie jest dobrze! My? Mógłbyś konkretnie - co ci się nie podobało? Konkretne przykłady. Bo to takie trochę mętne. Nie podoba Ci się że, żeglarze (bo akurat w tym zestawie chyba wszystkie zespoły, poza Betty Blue żeglują) śpiewają dla żeglarzy w koszulkach czy właśnie odwrotnie? Mają pieśni morza w garniturach śpiewać? Albo w mundurkach?
A jeśli już o estetyce - działa w obie strony. Estetycznie nie zawsze wygląda dobrze. Przykład na dole. Mam 183 cm wzrostu. Stałem jak robiłem zdjęcie. Ptanie - co widziała publiczność z prawej strony sali siedząc?
Lorka, czytałem też ogólnie, choć na Kubryku byłem Ale w dalszym ciągu nie wiem co to znaczy. Pomożesz?
... nie wiem ile miejsc liczy sala ŁDK :) Znakomicie wiesz o co chodzi, bo sam ganiałeś po sali, sam widziałeś i jako miejscowy wiesz, że akurat to miejsce dalekie jest od scenki nad jeziorem, gdzie spotykają się żeglarze. Dwa różne miejsca, dwie różne sytuacje, dwa różne sposoby zachowania się i ... ubioru. Takich zdjęć jak Twoje mam wiele. Dla świętego spokoju nie publikuję, wystarczy że zwrócę na to OGÓLNIE uwagę, a zainteresowanym staram się przekazywać w indywidualnej rozmowie. Jak zauważyłem, to skutkuje. Poza tym każdy przyjmuje to jako konstruktywną uwagę i albo coś zmienia albo i nie Nic na siłę. Jak dotąd nikt się na mnie nie obraził za tego typu uwagi, niektórzy nawet dziękują, mówiąc, że inaczej to wyglada od strony sceny a inaczej z widowni.
Jak dotąd nikt się na mnie nie obraził za tego typu uwagi, niektórzy nawet dziękują, mówiąc, że inaczej to wyglada od strony sceny a inaczej z widowni.
Estetycznie masz rację. Jednak szantowe imprezy mają więcej luzu niż inne. Ot, choćby możliwość picia piwa na widowni. Więc jak tu wykonawcom tego odmawiać? Treść piosenek też bywa mocno nieniedzielna ... Charakter imprezy - IMHO - tworzą wykonawcy i scenografia, mniej budynek i sala. Ale oczywiście do pewnych granic. I myślę, że o przekraczaniu tych granic wszyscy myślimy podobnie.
A wracając do głównego tematu - uważam ten Kubryk za artystycznie bardzo udany. Dobrze, że był. Oby za rok znów się udało, choć dobrze wiem, że nie jest łatwo. To już nawet nie jest trudno. To już zaczyna graniczyć z niemożliwością. A przecież tyle piękności jest do słuchania ...
Dla świętego spokoju nie publikuję, wystarczy że zwrócę na to OGÓLNIE uwagę, a zainteresowanym staram się przekazywać w indywidualnej rozmowie. Jak zauważyłem, to skutkuje. To mamy różne metody działań. Jeśli coś widzę u moich znajomych, to im to mówię i nie zwracam na to uwagi ogółu - bo najczęściej tego nie widzą (my patrzymy "przez obiektyw")
Z praktycznego punktu widzenia mała butelka wody mineralnej to coś dla mnie niezbędnie koniecznego Pomysł z kubkiem bardzo mi sie podoba ale boje sie ze albo bym go zapomniał po drugim koncercie, albo zgubił, albo potłukł... ale co do zasady też jestem zdania że każdy wystep publiczny - od wykładu dla studentów po koncert wymaga odpowiedniego stroju (pomysłu) i zachowania.
Rolą konferansjera zespołowego jest natomiast inteligentne odwracanie uwagi publicznosci od "zachowań technicznych" zespołu o których wspominał Bojanek, a które - obawiam się - są nieuniknione.
Sssciskam yen
co do picia napojów na scenie - mnie nie przeszkadza, każdemu w gardle zasycha, wielkie gwiazdy rocka też zawsze piją hektolitry wody, żeby jakoś przeżyć, ale fakt, można pić "z gwinta" z plastikowej butelki, a można pić spokojnie małymi łyczkami z ładnej szklanki, albo stylowego kubka. Mam nagranie akustycznego koncertu Stinga, bodajże z Newcastle, gdzie właśnie wyżej wymieniony, między utworami, popijał herbatkę z kubka z eblematem miasta czy festiwalu (nie pamiętam). I sympatycznie to wyglądało i wcale nie raziło w oczy.
Ja osobiście potrzebuję coś do picia na scenie... Najlepiej niegazowana woda mineralna... w BUTELCE Dlaczego? Gram na instrumentach dętych... Przepłukanie gardła jest dla mnie koniecznością (najczęściej gra się w gorącu świateł) A dlaczego w Butelce? Dla BEZPIECZEŃSTWA Na scenie jest prąd, sporo kabli i drogiego sprzętu. Zawsze ze zgrozą patrzę jak ktoś stawia sobie plastykowe kufle lub kubki przy sprzęcie. To jest chwila i o nieszczęście nie trudno.
cdn - 'maścić' w przypadku akustyka rozumiem jako ustawienie 'za' - za głośno, za cicho, za jasno, za ciemno itp. Proszę, nie każ mi tego wyjaśniać bliżej, tym bardziej, że podejrzewam, iż doskonale wiesz o co mi chodzi
ble, ble, ble "...aby ten różnił się czymś szczególnym od poprzednich w kwestii ubioru wykonawców. Czyli co? Ćwierć wieku nikt (poza Tobą) nie zauważył, że coś jest nie tak? To może jest OK?
Nie napisałem, że TEN - napisałem, że nie podobaja mi się pewne sprawy zauważone nie tylko na TYM Kubryku. Chciałem zwrócć uwagę na problem. Nie dorabiaj mi tu miana GŁOWNEGO NIEZADOWOLONEGO. Ja z natury jestem CZŁOWIEKIEM ZADOWOLONYM. A szczęsliwy jestem dodatkowo, że sprawdzając zapis wideo TYLKO 2 razy (słownie: dwa) pojawiłeś się w zapisie Od razu nasunął się kolejny temat do omówienia - Fotografujacy. Ale to może innym razem.
Bojanku! Uważam, że zdecydowanie powinieneś zrobić klip "instruktażowy", pokazujący i komentujący wpadki zespołów, jednak sądzę, że powinien się on znaleźć w sekcji "Tylko dla wykonawców". Nie chodzi tu przecież o poniżanie kogoś przed publicznością, która mogła najspokojniej wpadek nie zauważyć - i nie ma co psuć jej wrażeń. Ale sami wykonawcy powinni siebie zobaczyć - i, żeby wszystko było jasne, mnie samego także to dotyczy.
I może jeszcze słówko wyjaśnienia: "umawianie się na ucho" nie jest faktycznie "umawianiem się na ucho" tylko zazwyczaj umawianiem się, na przykład, co do odległości mikrofonu od ust, kiedy trzeba lepiej zmiksować się na scenie. Często też trzeba dokonać zmian w repertuarze "na gorąco", na przykład dlatego, że publiczność albo nie jest gotowa na pewne piosenki, albo na widowni wytworzył się taki nastrój, że piosenka zaplanowana wcześniej nie pasuje w danej chwili - i to trzeba ustalić na scenie. Staramy się to maskować w ten sposób, że konferansjer ściąga na siebie uwagę, a my dokonujemy ustaleń, ale tak stuprocentowo nie da się tego ukryć.
Pić na scenie TRZEBA. Szczególnie, jeżeli się śpiewa. Mało kto czuje na widowni efekt gorących świateł, a kubki i kubeczki - to absolutnie niepraktyczne rozwiązanie, bo zawsze się taki kubeczek kopnie, przewróci, stłucze. Zakręcona plastikowa butelka z wodą lub specjalny kubek z przykrywką i słomką - to jedyne sensowne rozwiązania.
O konieczności odbywania prób w ogóle nie mówię, bo to nie wymaga żadnego komentarza. Im bardziej profesjonalny zespół, tym bardziej dba o to, żeby się solidnie ustawić. Wówczas w trakcie koncertu dokonuje się jedynie niezbędnych korekt nie narażając publiczności na stratę czasu, czy nudę. Pamiętacie mój artykuł na portalu dotyczący występów konkursowych okiem jurora?
Uściski serdeczne -- i podziękowania dla wszystkich biorących udział w tej dyskusji!
Paweł Jędrzejko
P.S.: Dziękuję wszystkim, z którymi miałem przyjemność się pobawić w Łodzi, a szczególnie wspaniałym Gospodarzom! Loreczko... brakowało mi Cię!
Simon, ja przecież pisałam, że WAŻNE jest picie napojów! I w ogóle nie dopuszczam myśli, że ktoś operujący głosem mógłby cały występ przestać o "suchym pysku". OK... kubki nie przejdą... A Jurek O. ma taki fajny kufel....
Dobra, jak kubki są niepraktyczne to może chociaż maskować te butelki jakoś? Niech sobie stoją w tylnej części sceny, na jakimś stoliku, żeby nie trzeba było się po nie schylać i wypinać czy to w stronę publiki czy kolegów z zespołu Nie za bardzo podoba mi się wystawa butelek przy mikrofonach.
Na Kubryku stało kilka krzeseł - dobre miejsce na odkładanie instrumentów (Marek Szurawski czynnie korzystał z tego rozwiązania). Choć przyznaję, że krzesełka te raziły mnie w oczy (i obiektyw) bo każde było z "innej mańki" i generalnie takie "nieżeglarskie" były.... Ale to jest uwaga do organizatorów a nie wykonawców.
Dzięki Synchro za wyjaśnienie spraw usznych. Ciekawe czy wiesz jak to wygląda w oczach publiczności. Ach, żeby publiczność naprawdę była wyedukowana w kwestiach technicznych, czyli żeby wiedziała, że wykonawcy muszą się ustawić do mikrofonów! Ale śmiem twierdzić, że nie wie Oczywiście, krótkie gadki na uszko pewnie pozostają niezauważone, jednak widziałam już zespół (nie, nie Banany) którego członkowie praktycznie co drugą/ trzecią piosenkę namawiali się na ucho lub rzucali do siebie jakieś uwagi i kurczę, nie wiem czy chodziło tylko o mikrofony.... Tak czy siak pod sceną było to baaardzo widać.
Przyjmuję te wyjasnienia - sensowne :) he he he I o takich nie mówię, bo wiem co to znaczy suchośc w gardle, nieoczekiwana rekacja publicznosci, jakaś wpadka spowodowana np. upadkiem mikrofonu na scenę lub zawinioną awarią sprzętu (patrz: Ryczace Dwudziestki w koncówce klipu wideo i brak końca wypowiedzi Grzeli. Dobrze, że Sęp błyskawicznie zareagował dodając: była to pamiątka.... i to nie samoprzylepna :) I z wpadki mikrofonowej wyszło zabawne zakończenie występu. No, ale to Sęp). Ty znakomicie wiesz o jakie przypadki chodzi - o te związane albo z rutyną, albo brakiem obycia na scenie, a najczesciej z niedoróbkami wokalno-instrumentalnymi. To mnie osobiscie przeszkadza. Dobrze, że występujecie w swoich bananowych mundurkach, więc do scenicznego wygladu nie mogę się przyczepić A tak przy okazji to pozdrawiam Bananową Łódź. Nazwa mi bardzo bliska
cdn - 'maścić' w przypadku akustyka rozumiem jako ustawienie 'za' - za głośno, za cicho, za jasno, za ciemno itp.
Ok, już wiem. Nie będę do dźwięku podchodził z namaszczeniem
To może ja pokuszę się o napisanie paru słów - nie wiem czy w 100% pokryją się one z odczuciami pomysłodawcy ale napiszę, jak ja to widzę. XXV Łódzkie Spotkania z Piosenką Żeglarską ... Nie Festiwal, nie Przegląd ale właśnie Spotkania. Wszyscy przybywają się tu spotkać - wykonawcy z wykonawcami, publiczność z wykonawcami, wykonawcy z publicznością, żeglarze z żeglarzami a wszyscy z ... Pieśniami Morza. I te spotkania miały trwać przez cały okres imprezy. Dlatego przez lata były Grotniki, Wiśniowa Góra, czy Zalew Sulejowski. To nie tylko miejsce noclegu wykonawców - często publiki było tam więcej niż ich samych. To dalsza część Spotkań - przy ognisku, przy kufelku, przy wspólnych śpiewach - tych z "publicznością" (wtedy jakoś nie kończyło się na I zwrotce i refrenie bo wszyscy znali ) i tych gdzieś w domku (posłuchajcje! To znaleźliśmy i robimy). Było czasem śmiesznie - wpada jeden z członków zespołu do domku i mówi: "Panowie, idziemy do ogniska, bo oni (ekipa AKŻ) śpiewa lepiej i głośniej niż my! " Dziś nie ma już Wiśniowej, nie ma kultowych schodów - palarni, gdzie w przerwach (i nie tylko) prowadzono zaciekłe dyskusje o zespołach, utworach, rejsach, ale jakoś "odruchowo" zespoły nie znikają w garderobach ale wychodzą do ludzi. Wychodzą (nawet zarzekający się Jurek O. - właśnie przeczytałem ), bo mimo zmian, publiczność ciągle jest warta tego - wyrozumiała, skupiona na sali, otwarta w kuluarach. Bo to ciągle są Spotkania - dziękować Organizatorom, że udało się im ocalić tę atmosferę.
A jeśli już o estetyce - działa w obie strony. Estetycznie nie zawsze wygląda dobrze. Przykład na dole. Mam 183 cm wzrostu. Stałem jak robiłem zdjęcie. Ptanie - co widziała publiczność z prawej strony sali siedząc? Jako "techniczny" Betty Blue to ja jestem odpowiedzialny za takie ustawienie statywu - faktycznie trochę za wysoko jak na pozycję siedzącą (kiedy Ela śpiewała stojąc, zasłaniający pulpit przestał być problemem, co zresztą widać na zdjęciach Bojanka w jego galerii, np. ku1068, ku1070, ku1072). A odpowiadając na ostatnie pytanie Bartosika: Jak to co? MNIE
Drogi Bartosiku, Betty Blue również ma na koncie co nieco żeglarskich doświadczeń. Ela pierwszy raz była załogantką kilkanaście lat temu, wspólnie też trochę pływaliśmy po Mazurach, a nawet katamaranem nam się zdarzyło popłynąć w Sopocie Także nie rób z nas takich kompletnych żółtodziobów! Pawcio! OK! Może pamięć zawiodła, ale wydawało mi się że to chyba Ela mówiła, iż jej doświadczenia z morzem są prawie żadne - i to chyba nawet na scenie (GP?)
Tak sobie czytam i...ogarnia mnie przerażenie.Dlaczego?
Hmmm...nie wiem jak to ująć, żeby nikogo za bardzo nie urazić, ale parę słów muszę napisać.
Co mnie razi w tej dyskusji to ciekawy rodzaj shizofrenii u niektórych piszących-nie lubię, ale przychodzę-PO CO?-generalnie było fajnie,ALE!-nie chcem, ale muszem:)) Zastanawiam się skąd w ludziach taka skłonność do KRYTYKANCTWA, tak...krytykanctwa, a nie konstruktywnej krytyki, cóż...może ja też, mimo że młodszy, podobnie jak J.O, czy Bartosik jestem z innych czasów... Czy, którykolwiek z krytykujących napisał cokolwiek o tym co mu się podobało? To może ja napiszę!
Gratuluję Organizatorom zorganizowania, mimo kłopotów, jednej z lepszych edycji Kubryku!!! Udało się zebrać, jak na stosunkowo mały festiwal, bardzo ciekawy, różnorodny zestaw Wykonawców. Każdy z nich starał się pokazać jak najlepiej swoją twórczość(wpadki oczywiście się zdażyły, ale jakie to ma znaczenie w całości) Jak zwykle zjawiła się wspaniała publiczność, przy Której my- wykonawcy możemy czuć się komfortowo, to...nie zdaża się prawie wcale...wiem co mówię:)) O Tomku Podwysockim nie będę pisał, bo...nie:)Powiem tylko, że jest jedynym człowiekiem za "gałkami", z którym porozumiewam się za pomocą wzroku i drobnych gestów kciukiem i....wszystko jest jasne! Mały wtręt(w temacie zachowań nie do przyjęcia).Nie macie bladego pojęcia ilu trzeba dokonać korekt dżwięku na scenie, pomimo odbytej próby mikrofonowej(w przypadku Tomka są to zmiany kosmetyczne). Tak się zastanawiam,w odniesieniu do jakich wykonawców czy branż muzycznych, wytykacie wykonawcom"Kubrykowym""pewne zachowania"? W odniesieniu do blues'mana grającego w podartych trampkach, Slash'a z Guns &...grającego z petem w ustach,rokmenów popijających "trunki na scenie"(nie wszystkich oczywiście:)), czy w odniesieniu do mistrza Pawarottiego popijającego wodę na scenie filharmonii i trzymającego mało gustowny ręczniczek na ramieniu ...jak on miał prawo się POCIĆ!!!!
Przeginam leciutko, ale ...zastanówcie się, czego wy oczekujecie. Oczywiście gramy dla Was, ale również dla Siebie...dla niektórych jesteśmy Gwiazdami(na miarę tej branży), ale jesteśmy również ludżmi...ze wszystkimi tego konsekwencjami...jeżeli oczekujecie szacunku ,podobno tego nie robimy,szanujcie również nas ....pracę nad tym, co Wam próbujemy przekazać...poświęcenie wielu, również prywatnych spraw, aby robić to, co kochamy...
Większość z nas doceni konstruktywną krytykę(pod warunkiem, że są to dobre rady, pozbawione uczuć "niskich"), ale na pozbawione punktu odniesienia krytykanctwo ja się nie godzę...poza tym....
Mógłbym tak jeszcze długo, ale za trzy godz. gram koncert 100 km. od domu...muszę zorganizować dzieciom opiekę, dojechać na czas, zrobić próbę mikrofonową, póżniej po raz tysięczny dać z siebie wszystko(nawet dla dwóch osób), wrócić o 3-ciej nad ranem do domu...zastanawiam się też w co się ubrać, bo może ktoś będzie urażony...wiecie co?
KONIEC (bez korekty, pewnie z błędami(nie wiem czy wolno?)) Maciek Łuczak
Mam powód do zadowolenia z tego, że Tomek pilnuję dźwieków na Kubryku. Jakośc zapisu wideo od razu jest na wysokim poziomie.
Mam powód do zadowolenia z tego, że Tomek pilnuję dźwieków na Kubryku. Jakośc zapisu wideo od razu jest na wysokim poziomie.
Ta paralela mnie przerasta Cieszyć się czy martwić?
I dzięki za zdjęcia, mało mam pamiątek foto z pracy.
BTW Musiałem dać jasne dźwięki, bo zdjęcia są doświetlone
Iza, dlaczego nabijasz się ze mnie?
Tomku!!!! Absolutnie nie z Ciebie!!!! Uśmiechnęłam się.....hmmmm...rozbawiło mnie,że jak zwykle po poście Maćka...jest ...albo CISZAAAA....albo zmiana TEMATU A Ciebie Tomku Serdecznie Pozdrwaiamy i JESZCZERAZ BARDZO DZIĘKUJEMY ZA TAKI KOMFORT PRACY....WSPÓŁPRACY :) Do zobaczenia na scenie i przy scenie...i oby JAK NAJCZĘŚCIEJ!!!!
Ponieważ temat troszkę wyewoluował (ale w ciekawą stronę) to po sugestii Mariusza pozwoliłem sobie wydzielić: http://forum.szantymaniak.pl/viewtopic.php?t=2833
Zacząłem od postu Jurka O. będącego chyba początkiem dyskusji. Co niektóre posty pasują tak naprawdę i tu i tam, w nowym temacie, ale nie da się wydzielić i zostawić jednocześnie
Zapraszam do nowego tematu do rozmów o tych na scenie i tych pod sceną, a tutaj może starajmy się trzymać ściślej tematu Kubryku.
Chciałem podziękować wszystkim "Kubryczanom" za równowartoość 56 piw wrzuconą do kapelusza Śmiegiela Informuje iż osuszyliśmy całość do dna razem z wszystkimi obecnymi w Gnieździe Piratów
Sssciskam yen
potwierdzam ;) i dziękuję również
piękna to tradycyja
Na koniec o tym, czego mi zabrakło na tej jubileuszowej edycji. 1. Zagraniczny gość, który podkreśliłby wagę srebrnego jubileuszu (ale wiadomo, tu w grę wchodzą spore pieniądze, więc... wzdycham i rozumiem). 2. All Hands z prawdziwego zdarzenia - po piątkowym koncercie nie było go WCALE, natomiast po sobotnim, finalne, było tak ubogie, że gdyby nie ja i Pawcio (wykonawcy piątkowi, a nie sobotni!) oraz Kamil z Sąsiadów na scenie "Pożegnanie Liverpoolu" wykonaliby TYLKO gospodarze imprezy, czyli 4 Refy!! 3. Brak możliwości uczestniczenia we wszystkich koncertach w ŁDK-u ORAZ tawernie. Czy naprawdę trzeba je nakładać czasowo?! Czy nie można poczekać tę godzinę-dwie, tak żeby publiczność i wykonawcy mogli przenieść się z jednego miejsca na drugie? Myślę, że wówczas zniknąłby problem z punktu 2.
oj święte słowa, jamen!
komfort na scenie, który zapewnia wykonawcom Tomek Podwysocki Oj, tam ... Nie zawstydzajcie człowieka ..
A tak poważnie to żadna to moja zasługa. Toż w odsłuchach czy na przodach nie pojawia się nic więcej niż to, co Wy dajecie. Przy dobrych zespołach - a tylko takie były na Kubryku - dobry akustyk to taki, który nic nie popsuje. Ma oddać to , co jest na scenie. Troszkę tylko doprawić, leciutko wymieszać i podać dalej. Dobry akustyk jest przezroczysty, niezauważalny. bojanku, wiem, że nie najlepsze do tej przezroczystości miejsce dla siebie i konsolety z peryferiami wybrałem, że trudno znaleźć plan ogólny bez mojego "konturu" (dobrze, że więcej mam włosów siwych niż łysych ), ale dzięki temu mam lepszy kontakt z wykonawcami, łatwiej mi reagować. Akurat słowa "komfort" użyłbym w odniesieniu do tego, co dostawałem ze sceny. Dlatego lubię Kubryk i Was. Lubię tu pracować. Nawet jak nie mam przez parę godzin szans choć na chwilę wstać od konsolety. Nawet jak muszę wszystko robić samemu. Trzeci kiedyś ładnie napisał o tym, że wykonawca i akustyk grają w jednej drużynie. Powinni pomagać sobie wzajemnie. I lubić się. Ze wzajemnością. I - jak to ładnie Maciek napisał - dać z siebie wszystko.
Czego sobie i Państwu życzę!
Amen!
... i jęcżę. Ale to nie jest ból wywołany obrazem ani dźwiękiem. Nie przeszkadza mi widok Tomka pod sceną, nie przeszkadzają mi gesty pana Jurka O. wskazujące na Jurka R. Nie pokazywał przecież, że tego trzeba bić To gesty jak najbardziej potrzebne, aby zespół wykonał swoje utwory w najlepszej, komfortowej sytuacji. Jęczę, bo mnie boli kręgosłup A boli, bo napadła mnie ogromna nostalgia za dawnymi czasy. Udałem się na spotkanie klasy, z którą to klasą bardzo dawno temu (liczyć w dziesiątki lat) zdałem maturę. Jadąc wyobrażałem sobie swoje koleżanki i kolegów takimi, jakimi byli w 1968 roku !!!!! No i spróbowałem jedną z nich podnieść. Efekt tej próby oczuwam do dzisiaj To jest tak przy okazji dla dyskutantów, którzy chcieliby pewne zachowania, imprezy, klimat przenieść z połowy XX wieku w pierwsze dziesięciolecie XXI wieku. To już się nie wróci, a szkoda! M oja kolezanka w szkole ważyła coś ok. 40 kg i była niezłą laską, teraz dwukrotnie zwiększyła swoją wagę Ja też podpisuję się pod zdaniem Mariusza, Maćka, Tomka i innych, że to była znakomita impreza. Przeżywam ją jeszcze ponownie, poniewaz przyglądam się Wam wszystkim (wykonawcom) i coraz bardziej smakuję, to co wykonujecie. Patrzę na Wasze twarze, podglądam sceniczny image, porównuję z wcześniej zarejestrowanym obrazem. Spodobała mi sie wypowiedż Eli Kwiatuchowej, która w symaptyczny, całościowy sposób "określiłą" to spotkanie (bez histerii, bez ataków, bez użalania się. Ja cieszę się, ze sprowokowałem wiele osób do dyskusji na kilka tematów, bo sądzę, ze należy mówić o wszystrkich aspektach szantowej sceny. Kazdy ma prawo wyrazić swoje zdanie a dyskusja: wykonawcy - publiczność jest wręcz konieczna. Czesto cukrujemy sobie wzajemnie, a rzeczywistość ? W tym roku "obskoczyłem" Shanties, Port Pieśni Pracy, Wrocław i Kubryk. Mam możliwość oceny i porównań. Nie staram się jednak zabierać głosu w sprawach na których sie totalnie nie znam. Ot, od czasu do czasu sygnalizuję własne odczucia. Cieszę się, że nie mamy jednakowego zdania, bo byłoby tutaj bardzo nudno. Takich "Kubryków" chciałbym więcej i tu ukłon dla Organizatorów - przepraszam - boli, ukłonię się jak mój kręgosłup dojdzie do formy
Maćku, a co Tobie? Amen?
Zespoły, które występowały na jubileuszowym "KUBRYKU" proszone są bardzo pilnie o skontaktowanie się mailowo w sprawie zapisu wideo z ich występu na scenie ŁDK. Przygotowane są już płytki DVD z zarejestrowanym materiałem, ale nie wiem na jaki adres POCZTOWY wysłać, aby dotarły do własciwych osób. Materiał zawiera tylko występ danego zespołu i to materiał surowy, bez dodatkowych zabiegów montażowych i "upiększających" a więc z błędami operatora. Oprócz niewątpliwej pamiątki uczestnictwa w jubileuszowym spotkaniu, będzie to także znakomita okazja do zobaczenia siebie na scenie z profesjonalnym dźwiekiem, oświetleniem i ... znakomitą publicznoscią Do wykonawców: popatrzcie jak my Was widzimy, jak odbieramy Wasze "produkcje" (to mój kamyczek do trwającej w innym miejscu dyskusji na ten temat). Z góry przepraszam za moje operatorskie błędy, nadal jestem amatorem. Mam nadzieję, że będą mi wybaczone Mój mail: bojanek@plusnet.pl
Dziękuję!
Zapraszam do czytania relacji na portalu. Zdjęcia pojawią się ok. poniedziałku... Póki co padła strona, na której są umieszczone.
Po trzecie: gesty w stronę akustyka, w stronę członków zespołu a najgorsze jest umwaianie się na ucho przy publiczności. Te porządkowe sprawy powinno się dogrywac przed występem. To także bardzo źle wygląda. Zespoły mają czas na przygotowanie się do koncertu - w Łodzi był to czas od 15.00 do 18.00. W pierwszym dniu festiwalu stawiłem się 2,5 godz. przed planowanym rozpoczeciem, aby podejrzeć próby i przygotowania. Dojrzałem jedynie Betty Blue, który już był po próbach i... zapewne dlatego na scenie nie widziałem żadnych zbędnych ruchów i rozmów. Jednak można
Masz rację ale... Obejrzałem nasz filmik od Ciebie (dzięki wielkie!) i rzeczywiście non stop Marek z Kubą, ustalają przed utworem co gramy. Wygląda to mało profesjonalnie, jakbyśmy nie wiedzieli co gramy, nie ustalili tego wcześniej... aż mnie zatkało. Zacząłem się zastanawiać dlaczego no i... olśniło mnie. Zamieszanie w naszym występie wprowadził prowadzący "Śmigiel", który, gdy już byliśmy na scenie oświadczył, że mamy grać 10 minut krócej (podpadł nam już drugi raz, pierwszy, gdy w 2007 przerwał nam występ, bo niby za długo graliśmy :D). Nie mieliśmy czasu by wprowadzić korektę do repertuaru, i rzeczywiście Kuba improwizował. TAKIE DZIAŁANIA skutecznie potrafią rozbić koncert.
Co do próby w piątek, Bojanku, jak się pracuje do 17.00 to trudno być na próbie o 15:00, zwłaszcza w piątek, gdy korki na drogach a ostatni środek komunikacji Katowice-Łódź odjechał ok 15:00. O czym organizatorzy wiedzieli. W sobotę byliśmy na próbie punktualnie, i musieliśmy oddać 15 minut naszej próby innemu zespołowi, bo taka była akurat sytuacja. Ot takie normalne, życiowe problemy..., których nie zawsze uda się uniknąć.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|