|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Właściwie na wesele każda pora roku jest piękna, ale lato szczególnie sprzyja takim imprezom. Widzę, że jest coraz huczniej, a weselnicy starają się wciąż zaskakiwac różnymi atrakcjami. Podzielmy się może naszymi spostrzeżeniami, uwagami, Opowiedzmy sobie o weselach w jakich uczestniczyliśmy. Może komuś podsuniemy jakiś pomysł, może skłonimy do przemyśleń?
Dostaję zaproszenia na wesela, takie cudne kartki. Bywa, że na niektórych, a ostatnio na każdym jest wydrukowane gdzies w kąciku "Goście nasi ukochani, my już w domu wszystko mamy..."itd. Sens jest taki, żeby nie kupować prezentów a dać kasę. Jakie to żenujące... Tacy młodzi, na starcie a wszystko mają... Po co im wobec tego kasa, skoro maja mieszkania umeblowane, auta, wczasy co roku. Niech napiszą, ze ni chcą nic, skoro mają wszystko. Byłam kilka dni temu na weselu na ponad 200 osób. Pięknie było, ale to nie mój swiat. Swiat schodzi na psy. Przepraszam psy.
Nie mam nic przeciwko dużym weselom, ale też nie mam nic przeciwko cichym i skromnym ślubom. Uważam, że decyzja w sprawie oprawy uroczystości zaślubin powinna należeć do nowożeńców, którzy powinni też realnie spojrzeć na możliwości finansowe swoich rodziców. Nie widzę żadnego sensu w zadłużaniu się na najbliższych kilka lat po to tylko, żeby "pokazać się" bliższej i dalszej rodzinie i sąsiadom. Sama z takiego powodu nie pozwoliłam mojej teściowej wyprawić wielkiego weseliska i na moim weselu był tylko bardzo ścisły krąg gości.
A moi młodzi wymyślili sobie cichy ślub a po ślubie tylko obiad dla rodziców i świadków. Tak chcieli - tak mieli.
Dawno już na żadnym weselu nie byłam. Ostatni raz z tego co pamiętam to jakieś 15-16 lat temu. Od tego czasy zdarzyło mi się chyba dwa razy być na ślubie w kościele. Tak się złożyło, że wokół wszyscy się pobrali zanim ja "wydoroślałam"
Mama kiedyś powiedziała, że jak będę brać ślub to Ona woli mi wyprawić małe i skromne wesele natomiast woli mnie za całą pozostałą kasę, która normalnie poszłaby na wesele, wyprawić mnie w podróż poślubną. Teraz i ja sobie myślę, że jak już to będzie rodzinka moja i parę najbliższych osób a za całe weselicho będzie musiał wystarczyć skromny obiad w jakiejś knajpce. Ostatnio rozmawiałam z moim braciakiem i siostrą o tym, że się musimy we czwórkę zmówić i razem wesela wyprawić No ale i tak pewnie najszybciej za mąż wyjdzie najmłodsza
Jeśli idzie o prezenty to ja spotkałam się z takimi rozwiązaniami - w jednym młodzi w zaproszeniach napisali, że bardzo proszą o zakup zabawek i książeczek dla dzieci gdyż wszystkie prezenty chcą przeznaczyć dla domu dziecka, natomiast w drugim poprosili o nie kupowanie prezentów tylko o puszczenie kuponów totolotka i przekazanie Im ich.
Bywałam ostatnio na wiejskich, góralskich weselach. Takich, że HEJ! Oni tutaj wychodzą z założenia, że goście muszą dać drogie prezenty, bo wesele huczne. A wesele musi być huczne, bo goście dają bogate prezenty. I koło się zamyka. To ja sobie myślę, że może lepiej byłoby, żeby goście dali skromne prezenty, a pobawili się sami za resztę pieniędzy, tak jak chcą. Bo mnie na przykład te wszystkie huczności nie tylko, że nie odpowiadają, ale nawet są przykre (wcale mi się nie podoba być obściskiwaną w tańcu przez jakiegoś pijaka). No, ale oni lubią się wybawić tak, żeby na drugi dzień mieć chrypę, potarganą suknię i siniaki na łokciach. Wtedy wiedzą, że zabawa była super. Ich wola.
Mnie się podobają wesela z pomysłem, wyszukaną dekoracją. Kiedyś czytałam opis wesela, gdzie wszystko było ozdobione motywem orchidei, kolorystycznie dobrane stroje, dekoracje. W sąsiedniej sali można było pooglądac albumy z fotografiami państwa młodych i archiwalne filmy z ich dzieciństwa. Każdy mógł spędzać czas wedłudg swoich upodobań.
Trochę się obawiam pomysłów moich dzieci na wesela, bo syn na pewno chciałby jak najskromniej, ale przyszła synowa już kombinuje coś bardziej wystawnego. Podsuwam im na youtubie kawałki weselne, może to ich przekona, że to żenada.
A i z tymi skromnymi różnie bywa. Niedawno żenił się kolega, który zawsze się wyśmiewał z tych weselnych tradycji. Miało być skromnie i kulturalnie. Ale jak oglądam zdjęcia, to widzę, że żywioł weselny zapanował nad rozumem i na końcu nawet pan młody już się poddał weselnikom i ich harcom.
To ja sobie myślę, że może lepiej byłoby, żeby goście dali skromne prezenty, a pobawili się sami za resztę pieniędzy, tak jak chcą.
Jak byłam na południu Irlandii to pewien Irlandczyk opowiadał, że taki właśnie u nich jest zwyczaj. Młodzi fundują skromny poczęstunek a później goście bawią się za swoje. I prezenty są skromne
tak to juz jest ze nawet jesli sie nie ma nastroju do zabawy to w miare ilosci spozytego alkoholu wzrasta ochota na zabawę My wlasnie wocilismy do domu po weselu i poprawinach. Wesele na ok. 170 osob, na poprawinach ok.50, muzyka taka sobie, orkiestra co godzine robila przemarsz przez sale weselną zeby pospiewac z goscmi - za pierwszym razem ok ale pozniej juz bylo ciezko to zniesc
Widziałam w telewizji taką debatę o weselach, ile kosztuje, jakie sa niespodzianki, wariactwa itp. No i liczyli, i obliczyli, że ponad 50 tys zł. Dla mnie durne to. Zauważam, że wiele osób poprostu nie uczestniczy w weselach, mimo, że sa zaproszeniu i nawet sa bardzo bliską rodziną. Szkoda, bo to wielka strata. Nie mają kasy na ciuchy, prezent, a wstyd iść byle jak i z byle czym. Przy polskich zarobkach prowincjonalnych to faktycznie ciężko wielu osobom uczestniczyc w tych wystawnych weseliskach. Nie podoba mi się taki huk na weselach, chociaz moje dzieci nie wiem co wymyślą, jak przyjdzie pora... Wolałabym aby za te dziesiąt tysięcy pojechali w podróż dookoła świata. Wrażenia na całe życie i cudna pamiątka. Ale na modę nie ma rady...
Widziałam w telewizji taką debatę o weselach, ile kosztuje, jakie sa niespodzianki, wariactwa itp. No i liczyli, i obliczyli, że ponad 50 tys zł. Dla mnie durne to. Zauważam, że wiele osób poprostu nie uczestniczy w weselach, mimo, że sa zaproszeniu i nawet sa bardzo bliską rodziną. Szkoda, bo to wielka strata. Nie mają kasy na ciuchy, prezent, a wstyd iść byle jak i z byle czym. Przy polskich zarobkach prowincjonalnych to faktycznie ciężko wielu osobom uczestniczyc w tych wystawnych weseliskach.
Julia ta kwota to juz naprawde wielkie weselicho, z roznymi ekstrasami. a co to prowincji to zapewniam Cie ze zdecydowanie częsciej na wesela nie przychodzą ludzie z miasta niz z prowincji - bo tzw. polska wies o ktorej piszesz lubi sie pobawic, prezent - bedzie dany od serce a nie z musu jak to czesto jest w miescie, a ubranie - bardziej gustowne i dopasowane do imprezy niz u tego "miastowego". Po ostatnio weekendowym weseli i poprawinach wiem co pisze
Wypowiem się bo jestem w temacie, moje za trochę ponad miesiąc ja nie chciałam jakiegoś hucznego wesela, wystarczyło by mi małe przyjęcie w gronie najbliższej rodziny. Za to mój narzeczony powiedział, że to raz w życiu i chce mieć wesele na dużo gości. Będzie jakieś 120, z czego 100 z jego strony. Z mojej nie wiem czy z tej 20 będzie z 10 osób bo większość już przy noszeniu zaproszeń powiedziała, że nie przyjedzie. Powód? zbyt daleko, brak pieniędzy itd. Wszystko załatwiamy sami i sami też w większości finansujemy . Jak będzie, tak będzie, czas pokaże. I tak wszystkich gustów się nie zadowoli ale to nasz dzień i mam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić
Czego Wam szczerze życzę
u Moniki za ok. miesiąc a u nas tydzien po niej tez na poczatku chcielismy tylko obiad dla najblizszej rodzinki, ale to moi rodzice zaproponowali zeby zrobic na ok. 100 osob, z czego 80 osob jest z mojej strony, kilka od Revana i troche wspolnych znajomych. Większosc finansują moi rodzice, ja nie chce zadnych ekstrawagancji - teraz na weselu byla fontanna czekoladowa i ludzie wcale nie byli zainteresowani tym wynalazkiem.
Nasze Panny Młode pewnie teraz przygotowują się do najważniejszego dnia w życiu. Zostało już bardzo niewiele czasu ...
Przygotowania Panny Młodej
Świetny filmik, przypomniał mi się mój dzień i łezka mi się zakręciła. Wszystko bym dała, żeby móc przeżyć to jeszcze raz
Jeśli idzie o prezenty to ja spotkałam się z takimi rozwiązaniami - w jednym młodzi w zaproszeniach napisali, że bardzo proszą o zakup zabawek i książeczek dla dzieci gdyż wszystkie prezenty chcą przeznaczyć dla domu dziecka, natomiast w drugim poprosili o nie kupowanie prezentów tylko o puszczenie kuponów totolotka i przekazanie Im ich.
Ostatnimi laty, spotykam się z takimi rozwiązaniami o których Gosiek piszesz, ale jeśli chodzi o kupowanie kwiatów! Jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby młodzi dobrowolnie zrzekli się prezentów W sobotę byłam na góralskim weselu i tylko cepry dają wiązanki nowożeńcom
Dzieci, jak przychodzi co do czego, nagle stają się bardzo przywiązane do tradycji I jak tu nie wyczyścić portfela na "odchodne"? Jestem świeżutką teściową i w tym całym przedweselnym ambarasie, przeraził mnie fakt, że kupę kasy musieliśmy przeznaczyć na noclegi (dwie doby) dla gości. Czasami uda się, że rodzina mieszka w kupie i zorganizuje sobie transport autokarem. Nam się nie udało. Na dodatek sami korzystaliśmy z hotelu
Filifionko, życzę Ci skutecznego obrzydzania Na pewno usłyszysz nieśmiertelne "Raz w życiu" Od paru lat, w ten deseń, urządza się osiemnastki. Dialbi wiedzą, co jeszcze "Raz w życiu"...
Ostatnio czytalam skargę pewnej przyszłej teściowej, której dzieci samodzielnie organizowały własne wesele, pokrywając wszystkie koszty. Ponieważ wesele było w Niemczech, gdzie młodzi mieszkają, zafundowali zaproszonej rodzinie z Polski 3 noclegi w hotelu, gdzie odbywało się wesele. I co się okazało? Że rodzina była oburzona, że tylko 3, że na tak krótko to im się nie opłaca przyjeżdżać. Jak dla mnie pełne zaskoczenie. Moja siostra była ostatnio na weselu na drugim końcu Polski i nikt się nie martwił w jaki sposób się tam dostanie i gdzie będzie spała.
Uwaga! Najtańsze wesela (czyt. śluby) w Las Vegas. Nikt nie przyjedzie...
Ten pomysł też swoim podsunęłam
Życie zaskakuje, niczego nie można być pewnym
U nas nie do pomyślenia. Wszyscy by okrzyknęli młodych skąpcami, a nawet by się poobrażali. Wiem coś o tym, bo słyszałam takie komentarze po paru skromniejszych weselach w rodzinie. Czasem mam wrażenie, że wesela są tylko po to, żeby potem mieć o czym plotkować i obgadywać. :P
Zgadzam się z Tobą Filifionko. Przypomniał mi się własny ślub i....poobrażana rodzina męża, bo nie zrobiliśmy wesela tylko skromne przyjęcie w domu. A jak przyjęcie w domu to wiadomo, że sto osób się nie zmieści, więc zaprosiliśmy tylko tych, z którymi byliśmy w najblizszych stosunkach (niekoniecznie byli z najbliższej rodziny). Obraza była tak wielka, że teść przyszedł tylko do koscioła i na nasze przyjęcie "się wypiął" . Powód...? Nie zaprosiliśmy wszystkich jego siedmiu braci z rodzinami . A mąż sam powiedział, że z niektórymi z wujków to widział się iks lat temu i nie utrzymują żadnych kontaktów. Ciekawe jak sobie zaplanuje moja córka. Narazie ślub planują za dwa lata, bo będą finansować sami i muszą na to uzbierać.
U mnie nikt się nie obraził. Ani 30 lat temu, ani teraz.
:hmm: U mnie nikt się nie obraził. Ani 30 lat temu, ani teraz. Kwestia ludzkiej mentalności. Wiem, że w mojej rodzinie nikt by się nie obraził. Za rodzinę męża już bym nie zaręczyła
Masz rację. Rodzinie mojego męża też przyszło to nieco trudniej
Nie zaprosiliśmy wszystkich jego siedmiu braci z rodzinami . A mąż sam powiedział, że z niektórymi z wujków to widział się iks lat temu i nie utrzymują żadnych kontaktów. Ja uważam, że jeśli z kims z rodziny nie widziałam się naście albo dzieścia lat to i na weselu się beze mnie obejda, albo ja bez nich. To durne aby utrzymywac kontakt tylko poprzez wesela i pogrzeby.
Niedawno uczestniczyłam w dyskusji na temat usadzania gości na weselu. Niedlugo szykuje się w rodzine wesele i młodzi wymyślili karteczki z miejscami, żeby przemieszać rodziny. I tak rozmawialiśmy czy to dobry pomysl...? Moim zdaniem niekoniecznie. Rodziny, jak będą chciały to się i tak zaprzyjaźnią (zwłaszcza jak się poleje "woda rozmowna" ), a takie uszczęsliwianie na siłe towarzystwem kogoś, kto może akurat nie przypaść do gustu, może zepsuć całą zabawę. Z tego co słyszałam to z tych zaproszonych gości, z którymi rozmawiałam, nikomu ten pomysł się nie podoba. I wygląda na to że tylko młodzi tak sobie wymyślili. Zobaczymy co z tego wyjdzie... Nigdy nie byłam na tak rozplanowanym weselu. A Wy mieliście takie doświadczenia z przydziałowym towarzystwem na weselu ?
Rozplanowanie usadzania gości wydaje mi się bardzo dobre na wszelakich przyjęciach. W przeciwnym wypadku kończy się to "walką o miejsca", gdzie silniejsi rzucają się w lepsze okolice i "zaklepują" miejsca swoim znajomym. Przypomina mi to trochę weselną zabawę w "brakujące krzesło" A potem wygląda to dopiero bez sensu, jak ostatni goście siadają gdzie popadnie, często z zupełnie nieznanymi sobie osobami. Oczywiście usadzanie jest niebezpieczne dla gospodarzy, że ktoś się obrazi, że posadzono go nie tam gdzie chciał i nie z tymi, z kim chciał. ale to już w tym powinna być głowa gospodarzy, każde miejsce powinno być bardzo przemyślane. Natomiast mieszanie rodzin jest troszkę problematyczne... Ja bym proponowała sadzanie grupkami,mieszając rodziny, ale żeby jednak każdy miał koło siebie również kogoś znajomego.
w sumie wesele mielismy niedawno i wiem ze robienie tzw. miejscowek jest bez sensu bylam na weselu gdzie pierwsi goscie jak zobaczyli gdzie siedza, w ktorym miejscu sali zmieniali ustawienie karteczek - co region to inny obyczaj........
Jestem za karteczkami.Jak w zeszłym roku syn brał ślub to wręcz namawiałam mlodych aby zastosowali karteczki, ale nie chcieli.Usadzanie gości powiodło sie bo miejsca bylo sporo i nie było walki o krzesla. Karteczki pozwalają posadzić gości odpowiednio do wieku... nie ma nic gorszego gdy np.tacy dziadkowie siądą wśród rozbawionej młodzieży.Córka była u koleżanki na weselu gdzie były karteczki i była szalenie zadowolona.Młodzi doskonale znają swoich gości i można ich tak posadzić aby wszyscy byli zadowoleni.
U mojego syncia też karteczki były i pochwalam ten sposób usadzania gości. Oczywiście, trzeba wcześniej przemyśleć jak dobrać gości. I podobało mi się jeszcze coś. My, rodzice, wcale nie siedzieliśmy obok młodych, nawet nie obok siebie. Młodzi wśród zaprzyjaźnionej młodzieży! Rodzice młodej ze swoją rodziną, my ze swoją. Było super. Nie brakowało okazji, by rodziny się poznały.
Ciekawa jestem jakie będą moje spostrzeżenia po takim "karteczkowym" usadzeniu. Narazie jestem dość sceptyczna, ale może się okaże że spodoba mi się taki pomysł.
Mam wesele za sobą . I muszę przyznać uczciwie że w tym wypadku pomysł z karteczkami był dobry. Może poprostu młodzi dobrze dopasowali sąsiadów. Nie wiem czy wszyscy byli zadowoleni, bo mogę tylko mówić za siebie, ale były dwa wielkie stoły ustawione w literę L i przy jednym jedna rodzina, przy drugim druga. Były delikatne przemieszania rodzin, ale to pewnie jak już miejsc brakło w swoim gronie to sadzali w drugim. My byliśmy bardzo zadowoleni. I z towarzystwa i z zabawy. Nogi mnie dziś tak bolą, że chodzę jak kaleka, ale wytańczyłam się za kilka miesięcy. Nawet przyznam nieskromnie, że obecna Pani fotograf powiedziała, że chyba my dwoje najlepiej tu wywijamy z całego towarzystwa i że podziwia naszą kondycję . Ale ja uważam, że wszyscy się naprawdę świetnie bawili i tańczyli wcale nie mniej. Wróciłam ze spuchniętym kolanem i podejrzewam przeciążone torebki stawowe. Ale może mi przejdzie . A ozdobne karteczki z naszymi nazwiskami zabrałam sobie na pamiątkę :P
No to gratuluję dobrej zabawy
Słyszałam o takim zwyczaju. Ba !, Nawet na poprzednim weselu, 2 lata temu, tak nas obdarowano. Byłam bardzo zdziwona, bo spotkałam się z tym pierwszy raz. Były to migdały w cukrze, pakowane chyba po 3 sztuki w takich maleńkich ozdobnych siateczkach. No i z przyczepioną karteczką z podziękowaniem od Młodej Pary. Tak mi się podobał ten woreczek z migdałam, że zjadłam je po długim czasie . Tym razem też był jakiś słodki poczęstunek dla gości ślubnych, którym częstowano podczas składania życzeń, ale ja się nie załapałam, bo był tłum ludzi i po złożeniu życzeń odeszłam w drugą stronę nie wiedząc, że czymś częstują. Dowiedziałam się dopiero potem. Bardzo miły zwyczaj, ale prawdę powiedziawszy zawsze po takiej imprezie, jak już odeśpię, mam ochotę na takie weselne ciasto. A tu nie ma...:(. Jak nie rozdają przy wyjściu to samemu nie wypada brać przecież. I zawsze żałuję, że nie mam miejsca w żołądku na spróbowanie wszystkich specjałów
Ciasto i flaszka, owszem, słyszałam. Prezent dla gości? Dodatkowy kłopot dla młodych i wydatek. Prawdopodobnie się przyjmie, firmy, które się tym zajmują nie odpuszczą.
Syn był ostatnio na weselu swoich znajomych i przyszedł zdezorientowany. To młodzi ludzie, dość awangardowi, ona-dziennikarka, on-muzyk rockowy, obracają się w takim nowoczesnym środowisku młodzieżowym. A tymczasem wesele typowo biesiadne, disco-polo, panna młoda w falbankach i takie klimaty. Na zdziwienie znajomych z ich środowiska, tłumaczyli, że to wszystko dla rodziny. Podobne słowa usłyszałam na weselu kuzyna męża, kiedy młodzi mówili, że to wesele dla gości jest, a oni jakoś się przemęczą te 2 dni. I ja się pytam: to dla kogo to wesele? Przecież to święto młodej pary, to oni powinni spędzić ten dzień w jak najprzyjemniejszy sposób. A nie liczyć minuty do końca. Zresztą to "dla gości" też bywa złudne. Często słyszę, że ktoś "musi iść na wesele". Tak mu się nie chce, ale musi.
Na weselu spotykają się dwa, czasami trzy pokolenia. Musi być tak, jak jest. Męczą się wszyscy, ale na nagraniach tego nie widać
Męczą się wszyscy, ale na nagraniach tego nie widać
Ojej! A nie przesadzacie troszkę?? Raczej nie bywam często na weselu, ale na tych, na których udało mi się być nic podobnego nie zauważyłam. Na weselu przeważnie jest kilka pokoleń rodziny, ale o to przecież chodzi. Myślę, że to zależy od samego człowieka, czy umie się bawić. A przy dźwiękach disco polo można nieźle zaszaleć i co najważniejsze i starsi i młodsi się nie nudzą.
A nie przesadzacie troszkę??
Chyba nie
A ja się tutaj zgadzam z Bettiną. Jeśli ktoś naprawdę nie ma ochoty, nie lubi takiej "przaśnej" muzyki to przecież naprawdę nie musi iść. Najgorsi są tacy goście co idą niby z przymusu, na wszystko kręcą nosem, a potem obgadują na prawo i lewo. Prawda też jest taka, że jednym z celów wesela są tańce. A jakoś nie wyobrażam sobie tańców przy np jazzie (bo załóżmy, że młodzi taką muzykę preferują). Chyba sami nawet by jej nie wybrali jako weselnej. Nie oszukujmy się - Disco Polo można lubić lub nie, ale do zabawy nadaje się idealnie. Byłam na niejednym weselu i zawsze ubawię się do upadłego. I wcale nie z alkoholem (na tym ostatnim przez całą noc wypiłam TRZY kieliszki wina). Za to nogi bolały mnie do wtorku. Idąc na zabawę z tańcami nastawiam się rozrywkowo, zabawowo i potrafię się wytańczyć nawet przy kiepskiej muzyce.
A to, że młodzi często mają inne plany zamiast wesela i robią je tylko dla rodziny - to już inna sprawa. Ale wydaje mi się, że nawet jak grymaszą to potem i tak się cieszą i dobrze bawią i mają co wspominać.
A co to znaczy "umieć się bawić"? Niektórzy na przykład zarzucają mi, że nie umiem się bawić, bo nie piję litrami alkoholu. Słyszałam nawet zdanie, że "kto nie pije, ten kapuje".
Chyba nikt z Was tak często jak ja nie bywa na zabawach bez kropli alkoholu. Zaręczam Wam, ze można wyśmienicie się bawić bez wspomagaczy. Słyszałam opinie "nieabstynentów", którzy bawili się na naszych zabawach - są zdumieni jak można bawić się do białego rana bez kropli alkoholu.
Jeśli ktoś naprawdę nie ma ochoty, nie lubi takiej "przaśnej" muzyki to przecież naprawdę nie musi iść.
To akurat nieprawda. Są sytuacje, kiedy odmówienie uczestnictwa w weselu jest wielką obrazą.
Chodzi o to, że nie spędzają tego dnia tak, jak by sami tego chcieli. A moim zdaniem powinni, bo to ich święto.
Z tym jak nabardziej się zgadzam. I wręcz uważam, że jeśli młodzi wesela wogóle nie chcą, albo wyobrażają je sobie inaczej to powinno się im ustąpić. Niekiedy trudno jest znaleźć kompromis, bo sama się spotkałam z tym, ze rodzice młodych najbardziej naciskali na wesele, a młodzi mieli to "gdzieś". Ale wydaje mi się, że to w dużej mierze kwestia finansowa odgrywa rolę. Wiadomo, wesele=wydatek. I to duży. A młodzi by woleli pieniądze wydać inaczej. Jak ktoś ma finansów pod dostatkiem to i wesele urządza z ochotą, tak żeby wszyscy byli zadowoleni, bo nie musi się "szczypać z groszem" a i na urządzanie się po ślubie wystarcza.
Ale wydaje mi się, że to w dużej mierze kwestia finansowa odgrywa rolę.
Niekoniecznie. Zresztą w wielu wypadkach koszty wesela pokrywają rodzice, a pieniądze prezentowe biorą młodzi, więc im to tylko na rękę jest.
I wiem, że jeśli odmówię, to będzie to odebrane jako afront. Wiele razy się nasłuchałam jak obgadywali tego czy owego, że proszę, jaki to ważny, nie przyszedł na wesele, pogardził. Pewnie kasy poskąpił, albo za wielki z niego pan, żeby zadawać się z nimi.
Ludzie mają języki jedni krótsze, drudzy dłuższe. Taka ludzka natura. Jak świat światem będą mówili, a to jak i co powiedzą zależy już wyłącznie od ich kultury osobistej.
No cóż...jeszcze się taki nie urodził, coby wszystkim dogodził....
Bywałam na weselach nie raz i nigdy nie grymasiłam, ze jest to dla mnie jakiś przykry obowiązek. Wręcz przeciwnie. Zawsze uważyłam to za wyróżnienie ze strony młodych, a wyjście za dodatkową atrakcję. I naprawdę dziwi mnie podejście typu "nie chcę ale muszę". Ale w końcu nie wszyscy lubią takie imprezy więc mają prawo być niezadowoleni z zaproszenia.
A niezależnie od tego... Dla mnie kazda okazja do zabawy i tańca jest dobra. I jeszcze chyba nie zdarzyło się, żebym się źle bawiła na jakimś weselu. Jeśli zdarzały się sytuacje, które mi się nie podobały (np. raz , w upały, zanim zasiedlismy do stołu to wędliny i galarety już się nie dawały do jedzenia) to wiem, że "wpadki mogą się przytrafić" i młodym też jest przykro jak coś wyjdzie "nie tak", więc nie obgaduję złośliwie na prawo i lewo. Poprostu przechodzę nad tym do porządku dziennego i....bawię się dalej.
Raz musiałam odmówić, bo...nie miałam z kim iść, a źle bym się czuła sama. I mimo próśb panny mlodej (koleżanka) podziękowałam za zaproszenie. Dałam potem symboliczny prezent i o żadnej obrazie nie było mowy.
Wszystko zależy od tego, kto jaką zabawę lubi. Właśnie to miałam na myśli, poruszając temat wesel. Zapewne większość gości bawi się świetnie i jest to dla nich duża atrakcja. Miałam na myśli młodych, którzy nie zawsze w tym gustują (choć znam takich, którzy byli zachwyceni takim weselem). Czy jeśli jednak to nie w ich guście, to powinni sobie sprawić przyjemność i bawić się po swojemu, czy poświęcić się dla gości?
Czy jeśli jednak to nie w ich guście, to powinni sobie sprawić przyjemność i bawić się po swojemu, czy poświęcić się dla gości?
Żadnych poświęceń dla gości, bo to jest ich wesele. To oni zamawiają orkiestrę chociaż faktem jest, że dla gości, ale przede wszystkim dla siebie, według swoich upodobań i gustu.
Orkiestra weselna to oddzielny temat. Często bywam świadkiem, jak wymiguje się od roboty. Polega to na tym, że zmęczy tancerzy grając ciągle tak szybkie kawałki, że podskakiwać już nie ma siły i ogłaszają długie przerwy Raz byłam świadkiem jak znajoma góralka, głośno i bez ogródek , zwróciła muzykom uwagę, że nie płaci im za siedzenie Druga rzecz to tzw. konkursy, również prowadzone przez grajków. Ich poziom jest żenująco niski Taki taniec młodej z wałkiem do ciasta między nogami, zbieranie przez młodego owoców ułożonych młodej na "czułych" miejscach i inne tego typu zabawy wcale nie śmieszą
Ja w tą sobotę mam ślub kościelny i wesele swojej siostry rodzonej. Razem z moim mężem będziemy świadkami. Ciekawe jak zachowa się ich dwuletni synek a mój chrześniak chyba ktoś będzie musiał zaopiekować się nim i stać przed kościołem bo inaczej ceremonia będzie zakłócona
Byłam niedawno na takim ślubie, gdzie panna młoda była już mamusią trzylatka. Po prostu zostawili dziecko pod opieką jakiejś cioci, nie zabrali go ze sobą. Nudziłby się nie tylko na ślubie, ale i na weselu, gdzie byli sami dorośli. Myślę, że to było dobre rozwiązanie i wcale nie unik, bo w czasie jednej z przemów wyraźnie o nim wspominano. W ogóle nie jestem entuzjastką małych dzieci na weselu. Może dlatego, że niedawno spędziłam pół wesela na pilnowaniu bratanicy męża, której rodzice zapomnieli, że przyszli na zabawę z małym dzieckiem. Przy okazji widziałam co puszczone samopas dzieci wyprawiały (wspinanie się po oknach, ganianie po ulicy itp)
A zabawy weselne? No toż to rewelacja i beczka śmiechu, uwielbiam oglądać je youtubie
Ja też nie jestem zwolenniczką małych dzieci na takich imprezach. Oliver będzie na ślubie, ale pod kościołem pilnowany przez wujka, potem ma miejsce na sali weselnej obok mamy, taty i nas świadków, zobaczymy jak to będzie. Siostra ma w tam apartament dla nowożeńców. Kiedy mały się zmęczy uśpią go a pilnować go będzie babcia (mama młodego).
Co do zabaw weselnych...lubię ( te bez przesady) popatrzeć i się pośmiać, ale nigdy nie biorę w nic udziału
Też byłam niedawno na weselu gdzie para młoda już miała 3-letniego synka (byli po ślubie cywlnym). Chłopczyk był bardzo przejęty całą sytuacją. Ubrany w elegancki garnitur, "pod muchą", siedział z dziadkami i obserwował rodziców. A potem wraz ze stangretem powoził bryczką wiozącą Młodą Parę na wesele . I na weselu też się bawił. Krócej niż dorośli, bo położono go spać, ale nie był specjalnie uciążliwy. Przynajmniej tak mi się wydaje... . Może opiekujący się nim by byli innego zdania... A co do różnych konkursów i zabaw weselnych to też nie przepadam...Jak się inni bawią to prosze bardzo ale sama nie lubię. No i, ponieważ jestem stanu wolnego to zawsze jestem wręcz wypychana do "łapania wianka"(albo wiązanki), razem z panienkami po naście lat. Ale się nie daję . Jak nadchodzi moment tego obrządku to staram się uciec np. do toalety, albo chowam za gośćmi, albo wręcz mówię NIE.
I już po imprezie było świetnie. Olivierek był trochę wystraszony, ale opiekowali się nim wujkowie i dziadkowie. Ślub przespał w kościele, więc obyło się bez płaczu. Nie wspomnę o tym jak my się wymordowaliśmy, 33 stopnie, pot lał się strumieniem. Jedyna ulga była tylko w samochodzie młodych i na sali weselnej. Wrzucam dwa zdjęcia.
No, już miałam się dopytywać jak tam mały dal radę Ale jak widać przy dobrej organizacji da się to zrobić. A zdjęcia piękne Pewnie jak i cała uroczystość.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|