|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Kazdy z aktywnych zespołów szantowych gra od około 20-100 koncertów rocznie (w przyblizeniu). W ciągu 10 lat daje to powiedzmy od 200-1000 koncertów.
Jak czesto spotykacie się z Waszymi ulubionymi zespołami na koncertach i jakie sa tego konsekwencje?
Czy rzeczywiście najwierniejszych fanów nalezy nabijać na pal? Podobno po 5 koncercie wyszukują już tylko błędy.
Zapraszam do dyskusji.
hehehe dobre:
Podobno po 5 koncercie wyszukują już tylko błędy.
Dziwne, moja najukochańsze zespoły co koncert chwalę za nowo opracowane pieśni i jestem zaskoczony, że jeszcze im lepiej wyszło niż na poprzednim koncercie - co wydawałoby się niemożliwe, gdyż poprzedni koncert był ich "najlepszym koncertem w życiu".
Może są fani oraz "fani"? O tym moglibyśmy porozmawiać.
O wszystkim możemy rozmawiać Antku, byle jak ludzie.
Opisz dokładnie jakim Ty jestes fanem ?
Sssciskam yen
Mógłbym napisać bardzo wiele, ale nie napiszę. Bo to moja prywatna, bardzo osobista sprawa.
Mówiąc w skrócie - dla ukochanego zespołu dałbym się posiekać.
A Twój ulubiony zespół (jeden taki naj naj) to?
Nie chcę wartościować. Obecnie SMW i Szantana, choć Pearl Harbor są fantastyczni, to samo Morże Bycie, a Yank Shippers czy Mechaników nigdy nie przestałem lubić.
Maćku,
jeśli chodzi o mnie, to ulubiony zespół (zespoły) "kupuję po całości". Nie przeszkadza mi, jak zespół się pomyli, nie wytykam błędów, czasem się uśmiechnę... ale do siebie, bo wiem, że na scenie są ludzie, którzy teżsięmylą, jak ja, taki "zwyczajny" .
Na koncerty zespołów ulubionych chodzę: 1. jak grają gdzieś niedaleko + 2. jak mogę się tak zorganizować, że i ja akurat jestem niedaleko + 3. jak mam czas.
Co niestety nie zdarza się często. Tym bardziej KAŻDY koncert smakuję z największą przyjemnością, którą "przebić" może tylko rozmowa z zespołem poza sceną
EDIT: A w ankiecie nie wziąłem udziału bo... tendencyjna jest a odpowiedzi powinny być inaczej sformułowane, np. raz w miesiącu, kilka razy w miesiącu, raz na kwartał itp.
A w ankiecie nie wziąłem udziału bo... tendencyjna jest a odpowiedzi powinny być inaczej sformułowane, np. raz w miesiącu, kilka razy w miesiącu, raz na kwartał itp
W matematyce 2x2 = 4
Ale ok zadam pytanie inaczej. ILE razy w zyciu byłes na koncercie ulubionego zespołu.
Może rzeczywiście należało by załozyć ze festiwal jako przegląd róznych zespołów nie powinien w to wchodzic? Czym innym dla słuchacza jest kilkanaście krótkich wystepów róznych podmiotów na festiwalu a czym innym wybranie sie na jeden pełny koncert jednego podmiotu. Mnie chodziło raczej o to ile razy w życiu wychodzisz z domu z intencją pojścia na koncert danego zespołu bo wiesz ze jest w Twoim zasięgu.
Pytanie ma w pewnej mierze na celu znalezienie odpowiedzi jaki procent z 300-500 osób na widowni to ludzie którzy sa sporadycznymi goścmi a jaki to wierni fani do nabicia na pal A jednocześnie czy gdyby teoretycznie przez 30 lat zespół grał dokładnie ten sam repertuar to (gdyby nie było internetu i Michała Nowaka ) kto zauwazyłby i po jakim czasie ze to ten sam repertuar.
To sytuacja teoretyczna.
Kolejne pytanie to co tak naprawde widz zapamietuje z koncertu - czy widz pamieta konkretne piosenki, czy tylko ogólny klimat, czy może konkretne słowa konferansjera, a moze najbardziej wpadki i zabawne spontaniczne i przypadkowe sytuacje.
Ja osobiscie mam kilka takich koncertów na których z jakiegoś powodu było cudownie (albo fatalnie). Nie pamietam dokładnie co było grane ale pamietam ogólny klimat i pamiętam ze na przykład konferansjer mnie doprowadził do łez smiechu (np Gramat), albo wokalista wprowadził mnie w stan chlipiącego wzruszenia (Gooroo)
Sa takie koncerty o których mówię: "nigdy nie zapomne jak..."
Co tak naprawde po roku dwóch pamietamy z koncertów ulubionych wykonawców?
(PS mam prośbe - na te i podobne pytania zadawane przeze mnie w nowych wątkach nie odpowiadajcie personalnie mnie tylko weźcie udział w dyskusji, bo ostatnio mam wrażenie ze ja zadaje pytanie - co by pobudzić fajne dyskusje na forum a wszyscy YENowi coś tłumaczą, YENowi odpowiadają itd ... cos tam. Mnie nie musicie sie w odpowiedziach zwracac personalnie do mnie jak ja sam czegoś nie wiem to pytam wprost: wytłumaczcie mi... W nowych wątkach najcześciej chodzi mi po prostu zainicjowanie ciekawej dyskusji - taka między innymi rola admina)
Sssciskam yen
To odpowiadając po kolei : 1) jeśli tylko koncert ulubionego zespołu szantowego ( ) już jest w pobliżu, to w 90% przypadków na nim jestem. Powodem nieobecności może być tylko choroba ciężka przykuwająca do wyrka lub bycie gdzie indziej niż "w pobliżu". Zdarzało mi się też jechać trochę dalej niż "pobliże", żeby owego zespołu posłuchać.
2) fakt, po entym razie zauważa się wpadki, ale to powoduje raczej tylko mój uśmiech (zupełnie jak u Jaro), jeżeli powodowałoby to moje rozdrażnienie tudzież ponurą satysfakcję ("o, hehe... pomylił się ale tyle czasu to śpiewa") to uznałabym to za znak, że trzeba sobie dać trochę odpoczynku od zespołu, bo już mnie on nie bawi ani nie porywa. To trochę tak, jak z oglądaniem Panoramy Racławickiej. Byłam kiedyś na wycieczce we Wrocławiu i oprowadzał nas cudowny przewodnik, istna encyklopedia wiedzy, podań, legend, itp. Kiedy dotarliśmy do budynku Panoramy, on przysiadł na ławce na zewnątrz. Na moje pytanie czy nie wchodzi z nami powiedział, że widział to malowidło 5 razy i że za 5tym zaczął dopatrywać się niedociągnięć i "wpadek" malarskich i stwierdził, że nie chce znielubić lub stracić szacuku do tego dzieła. Myślę, że z ulubionym zespołem może być podobnie. Jeśli zaczyna się dopatrywać wyłącznie wpadek, a przestaje się chłonąć całość przekazu, to najwyższy czas na przesiedzenie takiego koncertu gdzie indziej
3) teraz trochę prywatniej. Lubię robić zdjęcia. Wiadomo, że do Tomka G. to mi jeszcze lat świetlnych brakuje, ale co tam, robię to dla własnej przyjemności, a jesli jakaś fotka wyjdzie lepiej, to lubię się nią podzielić. Bywanie wiele razy na koncercie jednego zespołu daje możliwość poznania tych ludzi na tyle dobrze, że wiem jak najkorzystniej ich uchwycić w obiektywie. To jest dla mnie nowe doświadczenie, które zaobserwowałam dopiero po 4 koncercie zespołu, na którym miałam trochę już lepszy sprzęt.
EDIT: literówki
Tym bardziej KAŻDY koncert smakuję z największą przyjemnością, którą "przebić" może tylko rozmowa z zespołem poza sceną pod wpisem Jaro podpisuję się obiema rękami :)
jeśli chodzi o koncerty ulubionego zespołu(ów) to wiadomo.Rzecz jest oczywista - idziemy wtedy kiedy się da ! ale nie zawsze ma się to co się lubi ... I czasami trzeba troszkę postawić na głowie, by na takim koncercie wylądować, ale....... czego się nie robi ;) hehe A kiedy jest sposobność - to się bywa ile wlezie - ja się nawet zastanawiałam kiedyś ...
CO MYŚLĄ sobie tacy muzycy danego zespołu, widząc NON TOPPER jakiegoś delikwenta na swoim koncercie. Koncert w koncert a często i gęsto jeszcze na koncertach wyjazdowych . Cieszy ich to? traktują ich jak przyjaciół ? czy może na zasadzie " no tego to mam już powyżej..." ;)
jest tu wielu muzyków chętnie posłuchałabym tej opinii ;)
a jeśli chodzi o to, co zapamiętujemy koncertów... ja np. oprócz ogólnego "mi podobania się " całego klimatu wokoło zwracam uwagę na to, w jakiej formie jest zespół w relacjach miedzy sobą. To bardzo rzutuje IMO na całokształt. i ważne czy sam zespół odczuwa "fun" z tego co robi w danej chwili, czy po prostu tylko i wyłącznie "JEST" .... Nie zwracam uwagi na potknięcia, pomyłki zapomniany tekst czy tym podobne, to się dzieje z reguły w tak uroczy sposób że aż miło ;) A jeśłi zespół podejmuje się jakiś nowych aranżacji, prezentuje jakiś nowy utwór, to jasne że podoba się bardziej lub mniej . CHYBA że coś jest ogólnie "skaszanione" ... ;) (zdarza się zadziej hehe ;)
ak czesto spotykacie się z Waszymi ulubionymi zespołami na koncertach i jakie sa tego konsekwencje?
Czy rzeczywiście najwierniejszych fanów nalezy nabijać na pal? Podobno po 5 koncercie wyszukują już tylko błędy.
Tak jak pozwala wolny czas i finanse Jeśli koncerty odbywają się w odległości 2h jazdy samochodem (bez szaleństwa na drodze ) i mam wolny czas, to nie ma takiej siły żebym nie pojechała. Kraków, Pszczyna, Częstochowa o SP w Chorzowie nie wspomnę (7 min od miejsca pracy, na drugiego seta zawsze zdążę). Bywa że, pozwalam sobie zaszaleć i jadę na drugi koniec Polski, żeby posłuchać ulubionego zespołu. Po piątym koncercie znam prawie na pamięć słowa nowych utworów . "Wpadki" wykonawców świadczą, w moim mniemaniu, tylko o tym że szantymen też człowiek, a nie myli się tylko ten, który nic nie robi . Mam również możliwość porównania, bo nie ma dwóch jednakowych koncertów, każdy jest inny, pomimo słuchania tych samych utworów. Mam tez parę takich niezapomnianych. Właściwie to pamięta się każdy, tylko trzeba odpowiedniego katalizatora, żeby się przypomniał.
Co do "gruppies" obu płci to jest mi zwykle bardzo miło, gdy na występ przychodzą znajome twarze. Łatwiej się wtedy gra, gdyż mniej więcej wiadomo czego się po ludziach spodziewać. Nie lubię grać do pustej sali, do "kotleta" do ludzi bez emocji. Brak reakcji ze strony publiczności jest cholernie deprymujący. To tyle w temacie "latających za zespołami".
Ale ok zadam pytanie inaczej. ILE razy w zyciu byłes na koncercie ulubionego zespołu.
W sposób doskonały odpowiedź na powyższe pytanie ujął w jednej ze swoich pieśni zespół Ryczące Dwudziestki. W pełni utożsamiam się z poniższym cytatem i jestem szczęśliwy, że mogę z czystym sumieniem i pełnym zadowoleniem powiedzieć
Celem tego pytania jest
UŚWIADOMIENIE FANOM 1) ze obserwują tylko mały wycinek działalności kazdego z zespołów. Warto wybrać się na conajmniej 5-6 róznego typu koncertów zeby wyrobic sobie własne zdanie na temat kapeli.
Nauczyciele muzyki mawiają ze wystarczy pierwszych 14 sekund koncertu żeby wiedzieć czy kapela jest dobra czy nie, ale nie jestem taki szybki w ocenach. Osobiście potrzebuje 3 utworów żeby wyrobić sobie zdanie na temat kapeli. Szczególnie jeśli jest źle nagłośniona można ocenić jej profesjonalizm, pomysł, doświadczenie sceniczne.
UŚWIADOMIENIE WYKONAWCOM 1) że kazdy najmniejszy koncert jest ważny, bo Ci konkretnie widzowie mogą Cię już więcej nie zobaczyć
2) ze zarówno stagnacja w kwestiach repertuarowych (szczególnie na festiwalach) jak i nadmierna "ruchliwość repertuaru" (szczególnie na pojedynczych koncertach) nie jest dobra - trzeba znaleźć złoty środek.
3) podobnie jest z konferansjerką. Warto patrzyć na publiczność. Najwierniejsi fani zwykle siadają blisko sceny. Z czasem można ich twarze rozpoznać. Czasem warto na początku koncertu zapytać - kto z was był już na naszym koncercie?
4) warto pamietać ze różne ważne treści wypowiadane że sceny - warto powtarzać choć wydaje się że były mówione juz 100 razy
Sssciskam yen
warto pamietać ze różne ważne treści wypowiadane że sceny - warto powtarzać choć wydaje się że były mówione juz 100 razy zaiste, warto, za to te mniej ważne, tudzież anegdotkowe warto zmieniać co jakiś czas. Bo nawet jeśli ktoś nie bywa na każdym koncercie danego zespołu, ale powiedzmy raz na rok i po tej rocznej przerwie znów usłyszy tę samą opowiastkę przed tą samą piosenką, to stwierdzi, że albo to jakieś deja vu albo bawiący się w konferansjerkę artysta nie ma więcej pomysłów
Uwaga - niektóre zespoły grają tak rzadko, że trudno być na ich koncertach - np. Qftry, długi czas Paweł Leszoski i DNA. 20-100 koncertów też nie dotyczy wszystkich. Kilka znakomitych kapel gra ok. 10 razy w roku (Hambawenah, Jeże, North Wind).
Niektóre zespoły widziałem ok. 30 razy. Jedne z nich w ogóle mnie nie nudzą - wystarczy, że mają bardzo duży repertuar i raz grają takie, a raz inne kawałki. Odświeżają starocie - niechby i popularne. Oczywiście premiery bardzo wskazane :) Coś dla stałych fanów musi być. Precz ze stagnacją. Inne nudzą mnie jak flaki z olejem - to samo, w tej samej kolejności, z tymi samymi żartami w zapowiedziach - przez bite 10 lat albo i więcej...
Jest parę zespołów, które widziałem mało razy (np. Qftry - czterokrotnie), więc zawsze mam większy dreszczyk emocji :) Wielu moich ulubionych wykonawców nie widziałem nigdy: William Pint & Felicia Dale, Forebitter, Stormalong John... Kilku innych tylko raz: Bob Walser, Tom Lewis...
ze zarówno stagnacja w kwestiach repertuarowych (szczególnie na festiwalach) o tak, stagnacja na festiwalu, a zwłaszcza zagarnie praktycznie tego samego na kolejnych dwóch dniach festiwalu to jakieś totalne nieporozumienie. Zwykle na festiwalach gra się krócej niż na własnym autorskim koncercie, więc na bogów, po co marnować te drugie 30-40 minut na zaśpiewanie tych samych utworów co poprzedniego wieczoru??? Pewnie jakieś 30-50% festiwalowej publiczność kupuje bilety na co najmniej dwa dni koncertów (karnety wychodzą taniej, a jak już się przyjedzie z daleka na festiwal to raczej nie na jeden wieczór), więc usłyszenie drugi raz tego samego może wprawić w lekkie rozdrażnienie. Mnie osobiście takie występy rozczarowują, bo od razu zaczynam się zastanawiać czy dany zespół ma tylko te utowry "przećwiczone", czy po prostu zlewa publikę festiwalową przedstawiając w kółko i to samo. Nie daj Boże festiwalowi towarzyszy jakieś spotkanie pokoncertowe w pubie, tawernie, namiocie festiwalowym i ten sam zespół znów śpiewa to samo... Ja wtedy po prostu wychodzę, bo zaczyna ziać nudą.
w sumie mam jeden ulubiony, ale na pozostale witam rownie czesto.. w niejednej knajpie, w niejednym miescie... zreszta nie liczy sie ilosc a jakosc ;)
Nie zagłosowałam bo nie potrafie tego policzyć nawet orientacyjnie. staram się chodzić na wszystkie koncerty ulubionego występowacza. Jak mam czas i kase (to też wazne bo koncerty kosztuja i to sporo) to chodze na wszystkie a bylo tego bardzo duzo.
A ja chodzę zdecydowanie za mało Brak pieniędzy, problemy z dojazdem i ostatnio także z czasem bardzo komplikują mi wypad na koncert. Kiedyś miałam o wiele łatwiej... Szkoda, że mój facet nie chce ze mną jeździć, co by mi bardzo ułatwiło życie. No ale nie można mieć wszystkiego... Na koncercie mojego ulubionego wykonawcy byłam parę razy, można policzyć na palcach jednej ręki
Raz do roku obowiązkowo to od 2003 roku 6 razy a przez te 6 lat zdarzyło się więcej niż raz do roku. Niestety nie z mojej winy mogliby częściej w Warszawie bywać Do nich mam sentyment, ale tak naprawdę nie mam ulubionego zespołu, u mnie wszystko zależy od nastroju
Szkoda, że mój facet nie chce ze mną jeździć Trzeba zmienić faceta...
Myślę, że najpierw będę próbować go reformować. Byle nie tak jak polską służbę zdrowia :P
A wracając do tematu, to niestety na koncertach ostatnio bywam rzadko (prawie w ogóle), gdyż w najbliższej okolicy albo nikt nie gra, albo dowiaduję się o tym po fakcie. Mam nadzieję, że podczas TTSR odrobię zaległości.
A co, jak reforma nie wypali?
ILE razy w zyciu byłes na koncercie ulubionego zespołu.
Może rzeczywiście należało by załozyć ze festiwal jako przegląd róznych zespołów nie powinien w to wchodzic? Czym innym dla słuchacza jest kilkanaście krótkich wystepów róznych podmiotów na festiwalu a czym innym wybranie sie na jeden pełny koncert jednego podmiotu. Mnie chodziło raczej o to ile razy w życiu wychodzisz z domu z intencją pojścia na koncert danego zespołu bo wiesz ze jest w Twoim zasięgu.
Co tak naprawde widz zapamietuje z koncertu - czy widz pamieta konkretne piosenki, czy tylko ogólny klimat, czy może konkretne słowa konferansjera, a moze najbardziej wpadki i zabawne spontaniczne i przypadkowe sytuacje.
Co tak naprawde po roku dwóch pamietamy z koncertów ulubionych wykonawców?
Pierwsze pytanie jest dla mnie niezwykle trudne, i to wcale nie dlatego, że nie pamiętam, na ilu koncertach ulubionego zespołu byłam, tylko po prostu nie wiem już, który zespół jest moim ulubionym W zasadzie jest kilka zespołów, które lubię tak samo - może z drobnymi odchyleniami to w jedną, to w drugą stronę, ale można je umieścić na tej samej półce - tej najwyższej. No więc, przystawiwszy sobie drabinę i wspiąwszy się na pierwszą od góry półkę, możemy namacać (kolejność przypadkowa):
1) Cztery Refy. Na pełnym ich koncercie byłam dwa razy, parę razy słyszałam ich też na festiwalach. 2) Perły i Łotry/Prawdziwe Perły. Jak wyżej. 3) Strefa Mocnych Wiatrów. Nie wiem, ile razy słyszałam ich na żywo, ale nie skłamałabym, gdybym rzekła - kilkadziesiąt pełnych koncertów i... jeden festiwal . 4) Zejman i Garkumpel. Pełnometrażowy koncert - niestety tylko raz, krótkie występy festiwalowe - kilka razy. 5) Szantana. Jeden pełnometrażowy i jeden pomniejszy występ. 6) Własny Port. Dwa pełne. 7) Banana Boat. Ok. 5-10 pełnych. I to chyba będzie tyle... Gdyby na tę sprawę spojrzeć tak:
ile razy w życiu wychodzisz z domu z intencją pojścia na koncert danego zespołu bo wiesz ze jest w Twoim zasięgu to odpowiem - w zależności od okoliczności przyrody raz do trzech razy w tygodniu
Drugie pytanie - co pamiętam z koncertu? Zazwyczaj ogólny klimat, szczegóły rzadko. Nie zapomnę na przykład, jak w trakcie śpiewania "Burzy" przez wtedy jeszcze Perły i Łotry Adaś wyartykułował swoją kwestię "Czy mogę się posilić" aksamitnym... basem na co reszta zaczęła się tak śmiać, że nie mogli dokończyć piosenki. Co do klimatu, to szczególnie miło wspominam dwa koncerty SMW - jeden urodzinowy z 2007 r. (fan club SMW zawsze coś wymyśli, żeby było klimatycznie i inaczej niż zwykle - wtedy była piękna procesja ze świecami oraz szalone jak nigdy wcześniej i nigdy później pogo pod sceną - oraz słynny skok przez Antka), drugi - w zeszłym roku w GP, w dniu meczu Polska - Niemcy. Było wtedy malutko ludzi, nie było wiadomo, czy SMW w ogóle zagra... ale zagrała. I było tak milutko i rodzinnie. No i Grzywa jako komentator sportowy i "Pieśń skazańca" po trzecim golu dla Niemców (było 3:0 dla nich).
Trzecie pytanie - co pamiętam z koncertu po roku-dwóch? Od ostatniego koncertu Zejmana i Garkumpla, na jakim byłam, minęło 2 lata z górką. Pamiętam taniec na ławce z Dezetą i Grze, przebierańców (Padre Wielebny w sutannie, jakiś pan z nadmuchaną prezerwatywą przypiętą na czubku karnawałowej czapeczki) i super klimat. Stare Dzwony - koncert z nagraniem płyty live. Pamiętam, że SDz grali bite 4 godziny i sypali dowcipem, robili miny, wszyscy - i zespół, i widzowie - bawili się wspaniale razem. No i pamiętam jeszcze to, co opisałam wyżej.
Reasumując: bardzo, ale to bardzo mi brakuje koncertów Zejmana i Garkumpla oraz Betty Blue w Warszawie. Cztery Refy i Prawdziwe Perły też grają tu zdecydowanie za rzadko. Na koniec jeszcze dodałabym pytanie, parafrazując pytanie Yena: ile razy w życiu wyjeżdżasz do innego miasta z intencją pójścia na koncert danego zespołu, bo wiesz, że jest w zasięgu Twoich możliwości finansowych (bilet na pociąg)? Nie licząc festiwali oczywiście. Mnie się to zdarzyło w zasadzie raz (pomijam koncert North Wind w Poznaniu - pojechałam, bo wygrałam bilet; inaczej poczekałabym, aż zagrają w Warszawie) - pojechałam w zeszłym roku na SMW do Bydgoszczy. Byłabym natomiast skłonna pojechać w prawie każde miejsce w Polsce na koncert Zejmana oraz Szantany, także na Betty Blue i Pchnąć w tę łódź Jeża.
O, policzyłem właśnie, wyszło że koncert w sobotę na 25 Kubryku był moim 25 koncertem Czterech Refów Jeżeli zespół gra na festiwalu dwa dni, liczę jako dwa koncerty. Koncertów w tawernie festiwalowej nie liczę osobno (w przeciwnym razie liczba sięga 30).
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|