|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Mam pytanie czy któraś z Was odchudzała się może na diecie 1000 kalorii? Już drugi tydzień ograniczam codziennie swoje posiłki do 1000 kalorii. Jak na razie jestem bardzo zadowolona. Staram się jeść 4 posiłki dziennie o 7.00, 10.00, 13.00, 17.00, często i mało. czuję się świetnie i chudnę. W najbliższym czasie chcę wprowadzić jeszcze do tego gimnastykę ( pilates). Muszę zrzucić parę kilo bo za 4 miesiące nasz ślub. Zwłaszcza, że przybyło mi przez zimę parę kilo.
Myślę, że jeżeli konsekwentnie będziesz się tego trzymać to efekt murowany. Ja tez powinnam się zabrać za siebie
Monika kiedy slub? Ja obecnie jestem na diecie vitalii smacznie dopasowanej bo tez za 4 mies nasz slub
co do diety, swego czasu (jak byłam jeszcze w Krakowie) chodziłam do lekarza w Centrum Leczenia Otyłości - tam dostałam dietę 1200 kalorii - i powiem tak - to skutkuje
chodzi głównie o to aby jeść mniejsze porcje, często (4-5 razy dziennie) i regularnie, no i oczywiście nie zważać na to, że czasami waga staje w miejscu (wtedy zazwyczaj zmniejsza się obwód)
Oooo, gratuluję Miki nasz ślub jest dokładnie 1 sierpnia
A co to za dieta jeśli mogę wiedzieć Miki?
ooo a my tydzien pozniej 08.08 a dieta dpasowana kalorycznie do wagi, w moim przypadku 2000 kcal, 4 posilki dopasowane z tym co lubie, ale np. jem schab z truskawkami ale na ostro z imbirem ktory rozogrzewa zołądek i przyspiesza spalanie i jak na razie 4 kg mniej
Gratulacje Miki
Ja też chciałabym wiedzieć co to za smaczna dieta
dziękuję za gratulacje i gratuluję Monice a dietka - skusilam sie na reklamowaną stronę vitalii, weszlam, zrobilam analizy, i zdecydowałam sie na zakup diety, w sumie probowalam tyle specyfikow i diet..... moze sie w koncu uda
I moje gratulacje Miki. O ślubie Moniki wiedzielismy, bodajże od Walentynek, a Ty chowałaś to w głębokiej tajemnicy. Dziewczyny - piszcie, prosze coś więcej o swoich dietach. Mnie też przydaloby się zrzucić co nieco.
mielismy taki chytry plan zeby o naszym slubie z Revanem powiadomic w odpowiednim czasie
a dieta - z tego co czytalam i sie nasluchalam to nie polecam kopenhaskiej
gratulacje dziewczyny - trzymam kciuki żeby wszystko poszło zgodnie z Waszymi planami
mielismy taki chytry plan zeby o naszym slubie z Revanem powiadomic w odpowiednim czasie
Bardzo dobry czas
no nie to mialo byc za jakies 2 mies
No co Ty, taka radosna nowina w sam raz na odrodzenie knajpki
chodzi głównie o to aby jeść mniejsze porcje, często (4-5 razy dziennie) i regularnie, no i oczywiście nie zważać na to, że czasami waga staje w miejscu (wtedy zazwyczaj zmniejsza się obwód)
Właśnie, właśnie, dietetycy cały czas krzyczą żeby jeść często a mało. Pięć posiłków o tych samych godzinach. Chudnie się wtedy zdrowo i chyba nie ma potem efektu jo - jo.
Odchudzałam się na Kopenhaskiej, schudłam 7 kilo, ale tylko za pierwszym razem. Bardzo ciężko jest ją przeprowadzić bo cały czas odczuwa się głód. Za mało jest w niej posiłków bogatych w błonnik, który daje nam uczucie sytości.
Teraz sama opracowuję sobie menu. Staram się jeść różne potrawy, urozmaicone, żeby nie odczuwać monotonii odkrywam przy okazji co ile ma kalorii, czasami jestem zaskoczona miło i nie miło
a do dietki obowiązkowo woda i herbatka zielona i czerwona no i ruch ja codziennie jezdze na rowerku stacjonarnym
Westo skoro uwazasz ze to dobra nowina na odrodzenie Knajpki to sie cieszymy
Nie mogło być lepszej
Staram się jeść różne potrawy, urozmaicone, żeby nie odczuwać monotonii odkrywam przy okazji co ile ma kalorii, czasami jestem zaskoczona miło i nie miło Ja mam do lodówki doczepioną magnesikiem Tabelę kalorii dołączona do Gazety Wyborczej w związku z akcją "Polacy odwagi". Ale odchudzanie zaczynam dopiero po Świetach Wielkanocnych. Nie mam aż tak silnej woli..
Ja także się bardzo cieszę z tych wspaniałych wiadomości Gratuluję : A co do diety, to stosowałam ich mnóstwo, zwykle z miernym skutkiem. Ostatnio wpadłam jednak na skuteczną. Mnie jest ją ciężko stosować, bo pracuję w niewymiarowym czasie, i często nie mogę zaplanowac dnia. Ale jak mam trochę luzu, to się za nią biorę i skutkuje. A co najważniejsze, jak się trochę odpuści, to waga nie wraca tak szybko, najwyżej nie spada.
Zasady są dość proste: liczenie kalorii, powinno być około 1200 dziennie. 5 posiłków, każdy powinien się składać z białka, węglowodanu złożonego i jarzyn. 2 litry płynów dziennie (oczywiscie jeśli coś poza wodą, to doliczamy do limitu kalorii), pół godziny ciągłego wysiłku. Minimum tłuszczu i cukru. Mało owoców (cukier), dużo jarzyn.
Wytłumaczono mi dlaczego te 5 posiłków. Organizm nie może być głodny, bo wtedy przestawia się na oszczędne spalanie. Dlatego często trzeba jeśc i dużo pić.
jesli jedzenie to nie czesciej niz co 3-4 godz woda, herbata nieslodzona mają bardzo podobną kalorycznosc
"Uzupełniaj płyny znajdujące się w diecie poprzez dodatkowe wypijanie wody mineralnej niegazowanej lub niesłodzonych słabych naparów herbaty. Ilość płynów nie powinna być mniejsza niż 1,5-2 litrów dziennie.
Unikaj kawy. Kawa jest używką. Pobudza działanie układu nerwowego, działa drażniąco na żołądek, odwadniająco, podnosi ciśnienie, osłabia wchłanianie niektórych składników pokarmowych itp. Jeśli nie masz żadnych problemów zdrowotnych związanych z jej wypijaniem, to na 1-2 filiżanki niezbyt mocnej kawy bez cukru dziennie możesz sobie pozwolić. Dodawanie do kawy zarówno cukru jak i mleka podnosi jej kaloryczność. Sama w sobie 1 filiżanka kawy z płaskiej łyżeczki nie wnosi wiele kalorii, dodatek cukru czy mleka (szczególnie skondensowanego) wzbogaca jadłospis w dodatkową energię."
Oj zazdroszczę Wam dziewczyny silnej woli :P Ja na razie nie stosuje żadnej diety-cud, bo zwyczajnie brak mi motywacji ( na razie, mam nadzieję :P) Trzymam za Was kciuki.
ja jeszcze na szczęście nie miałam potrzeby być na diecie... ale zawsze jadłam często, ale małe porcje, tak chyba od małego byłam nauczona i mi zostało do dziś, więc wcinam coś jak tylko poczuję głód i przestaję gdy jestem najedzona (nie przejedzona;) ).
A co do kawy to nie jest taka zła i nawet może pomóc przy odchudzaniu, bo przyspiesza metabolizm.
No właśnie ta kawa bez niej jakoś chyba nie mogłabym się obejść. Lubię ją pić, ale tylko rano co podobno jest złym nawykiem bo nie powinna być pita na czczo. Ale co zrobić jak na pusto mi najbardziej smakuje Choć teraz na diecie 1000 kalorii wypijam ją dopiero po lekkim śniadaniu.
Ja tez nie potrafię obejsć się bez kawy. I niestety wypijam ją na czczo. Mocną i gorzką, bo tylko taka mi smakuje. Wyrzec się jej picia z samego rana? To się chyba nie uda ... Ale jak pisze shameika - moze nie będzie trzeba skoro przyspiesza metabolizm.
Sposoby przyspieszania spalania tłuszczu.
Cięcie się lub pozbywanie nadmiernego tłuszczu to sprawa ściśle zwiazana z ilościa kalorii w diecie. W zasadzie sa dwa podstawowoe punkty rzeźbienia pierwszy to ograniczenie weglowodanów i tłuszczu drugi- dodanie do treningu ćwiczeń aerobowych. ten pierwszy punkt wpływa na ograniczeni kalorii w diecie drugi zwiększa zapotrzebowanie kaloryczne- tzn spalanie kalorii. Troche inne podejście to zwiększenie termogenezy organizmu.Jej zwiekszenie w połączeniu z dieta i aerobami szybko pozwala osiągnąc dobrą rzeźbe. Termogeneza to wytwarzanie ciepła przez żywe organizmy, podczas gdy normalna temperatura człowieka wynosi ok36.6stC kazde jej zwiększenie nawet o ułamek stopnia powoduje zwiekszenie zużycia kalorii przez organizm co pociągnie za sobą zwiększenie spalania tkanki tłuszczowej(proces utrzymania temperatury ciała wymaga spalania tłuszczów).Wiele osób jest tez zdania że podwyższona temperatura ciała powoduje bardziej efektywny anabolizm-nie jest to potwierdzone badaniami klinicznymi, jednak podwyższona temperatura niesie za sobą przyspieszenie metabolizmu(przemiany materii) które powoduje szybszą synteze protein.
1. Jedz częściej O co chodzi? Za każdym razem gdy jesz doświadczasz małe podwyższenie temperatury ciała- termogeneze- wynikającą z przyspieszania przemiany materii.Problem w dietach polega na tym że jesli jemy mniej przemiana materii czesto zwalnia(mechanizm obronny organizmu mający na celu ochrone przed szybką utrata wagi przy niedożywieniu).Rozwiazanie jest proste: wystarczy rozpisac diete na wiecej posiłków(nawet do 8miu 9ciu) przez co utrzymamy wysoki metabolizm i szybszą przemiane materii bez radykalnych cieć w diecie - oczywiście nie chodzi mi o inne rozpisanie diety na mase.
2. Błonnik twój najlepszy przyjaciel. Jeżeli zrzucasz sadełko jedzenie duzej ilości niskokalorycznych warzyw to duzy plus. Kabaczki, brokuły, szparagi, zielony groszek, cukinia, szpinak pomagają trzymac niską ilość kalorii w diecie równocześnie zapełniając żoładek i zawierając duże ilości nierozpuszczalnego błonnika- którego strawienie wymaga wiecej kalorii niż on dostarcza (W przypadku szpinaku stosunek zuzycia do pozyskania kalorii wynosi 9:8). Prostym efektem jedzenia dużych ilosci warzyw jest wpadanie w deficyt kaloryczny. Nie jest to wprawdzie nic wielekigo ale ale w połaczeniu z innymi zabiegami prowadzi bardzo dobrych efektów.
3. Polub ostre jedzenie To nie jest żart. Ostre lub gorace jedzenie przyspiesza metabolizm zwiększając termogeneze. Chilli, pieprz cayenne,surowa cebula, ostre sosy pobudzają uklad nerwowy(pewnie dlatego że instynktownie człowiek bierze taki bodziec jako oznake zatrucia- nie wierzysz? spróbuj nakarmić psa pieprzem- dobrowolnie tego nie tknie) w efekcie czego zwieksza się temperatura ciała i tym samym zużycie kalorii. Wiekszość diet kulturystycznych jest bardzo bogata w proteiny zawierając w sobie dużo drobiu, białka jaj i chudej wołowiny- rzadko jednak zadajemy sobie trud by to porządnie doprawić. Ostre przyprawy nie tylko dadzą nam pare "negatywnych kalorii"(patrz punkt 2) ale także podnoszą walory smakowe likwidując problem monotonności diety ale także przyspieszą metabolizm. Podobnie jak ostre przyprawy działa imbir(ugryź świerzego imbiru a bedziesz wiedział co mam na mysli) jego potencjał termogeniczny naprawde zaskakuje.
4. Bezefedrynowe spalacze tłuszczu. Kofeina jest dość popularnym termogenikiem. Przyspiesza metabolizm stymulując system nerwowy do wydzielania noradrenaliny(między innymi).Problem polega na tym że ten efekt z czasem zanika stad tez powinniśmy sobie kofeine w tabletkach czy tez po prostu silne kawy zaoszczedzić do fazy rzeźbienia- picie jej przez cały rok zmniejszy efekt termogeniczny lub kompletnie usunie. Kofeina z weglowodanami nie jest wyjątkowo dobrym połączeniem. Kofeina przyspiesza uwalnianie kwasów tłuszczowych z tkanki tłuszczowej co za tym idzie przyspiesza ich spalanie. Trik polega jednak na tym ze kofeina/kawa na pusty żołądek działa ale jak dorzucimy jakieś węglowodany(bułka, owsianka czy po prostu posłodzenie kawki) organizm odpowie wydzielając insuline która zniweluje efekt uwalniania kwasów tłuszczowych. Są jednak sposoby jak temu zaradzić: a) Pijemy kawke na czczo i czekamy przynajmniej godzine ze śniadaniem. b) Wypijamy kawke i wskakujemy na bierznie(czy też jakie kolwiek inne aeroby) c) Zrobić sobie mixa(niezmiksowany też może być jak ktoś lubi grudy) z odrzywki na białku serwatkowym i kawy rozpuszczalnej i spożywać przed treningiem aerobowym, węglowodany spożywać już po treningu(w sumie to najlepsza pora by uzupełniać glikogen).
Innym środkiem jest zielona herbata- zawiera wprawdzie mniej kofeiny niż kawa za to zawiera polifenole nazywane katehinami które przyspieszają dodatkowo metabolizm. Większość dobrych suplementów do spalania sadełka zawiera mieszankę katehin i kofeiny by zwiększać tym samym spalanie kalorii.
5. Przejadanie jest dobre. Pewnie teraz myślicie że mnie popaprało- już tłumacze. Sztuka polega na tym by mieszać dni w których przejadasz z tymi w które niedojadasz. Rzecz w tym że jeżeli spożywamy więcej kalorii niż potrzebujemy nie wszystkie są odkładane jako tłuszcz- cześć z nich powoduje silny wzrost termogenezy i co za tym idzie przyspieszenie metabolizmu. Najlepszym sposobem na wykorzystanie tego jest wrzucenie po 3 dniach "niskoweglowych" jednego dnia którego przyjmujemy duże ilości węglowodanów. W fazie niskowęglowodanowej jemy 2g białka i 2g węglowodanów na kilogram masy ciała poziom tłuszczu trymamy w tym okresie tak niski jak tylko nam sie uda. W dzień "wysokowęglowodanowy" jemy 2,5-3g weglowodanów na kg Masy ciała nie zmieniając ilości przyjmowanych białek i tłuszczy. Efekt: ten jeden dzień wysokowęglowodanowy podnosi nam metabolizm na czas do 24-36godzin przez które bedziemy lepeij spalać tłuszczyk w dni niskowęglowe (jeżeli dodajemy dzień wysokowęglowodanowy częsciej niż co 4ty dzien efekt zanika).
6.Niancyna. Żeby to dobrze zrozumieć wyobraźcie sobie zimowy dzień, stoicie w ciepłej zimowej kurteczce i nie marźniecie, wasze ciało nie traci ciepła. Jednak jak tylko zdejmiecie kurtke temperatura waszego ciała zaczyna spadać a wasze ciało próbuje tę stratę wyrównać drżąc i trzęsąc się by wytworzyć dodatkowe ciepło- klasyczna termogeneza. A teraz do niancyny- jest to po prostu witamina z grupy B która powoduje rozszerzenie naczyń krwionośnych co znacznie wpływa na oddawanie ciepła do otoczenia. W efekcie żeby podtrzymać stałą temperature ciała organizm musi spalać wiecej kalorii. Dawka niancyny w granicach 15mg dwa razy dziennie wystarcza by osiagnąć ten efekt. Takie dawki niancyny działają jednak na niektóre osoby przeczyszczająco- nie jest to jednak objaw chorobowy a zaradzić temu można za pomoca zwykłych środków na rozwolnienie dostępnych bez recepty. Dodatkowoniancyna zwiększa poziom hdl(dobrego cholesterolu) i pomaga organizmowi w przekształcaniu weglowodanów w energie.
7. Właściwe tłuszcze. Niektóre tłuszcze sa nam potrzebne. Jednymi z nich sa kwasy tłuszczowe nazywane omega-3. Zawarte sa w rybach i siemieniu lnianym i pomagaja spalać tłuszcz gdy łaczy się je z niskoweglowodanowa dietą. Innym waznym tłuszczem są kwasy tłuszczowe omega-6 wspomagające spalanie tłuszczu W brązowych komórkach tłuszczowych. Noworodki mają mase brązowego tłuszczu(proporcjonalnie do ilości całego tłuszczu) miedzy innymi dlatego tez metabolizm w tym wieku jest najszybszy. Człowiek dorosły także posiada brązowy tłuszcz ale w znacznie mniejszych ilościach- większość jest umiejscowiona wokół kręgosłupa reszta pokrywa organy wewnętrzne i słuzy głównie pozyskiwaniu energii z tłuszczu- kwasy tłuszczowe omega-6 wspomagają ten proces. Ostatnim z ważnych tłuszczy jest CLA, czyli konjugowany kwas linoleinowy. Ten tłuszcz wpływa na produkcje enzymu HSL który rozpuszcza ściany komórkowe komórek tłuszczowych. Żaden z powyzej wymienionych tłuszczy nie wpływa na przemiane materii za to w połaczeniu z metodami wymienionymi w punktach 1-6 zapewnia przyspieszanie spalania tłuszczu.
No to ja też się dorzucę ze swoimi doświadczeniami. W zakresie diet nie mam żadnych, nie potrafię ograniczać jedzenia, liczyć, dobierać czy jeszcze inne cuda. Jeżeli nie zjem tego na co mam ochotę, to jest mi po prostu źle a gdybym miała chodzić głodna, to omijać by mnie trzeba było szerokim łukiem Teraz mam mały problem bo, jak pisałam wcześniej trochę wrzuciłam w związku z rozwodem z papierosami. Półtora miesiąca temu zaczęłam ćwiczyć i czyniłam to codziennie po 40 min. Padałam po tych ćwiczeniach i nie schudłam ani kilograma...wyobrażacie sobie? Korzyść jednak jakaś była...nie tyłam a jadłam dużo. I wyobraźcie sobie, że w tym tygodniu czytam, że gdzieś tam przeprowadzono doświadczenie na trzech grupach kobiet odchudzających się i najlepsze efekty uzyskały te, które stosowały średni i mały wysiłek fizyczny oraz ograniczały jedzenie. Żadnych efektów nie uzyskały panie które podjęły duży wysiłek fizyczny ponieważ zwiększył im się apetyt...zupełnie jak u mnie W ciągu ostatniego tygodnia przestałam się przejmować odchudzaniem. Zaczęły się prace na działce i chyba problem sam się rozwiąże. Wam też tego życzę
oj tak, ja dzis na dzialce pracowalam prawie caly dzionek, raz ze czuje sie rewelacyjnie dotleniona to troche takiego ruchu dobrze mi zrobilo
Co tam słychać u naszych "dietetyczek" ?
mozna by rzec ze spadającą wagę :D czyt. kilogramy
Ja jakoś nie mogę dalej zgubić nic, ale za to nie tyję. Mimo, tego że ślub za 2,5 miesiąca a ja nie mogę się zmobilizować. Mam nadzieję, że w końcu to do mnie dotrze, tylko podejrzewam że wtedy zacznę się głodzić a nie stosować zdrową dietę. Ten typ tak ma i co ja poradzę Na ślub siostry schudłam przez miesiąc prawie 10 kilo, miałam stres i mobilizację, wiem że to bardzo głupie ale nic nie mogę na to poradzić.
... schudłam przez miesiąc prawie 10 kilo... Szybko mów, jak to zrobiłaś?
a po co Ci Julio ta wiedza? przecież Ty nie potrzebujesz się odchudzać, bo JESTEŚ szczupła :P A Ty Moniko też nie przesadzaj z tymi dietami, bo ślicznie wyglądasz i swojemu najdroższemu się podobasz, więc po co Ci to? :P
No niby tak, ale w pewnym wieku obrasta się oponkami, jakby nie z naszej winy. Do 50-tki zawsze nosiłam nr 38, teraz 40. Boję się, że leci do mnie 42. 42 Po pewnych lekach poszło mi w pewną częśc, ale moja mama mówi, że nareszcie jestem podobna do człowieka. No więc mów, jak i co zrobiłaś, że tak szybko i tyle spadło Ci z wagi. Ale słodyczy nie odpuszczę...
Ale słodyczy nie odpuszczę...
Hehe, to jak mój mąż - bardzo chętnie każdą dietę podejmie, ale słodkie musi, bo jak twierdzi: bez cukru staje się zgorzkniały i zgryźliwy.
Co zrobiłam? prawie nic nie jadłam, do tego ćwiczyłam pilates. Na śniadanie kawusia, potem na obiad serek wiejski, kolacja surówka. Czasami zamieniałam i było to jajo na twardo, 10 deko chudej szynki. Nie wiem czy moja dieta przekraczała 500 kalorii dziennie. Do tego fizyczna praca i trochę ćwiczeń zrobiły swoje. Zaczęłam się intensywniej odchudzać od 1 kwietnia tamtego roku. Przez miesiąc zleciało 8 kilo i potem już do 10 maja dodatkowe 2 kilo. Skórka mi trochę wisiała bo wiadomo dlaczego. Nie polecam oczywiście takiej metody wolę zdecydowanie dietę 1000 kalorii.
Właśnie stosuję dietę podobną do tej, o której pisze Monika. Na przykład śniadanie: jajko + dwie kromki chleba wasa, obiad: dużo sałaty i trochę ryby wędzonej, kolacja: jogurt ze świeżym jabłkiem. Spadło 1,5 kilo w trzy dni, więc kontynuuję. Muszę zrzucić jeszcze 4, mam nadzieję, że dam radę. Ćwiczę też: 20 minut stepera i 60 brzuszków dziennie niestety nie potrafię liczyć kalorii, ale jak sprawdzałam w tabelach, to chyba zjadam trochę mniej niż 1000 dziennie.
A ja od wczoraj znowu się odchudzam dosyć rygorystycznie, zjadam też mało kalorii dziennie. Muszę schudnąć co najmniej 7 kilo do 1 sierpnia dam radę, wierzę w to. Dobrze, że zaczął się sezon na truskaweczki, można je fajnie wykorzystać. Całe kilo to tylko 350 kalorii, więc polecam przy odchudzaniu.
to ja wolę swoją smacznie dopasowaną, fajnie ulozoną z zalozeniem 0,7 kg mniej tygodniowo
A stosujcie sobie dziewczyny te swoje dietki. :P Ciekawe jak długo wytrzymacie. Dieta to nie tylko jadłospis, to sposób życia (gdzieś to wyczytałam). Co z tego, że będę się katować przez miesiąc, dwa, czy pół roku. Przecież kiedyś zacznę jeść normalnie i co wtedy? Kilogramki wrócą, z dokładką oczywiście i co, apiat na nowo? Uważam, że lepiej jeść mądrze tzn. nie obżerać się, ograniczyć słodycze i więcej się ruszać. I najważniejsze - pokochać się taką, jaką się jest, co uczyniłam i jest mi z tym dobrze.:)
Zgadzam się, zmieniam swój sposób jedzenia a nawet odżywiania i życia . Okazuje się, że niewiele potrzeba, żeby być sytym, pełnym energii człowiekiem dieta okazała się bardzo pouczającą.
Może dopowiem, że udowodniono, że pokarm stały jest szybciej trawiony przez żołądek niż zupy.Jedzcie zupki... pozory mylą.
Bo zupa zupie nierówna. Te dawne, gotowane na tłustym mięsie, zaprawiane zasmażkami i smietaną - to były rzeczywiście bomby kaloryczne. Ale przeciez da się ugotować smaczną zupę lekkostrawną i niskokaloryczną.
Pewnie, że się da, Fili, ale męska część rodziny nie chce tego jeść
Moi jedzą. Nie mają wyboru
Tylko jak tego dokonać? Ja muszę gotować dwie zupy...
Dowcip polega na tym, że w śląskiej kuchni nie ma za wiele zup. Właściwie wszystko kręci się wokół rosołu, ewentualnie żuru. Dlatego jak zaczęłam gotować różne zupy "po swojemu", to była nowość i odmiana, szybko zaakceptowana przez męża. A synowie to już normalnie w tym wyrośli. Więc nie było nigdy tradycji zawiesistych zup i tak już zostało.
Ja na ochotnika gotuję zupę dla żeńszczyn i danie stałe dla mużczin (ale już nie tak ochoczo) I tak oto nawinął się stary dowcip. Gość w moskiewskiej restauracji kieruje się do toalety z napisem M - mużcziny, jak mniema. Szatniarz go kieruje pod drzwi z literą Ż i tłumaczy: M-madamy, Ż-żentelmeny
Oglądałam program o analizie składników w różnych gotowych produktach. Okazuje się, że producenci serwują o ileś tam więcej cukrów niż 10 lat temu... np. w płatkach śniadaniowych, sokach, dżemach itd.
Na temat cukru napisano już książkę, to jej fragment:
No to teraz wiemy - dlaczego "dzikie" nas lubią........(pewnie na deser).........
70 kg? Na mnie jedną, biedną?
- do tej średniej chyba liczą cukier przetwarzany na alkohol
Słuszna uwaga, Westo Musi być w nas miejsce na ziemniaka i buraka w czystej postaci. A co z naszymi uniesieniami?
No tak, ale w 1820 też za kołnierz nie wylewali i nawet jeśli ta ilość jest liczona z winem czy innym zacnym trunkiem, to nie zmienia faktu, że jest to cukier. Autor przekonuje, że wystarcza nam ilość cukru spożywanego w owocach i innych nie przetworzonych produktach.
Joano, świetną wiadomość dla siebie wyczytałam. Nie słodzę - nie zachoruję na raka! A ten "odświętny" cukierek to czyrak tylko
Rozumiem, że w momencie, kiedy każdego dnia czytamy doniesienia o nowych rewelacjach i odkryciach trudno jest wszystko brać na serio, ale cała książka zdecydowanie zwróciła moją uwagę na to ile jest cukru w cukrze bez fanatyzmu, bez rewolucji, po prostu czytam dlaczego ten tajski sos jest taki smaczny
Pamiętam taką sytuację, kiedy jeszcze słodziłam napoje.Byliśmy na jakichś targach i organizator zorganizował poczęstunek. Przyniesiono kawę/herbatę i ciacha z kremem. Ciacha programowo nie wzięłam, ale sięgnęłam po cukier do herbaty. Wtedy pan z sąsiedniego stanowiska prychnął wyniośle: Pani słodzi? Przecież to biała śmierć! Spojrzałam na jego talerzyk koło gorzkiej kawy. Leżały tam 3 wielkie ciacha z kremem. Wniosek: czasem hołdujemy pewnym hasłom (np nie słodzić herbaty), a nie zdajemy sobie sprawy, że to wszystko marnujemy gdzieś z boku.
A co powiecie na temat diety widelcowej?( tzw. forkingu)
Dość oryginalną metodą radzenia sobie z nadmiernym apetytem jest tzw. forking (ang. fork – widelec). Autorem niej jest dietetyk Ivan Graviloff, słynący z niekonwencjonalnych sposobów poskromienia apetytu. Polega ona na korzystaniu podczas posiłku tylko z widelca. Sztuka ta wbrew pozorom nie jest wcale trudna. Zastanawiasz się zapewne jak nałożyć kotleta lub zjeść zupę widelcem? No właśnie, nie da się. Dlatego musisz te rzeczy wyeliminować z menu, bo do ich konsumpcji potrzebne są łyżka i nóż. Link wklejam jako ciekawostkę http://magicsport.pl/news...delcowa,N3.html
Akurat z kotletem to żaden problem... . Nabijam na widelec i gryzę po kawałku (zresztą często tak robię) . A i na jedzenie zupy pewnie by się jakis sposób wymyśliło. Przecież...polak potrafi
Dla tych, co stołowali się na studenckiej stołówce, to żadne wyzwanie. Z braku sztućców jadało się czym popadnie - kotlet łyżką - proszę bardzo. A kroiliście kiedyś bułkę widelcem? Też się da!
Szkolenia, warsztaty, sprawdzanie, poprawianie, bieganie no i jestem jakieś 8 kilo do tyłu.
Nie było czasu na żarcie Jednym słowem potwierdza się, że najlepsza dieta to MŻ.
W dzisiejszych czasach duzo osob tyje bo jemy duzo wiecej niz nasi przodkowie a ruszamy sie zdecydowanie mniej. Kiedys zeby zjesc tluste miesko trzeba bylo sie za nim niezle nabiegac a teraz mamy wszystko pod nosem i to w konskich dawkach. Nawet same porcje w restauracjach sa XXL- ja zazwyczaj biore z kims na pol (bez wzgledu czy to lunch czy obiad) a i tak czasem jeszcze zostaje, ze i 3cia osoba by sie najadla.
Raczej "zawinił" ruch
A ja myślę, że jedno i drugie
Dla tych, co stołowali się na studenckiej stołówce, to żadne wyzwanie. Z braku sztućców jadało się czym popadnie - kotlet łyżką - proszę bardzo. A kroiliście kiedyś bułkę widelcem? Też się da! To były piękne czasy. Na kolację jadało się makaron przemieszany z jakimiś farfoclami, oczywiście łyżką i pogryzało chlebem!
Masz rację, shameiko, umiar musi być w jedzeniu i w piciu (inaczej to grzech ). Nie ma gdzie spalić nadmiaru kalorii. Nigdy nie zaprzątałam sobie głowy przelicznikami kalorycznymi potraw, za to przemawiają do mnie obrazy typu: 1 pączek to dziarska jazda rowerem na dystansie 14 km!
1 pączek to dziarska jazda rowerem na dystansie 14 km!
A więc jedzmy pączki i pedałujmy na rowerkach zdrowo!
za to przemawiają do mnie obrazy typu: 1 pączek to dziarska jazda rowerem na dystansie 14 km!
A ja ciekawa jestem do kogo przemówiłby taki obrazek:
Może warto zakupić taką wagę?
Komuś w prezencie ?.... np. pod choinkę?
A nie obrazi się ???
Tak sobie zażartowałam tym pytaniem .... nie obdarowałabym nikogo taką wagą, ale....nie obraziłabym się dostając taką.
Świetny prezent Zjesz trochę i od razu świnia
Ja tam bym się nie obraziła tylko uśmiała . Ale nie widziałam nigdzie takich wag.
Jak na razie to widziałam je tylko TU ...
TU jest chyba specjalny sklep z takimi wagami...Wobec tego składam zamówienie na jedną...
Też poproszę, nawet dwie.Super prezent. I śmiechu pewnie sporo by było.
Próbowałyście tej diety ? http://www.odchudzanienazawolanie.pl/
Ktoś ją kupił i teraz krąży wśród znajomych.... moja synowa spróbowała i jest bardzo zadowolona.Nie wiem, nie znam się bo nigdy żadnej diety nie stosowałam, ale skoro pomaga to zachęcam.Ponoć nie trzeba głodować.
Nie słyszałam o tej diecie, ale odkryłam inną. To dieta proteinowa (protal), jestem na niej dopiero drugi dzień, w necie pisze o niej bardzo dużo. Namówiła mnie koleżanka, która od tygodnia ją stosuje. Poczytajcie, polecam!
Tu jest bardzo dużo wiadomości i zadowolonych kobiet
http://www.dieta.pl/grupy...rre-dukana.html
hmm.. ciekawe, ciekawe, muszę poczytać i może się skuszę
Moniko - bratanica męża jest od pewnego czasu na tej właśnie diecie. Efekty są widoczne na tyle, że pewnie i ja się na nią skuszę.
Ja dziś dzień trzeci na protalu, ubytek wagi ponad 3 kilo bez specjalnego głodu Najważniejsze to spożywać około 5 posiłków dziennie i pić jak najwięcej płynów. Podobno można jeść nawet późnym wieczorem, ale ja już po 18 zero jedzenia. Niecierpliwie czekam do dnia 8 kiedy to będę mogła wprowadzić wybrane warzywa. Wieczorami jest mi zimno co podobno wskazuje na chudnięcie
Zawsze miałam wątpliwości z tą 18-tą. No i ostatnio w TV pani dietetyk wyjaśniła, że 18 to jest dla ludzi, którzy idą spać o 21-ej. A już nocne marki mogą oczywiście tę granicę przekroczyć, bo to potem skutkuje, że głodzą się, głodzą i w końcu tuż przd snem nie wytrzymują. Według niej zasadą jest nie jeść 3 godziny przed snem.
Ja właśnie chodzę spać przeważnie około 21 dziś dzień 4 diety i jest super. Zero odczucia głodu czuję się tylko jak smok Wawelski od ilości wypijanych płynów, bo trzeba pić bardzo dużo. W dzień roboczy nie mam czasu wypijać tyle co w weekend więc nadrabiam
.......ja myślę, że w tych wszystkich dietach najważniejsze jest "trzymanie wagi"......
hihihi, na moment ty to zawsze wiesz jak poprawić kobiecie humor
Juto zaczynam fazę drugą diety Dukana. Już narobiłam sobie galaretki z warzywami i z kurczaczkiem i nie mogę się doczekać kiedy to zjem. Oczywiście będzie też kapusta kiszona, strasznie za mną chodzi. Niestety trzeba uważać i z warzywami, one mają być podobno tylko niewielkimi dodatkami do proteinek. Dziś na forum jedna z dziewczyn napisała, że jej kolega schudł na tej diecie przez 1,5 roku 140 kilogramów, teraz waży 90.
Dziś na forum jedna z dziewczyn napisała, że jej kolega schudł na tej diecie przez 1,5 roku 140 kilogramów, teraz waży 90.
Ileeeeee???????????????
............. Niestety trzeba uważać i z warzywami, one mają być podobno tylko niewielkimi dodatkami do proteinek........... ..........no, no ....................
Cały na moment ? A to w brzuchu to stonki w stanie larwalnym?
Cały na moment ? A to w brzuchu to stonki w stanie larwalnym?
przypomina trochę kłącza imbiru ...
To prawda, że zwykle ubytek jest procentowy. Ale nie wyobrażam sobie człowieka, który by ważył ponad 200 kg. Chyba, że ponad 2 m wzrostu.
Ja sobie też nie wyobrażam, ale ten gościu waży ponad dwa razy tyle!!
Ale nie wyobrażam sobie człowieka, który by ważył ponad 200 kg.
Chyba trzeba bedzie sobie zaczac takich ludzi wyobrazac, bo jest ich coraz wiecej. Ostatnio czytalam w prasie, ze w Niemczech jest juz 250 tysiecy ludzi wazacych od 200 kg wzyz! Zreszta, jak pomysle sobie, ze w ciazy dobilam do 100 kg, to to 200 wcale nie wydaje sie takie odlegle
Ja, aby pozbyc sie kilogramow ciazowych, zapisalam sie do Straznikow Wagi. Bylam nastawiona bardzo sceptycznie, ale po rozmowie z moim lekarzem, ktory obiecal mi pomoc w schudnieciu farmakologicznie pod warunkiem, ze najpierw sprobuje schudnac dzieki pracy w grupie (czyli wlasnie z Weight Watchers) - zdecydowalam, ze nie mam nic do stracenia i poszlam na spotkanie.
Uswiadomilam sobie wtedy, ze nadmierne czy niewlasciwe jedzenie (i zwiazana z nim nadwaga) jest takim samym nalogiem jak alkoholizm czy palenie papierosow. Tylko zmieniajac cale swoje zycie, nastawienie i pracujac nad soba w grupie i samemu jestesmy w stanie schudnac i te wage utrzymywac. Juz nie wierze w zadne diety, odrzucanie poszczegolnych skladnikow, wykluczanie albo tluszczu albo weglowodanow.... Trzeba zmienic swoje cale zycie. Schudlam bez wiekszych problemow 12 kg w 4 miesiace A kiedy zrobilam sobie przerwe w liczeniu punktow, w spotkaniach z grupa (musialam odpoczac), przez kolejne 4 miesiace nie przytylam ani kilograma, co traktuje jako swoj najwiekszy sukces.
W czasie przerwy od odchudzania znalazlam dla mojego organizmu inne zajecie, na cale 9 miesiecy , wiec powroce do utraty kilogramow dopiero za jakis czas.
Moja mama, zachecona moimi sukcesami, postanowila zapisac sie do Straznikow Wagi i co sie okazalo? Ze po pierwsze te formule w Polsce zmieniono, po drugie - mimo tych zmian - nie przyjela sie i organizacja ta spakowala swoje manatki i nie ma jej w naszym kraju. Nie rozumiem tego. Czyzby w naszym kraju nie bylo potrzebujacych pomocy w utracie kilogramow? Czy po prostu kazdy woli walczyc na wlasna reke... Czy wstyd poprosic o pomoc? (oczywiscie nie mowie o przyslowiowych 5 kg, ktore przyplataly sie po Gwiazdce i nie chca odjesc, tylko o prawdziwym problemie, kiedy od lat probuje sie wszelkimi sposobami schudnac...bez efektow).
Wydaje mi się, że większość woli jednak walczyć z nadwagą na własną rękę. Każdy zaganiany więc nie ma czasu na spotkania i zapewne nie chce go znaleźć. Kiedyś chciałam zapisać się na aerobik lub siłownię, ale kiedy pomyślałam, że będę musiała lecieć na zajęcia praktycznie z pracy to mi się odechciało. Codziennie wstaję 4.30, z domu wychodzę po 5 rano wracam często około 18 ledwo na nogach i gdzie tu jeszcze czas na sport Tylko weekendy ewentualnie. Poczytałam trochę o tych Strażnikach Wagi, chodzi o spożywanie niskokalorycznych posiłków i liczenie punktów. Chyba to coś takiego jak dieta 1000 kalorii, podejrzewam że nie przekracza się na tych punktach ich więcej. Fakt, faktem że w grupie raźniej a w Polsce chyba najpopularniejsze są Kluby Kwadransowych Grubasów
Moja mama, zachecona moimi sukcesami, postanowila zapisac sie do Straznikow Wagi i co sie okazalo? Ze po pierwsze te formule w Polsce zmieniono, po drugie - mimo tych zmian - nie przyjela sie i organizacja ta spakowala swoje manatki i nie ma jej w naszym kraju. Nie rozumiem tego. Czyzby w naszym kraju nie bylo potrzebujacych pomocy w utracie kilogramow? Czy po prostu kazdy woli walczyc na wlasna reke...
Nie słyszałam o strażnikach wagi, są za to kwadransowe grubasy (jak pisze Monika) i grupy ... anonimowych żarłoków, funkcjonujące w oparciu o 12 kroków, czyli na podobnych zasadach jak anonimowi alkoholicy czy al-anon.
Wydaje mi się, że większość woli jednak walczyć z nadwagą na własną rękę. Każdy zaganiany więc nie ma czasu na spotkania i zapewne nie chce go znaleźć.
Alez oczywiscie! Ja zreszta, z uwagi na to, ze mam male dziecko w domu, na spotkania chodzilam jakis miesiac czy dwa, a potem z nich zrezygnowalam. Jednak juz te kilka spotkan pozwolilo mi zupelnie inaczej spojrzec na problem mojej wagi. Chodzi mi tylko o to, ze nalezy zrozumiec, ze problem jedzenia nie lezy w samym jedzeniu. Czesto jemy, zeby sobie cos zrekompensowac Od tego czasu przestalam sama siebie oszukiwac. Sluchalam innych ludzi i ... bylo mi wstyd za siebie sama. Wszyscy mieli te same wymowki, te same problemy, powody do jedzenia, brak czasu, mozliwosci (teoretyczny) itd., itd....
System Straznikow Wagi polega z pewnoscia na ograniczaniu kalorii, ale nie ma jedej stalej sumy kcal na dzien. Rachunek jest tygodniowy. Brak rzeczy zakazanycha,a sport i dbanie o siebie samego znaczy tyle samo, co odzywianie. Rezygnacja z wlasnych potrzeb czy szczescia tez konczy sie ...obzarstwem. W koncu jakos sobie trzeba ten stres zrekompensowac
Moja mama (54-latka) zaczela sie stosowac do wytycznych (nie chodzac na spotkania) i po 35 latach walki z kilogramami (raz w gore, raz w dol i tak w kolko) wrocila do swojej jeszcze "nastoletniej" wagi i wyglada rewelacyjnie. Bardzo jestem z niej dumna
Westo - ciesze sie, ze masz juz za soba takie sukcesy i chetke na wiecej Trzymam kciuki, bardzo mocno. Niby wyglad nie gra roli, ale jaka pozytywna motywacja, kiedy widzi sie siebie w lustrze coraz mniej, a energia wzrasta razem z utrata kilogramow I dziekuje za gratulacje
Słyszałam, że na tej diecie proteinowej są niesamowite efekty, ale co jeśli ktoś mięsa unika? tylko nabiał ma jeść?
Słyszałam, że na tej diecie proteinowej są niesamowite efekty, ale co jeśli ktoś mięsa unika? tylko nabiał ma jeść?
I tu jest pies pogrzebany, ta dieta opiera się prawie wyłącznie na jedzeniu mięsa. Najlepiej samych tłustych ryb i białego mięsa. Powiem wam, że bardzo ciężko mi jest bez warzyw, to znaczy teraz akurat mam 5 dni z warzywami, ale od piątku znowu tylko same proteiny, wtedy nie wolno nic poza korniszonem, ale w malutkiej ilości. Już oczywiście kilka razy zgrzeszyłam, to znaczy napiłam się winka wytrawnego bo akurat była okazja. Co raczej jest nie dopuszczalne, ale co tam nie dajmy się zwariować Co prawda są dziewczyny na forum tej diety, które ortodoksyjnie podchodzą do diety ale to już ich wybór, ja nie zamierzam przesadzać.
Minął miesiąc kiedy jestem na protalu. Zgubiłam 7,5 kilograma mimo kilku grzeszków. Nie trzymałam się ścisło diety, ale mimo to waga cały czas spada Czeka mnie jeszcze jedna pokusa. Wyjeżdżam z mężem w piątek na Podlasie a w sobotę czeka nas zabawa. Kulig, ognisko, kiełbaski i coś na rozgrzewkę. Może nie będzie tak źle jak zjem kawałek kiełbasy. Przed kuligiem spożyję coś Dukanowego to może pokusa będzie mniejsza
No to super efekt! Czytałam na innym forum o babce, która zrzuciła w 3 miesiące 30 kg. Tylko, że tam akurat to była mistrzyni kuchni polskiej: zasmażki,golonka, podawała zawsze masę takich tłustych przepisów, więc pewnie sama to jadła. Jak zaczęła dietę i jeszcze chodziła co drugi dzień na siłownię, to efekty musiały być. Dlatego moim zdaniem każda dieta będzie dawać efekty,choćby to była dieta tłuszczowa, bo wtedy pilnujemy co i ile jemy. W ogóle przy wszelkich dietach najważniejsza jest dyscyplina.I muszę Wam powiedzieć,że jak sobie taką dyscyplinę narzucę, to od razu się lepiej czuję - zdrowsza,szczęśliwsza. Najgorzej się "zapuścić". Mąż się ze mnie śmieje, że to moje niemieckie geny się odzywają;)
Dlatego moim zdaniem każda dieta będzie dawać efekty,choćby to była dieta tłuszczowa, bo wtedy pilnujemy co i ile jemy
Dokładnie, kiedyś jakiś dietetyk powiedział, że nie liczy się to co jemy tylko ile jemy. Może to być nawet tłusta golonka aby tylko nie przekroczyć dziennej dawki kalorii. Zazwyczaj jest to 1000 do 1800.
Moje efekty na diecie MŻ to na dziś 14 kg. W szafie trzeba już zrobić solidny remanent, bo wszystko na mnie wisi ...
smoczyca napisał/a: Moja mama, zachecona moimi sukcesami, postanowila zapisac sie do Straznikow Wagi i co sie okazalo? Ze po pierwsze te formule w Polsce zmieniono, po drugie - mimo tych zmian - nie przyjela sie i organizacja ta spakowala swoje manatki i nie ma jej w naszym kraju. Nie rozumiem tego. Czyzby w naszym kraju nie bylo potrzebujacych pomocy w utracie kilogramow? Czy po prostu kazdy woli walczyc na wlasna reke...
Westa napisała: Nie słyszałam o strażnikach wagi, są za to kwadransowe grubasy (jak pisze Monika) i grupy ... anonimowych żarłoków, funkcjonujące w oparciu o 12 kroków, czyli na podobnych zasadach jak anonimowi alkoholicy czy al-anon.
smoczyca napisał/a: Juz nie wierze w zadne diety, odrzucanie poszczegolnych skladnikow, wykluczanie albo tluszczu albo weglowodanow.... Trzeba zmienic swoje cale zycie. Schudlam bez wiekszych problemow 12 kg w 4 miesiace
Westa napisała: Całkowicie się z tym zgadzam. Przez ostatnie 4 miesiące właśnie z takiego powodu zrzuciłam również dokładnie 12 kilogramów i też bez większego wysiłku. Wprawdzie teraz muszę chwilowo ograniczyć aktywność życiową i wzbogacić swoją dietę, ale myślę, że moje obecne nastawienie do życia nie ulegnie zmianie i po pewnej przerwie schudnę kolejnych 12 (i to by było na tyle). Niestety moja przerwa nie ma takiego radosnego podtekstu jak Twoja smoczyco (gratulacje ) ale za to potrwa znacznie krócej, mam nadzieję...
To było 19 stycznia tego roku. Dzisiaj mamy 24 kwietnia i kolejnych 7 kilogramów w tył. Jeszcze trochę tego zbędnego balastu mam do zrzucenia. A co słychać u Was?
Westo - gratuluje To sie nazywa prawdziwa zmiana!!! Czujesz sie na pewno wspaniale? Ja przytylam w tym czasie 7 kilogramow, ale u mnie to raczej wskazane wiec sie nie wypowiadam wiecej. A jak reszta? Bedaca na dietach? Do tych co chca tracic dolacze za 3 miesiace
Westo - gratuluje To się nazywa prawdziwa zmiana!!! Czujesz się na pewno wspaniale?
Zdecydowanie czuję się dużo sprawniejsza, lżej mi chodzić, a przede wszystkim przestały mnie boleć i puchnąć nogi.
Szkoda, ze nie ma takiej diety. Na kredyt tracimy 15 kg, a potem trzeba dopiero zapracowac na utrzymanie. Westo - wierze, ze Ci lepiej! Ja niestety czuje dodatkowe kilogramy. Kolana bola, z podlogi ciezko wstac, buty zawiazac, stawy gruchocza. No nic, bede miala za to malego chlopczyka
Wyznaczylas sobie jakis cel ostateczny, nie boisz sie, ze wpadniesz w anoreksje, jak tak dalej bedziesz chudla?
A Monika jak? Jak ta nowa dieta bialkowa? Sprawdzila sie i trzymasz wage?
Wyznaczylas sobie jakis cel ostateczny, nie boisz sie, ze wpadniesz w anoreksje, jak tak dalej bedziesz chudla?
Wyznaczyłam sobie cel ostateczny. Anoreksja mi nie grozi Jeżeli osiągnę mój ostateczny cel to powinnam nosić rozmiar 46, no góra 44.
Smoczyco , Westo gratuluje .... każdej z innego powodu i za każdą trzymam kciuki. U mnie bez zmian (wagowo) .... nie ma o czym pisać.
Smoczyco! Gratulacje! Czekamy na wieści o Twoich "dodatkowych kilogramach"
Smoczyco, super Kiedy dodatkowy ciężar ujrzy światło dzienne?
Duzej czesci dodatkowych kilogramow pozbede sie jednym cieciem w polowie lipca
Czyli będziesz miała raka?
Smoczyco, gratuluję!
Smoczyca nie leniuchuje.. Przybywa i pozbywa się kilogramów. Ale takie kg to akurat milusie są...
Oj dziekuje Wam wszystkim bardzo
Smoczyco - gratuluję i trzymam kciuki, bo niedługo wychodzisz już na ostatnią prostą... Czy imię dla synka już wybrane ?
Wybrane Bedzie Ilian! Brzmi w Polsce moze egzotycznie, tu, gdzie mieszkam, tez jest rzadko spotykane, ale tak lubimy z mezem oryginalne imiona, ktore jednak brzmia melodyjnie. Jeszcze 6 tygodni, a brzuch zaslania mi juz caly swiat. Na sama koncowke bede chyba mocno potrzebowac Waszych kciukow
A jesli chodzi o diete, zeby zostalo w temacie - to o zgrozo! Ja juz na niej jestem, z polecenia lekarza W pierwszej ciazy mialam cukrzyce ciazowa, teraz na szczescie nie, ale zeby cukier za bardzo nie skakal - musze robi przerwy miedzy posilkami 3-4 godzinne, dozwolony jest jeden owoc dziennie (jakis swojski - jablko, gruszka, truskawki) i tylko 2 razy dziennie weglowodany. Kolacja o 19 i najlepiej samo bialko i warzywa, np. mozzarela z pomidorami albo twarozek z ziolami. I moje dziecko tyje,rosnie, ma juz 2 kilogramy, a moja waga od miesiaca stoi. Cierpie bardzo, czasami az slaniam sie z glodu, ale moze dobrze, ze tak musze sie teraz trzymac. Bedzie latwiej po porodzie zrzucic nadwyzke, zoladek juz sie skurczyl. Choc czasami mysle, ze to naprawde troche za duzo wymagac od ciezarnej takich wyrzeczen wtedy, kiedy najchetniej zjadloby sie krowe z kopytami (albo opakowanie ptasiego mleczka razem z folia
Smoczyco, stanie się coś, jeśli nie poddasz się głodowym torturom? Dzieci potrafią sprawić, że matce nie tylko ręce opadają
Ilian, bardzo ładne imię dla raka
Smoczyco życze wytrwałości. Ważne, że słuchasz lekarza i nad pokusami panujesz.Wytrwasz z pewnością te pieć tygodni bo tutaj "siła"Cie wspiera
Jeśli wszystko pod kontrola mądrego lekarza, to będzie dobrze. A kobita to musi się z tym macierzyństwem nacierpieć, kurczę, facetom to jednak lżej
Imię też mi się bardzo podoba, niby oryginalne, ale jakieś takie swojskie i proste. Przeczytałam, że to słowiańska wersja imienia Eliasz.
W ogóle, raki jakieś biblijne są. Mój jest Szymon Piotr
to ja się pochwalę - ok 12 kg mniej
To ja też - ok. 2 więcej
Oj to i ja dołączę do chwalipięt
20 kg do tyłu, rozmiar na dziś 46
brawo Westo, jak Cię ostatnio zobaczyłam to mi szczena opadła trzy piętra w dół :* gratulacje
Emko, raz do przodu raz do tyłu - grunt to się nie poddawać
wow, gratuluję dziewczyny! ja nie mogę jakoś się w pełni zmobilizować, raz chudnę a raz tyję
Ale wyglądasz wspaniale Moniko
Gratulacje dziewczyny Trzeba korzystac z lata. Tyle owocow i warzyw, a jak sa upaly to sie nawet za bardzo jesc nie chce. Niedlugo dolaczam do Was! A moze jakies zdjecie porownawcze - przed i po?
Prześlę Ci mailem. "Przed" nie nadaje się do publikacji
Pognalam na poczte i .... oniemialam z wrazenia Westo - wygladasz fantastycznie. Oniemialam. Sama siebie wymienilas na inny model I od razu usmiech na twarzy, wydajsz sie szczesliwsza, pogodzona z zyciem? Taka promienna!
A ja ledwo dycham. Na dworze 30 stopni, moje nogi w ogole nie przypominaja nog....ciezkie te ostatnie 2 tygodnie
Pognalam na poczte i .... oniemialam z wrazenia Westo - wygladasz fantastycznie. Oniemialam. Sama siebie wymienilas na inny model I od razu usmiech na twarzy, wydajsz sie szczęśliwsza, pogodzona z życiem? Taka promienna! Dzięki smoczyco! Masz racje, wymieniłam się na inny model, i to nie tylko z wyglądu. Cała tajemnica tkwi w zmianie nastawienia do życia Zrozumiałam to po odejściu Hestii i po moich ubiegłorocznych greckich wakacjach.
Potwierdzam, że na sukces można liczyć tylko będąc optymistycznie nastawioną. Jeśli podchodzi się do diety jak do męczącej konieczności, to nic z tego, a czasem nawet może mieć to negatywne skutki. Żeby był efekt trzeba zrobić zdecydowany "w tył zwrot" i spróbować kompletnie zmienić swoje życie. Zwłaszcza psychicznie.
Żeby był efekt trzeba zrobić zdecydowany "w tył zwrot" i spróbować kompletnie zmienić swoje życie. Zwłaszcza psychicznie.
Właśnie tak. A wiecie co jest najciekawsze? Że moje schudnięcie to właściwie efekt uboczny "zwrotu w tył". Nie było to moim głównym celem...
Ale wyglądasz wspaniale Moniko
Och, dziękuję bardzo Westo, ale czułabym się jeszcze ładniej jakbym zgubiła z 10 kilo ale coś nie mi nie wychodzi. Staram się nie myśleć o diecie, do tego sama układam menu, ale coś opornie mi to idzie i zawsze grzeszę ale myślę, że niedługo pomalutku znowu zacznę chudnąć.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|