|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Do tego tematu i paru innych. Zainspirowane tym, że znów pojawiają się Maćkowe, marzycielskie mrzonki o WIELKOŚCI.
Pytanie, na które należy odpowiedzieć wcześniej (w trzech wersjach): - PO CO rozdymać nasz ŚWIATEK ?? - Po co z tego co jest, robić WIĘKSZE? - KTO na tym coś zyska?
Na pewno nie zyskają "Fani Kwalifikowani". A - przynajmniej ja tak myślę - to o Nich powinniśmy dbać i Nimi się cieszyć! Jeśli spróbujecie iść drogą „poszerzania” i „powiększania”, to Oni dostaną towar bardziej "pociągający dla mas" - a więc "rozrzedzony", „rozwodniony” i inkrustowany ozdóbkami. Będą go musieli odbierać w większym tłoku, w towarzystwie "marnym", pełnym ignorantów, ludzi przypadkowych, festynowych gapiów zainteresowanych jedynie rytmem do poskakania, choreografią (...) do pooglądania i prostymi "wicami" do porechotania. Ci najlepsi z wielbicieli ŻEGLARSKIEJ muzyki, już od wielu lat odsuwają się w domowe zapasy płyt. W temacie o „Starych Festiwalach” pojawił się cytat z Jurka Fijki, który już w latach dziewięćdziesiątych dostrzegł tą tendencję.
Tak – świat się kręci, zmienia i nadchodzą młodzi. Ale... czy to my mamy (musimy) się dopasowywać do ich niewyszukanych potrzeb i niewysokiego poziomu kształtowanego przez pisemka redagowane po polsku dla tubylczej młodzieży? Czy może trzymać swój poziom, jeszcze go podnosić, wyławiając najwartościowsze jednostki?
Sam byłem młody, żeglowałem i lubiłem o tym śpiewać. Gdybym wtedy zobaczył na scenie grupowe pląsy dorosłych facetów, albo... taniec brzucha – poszedłbym sobie do domu poczytać coś o dalekich rejsach... Dlaczego muszę się dać przekonać, że potrzeby pokolenia mojego syna tak upadły? Znam go, pływał ze mną od małego i wiem, że i dla niego to też byłby żałosny widok. Dlaczego go olewacie? Być może dla wielu (może nawet bardzo wielu...) jego kolegów – to super zabawa. Ale, JA NIE CHCĘ takiej publiki przed sobą, gdy śpiewam!
Nie potrafię przypomnieć sobie, czy był - w szeroko rozumianej sztuce, lub nawet szerzej, w działalności „międzyludzkiej”, organizującej jakąś „kwalifikowaną” gromadkę – precedens, by przejście z fazy „elitarnej” do „masowej”, zrobiło merytorycznie „dobrze” takiemu zjawisku.
Owszem – na krótką metę robi to dobrze zasobom zgromadzonym na kontach głównych animatorów i „aktorów” zjawiska. Jak mają głowę na karku – to załapują się na jakąś „karierę” na rynku „celebrytów”. I tyle... Kwalifikowani wielbiciele zostają z ręką w nocniku, a masy przechodzą miękko do następnego, modniejszego „zjawiska”.
Tak, zaryzykuję próbę odpowiedzi. Jedynymi, którzy są zainteresowani w ROŚNIĘCIU, są ci – którzy na tym (ewentualnie...) zarobią! Całej reszcie, hasło: „Bądźmy Wielcy” – robi tylko wodę z mózgu. I ci, z ręką w... wodzie – zostaną.
I jeszcze raz mój ulubiony przykład: country w Polsce. Duża część moich płyt, to ta muzyka. A Mrągowo jest niedaleko – wiem jak wygląda. Korneliusza P. słuchałem dawniej z radością. Czy chcecie nas prowadzić ich śladami? Naprawę sądzisz Maćku, że poradziłbyś sobie mądrzej...?
Masz dobre „dojście” do Moniki Sz. Porozmawiaj z Nią o telewizji...
Pozdrawiam niezmiennie przyjaźnie.
DOPISANE P.S. Ponieważ temat mówi o Paimpol – nawiążę: Tego Festiwalu nie widziałem, ale znam podobnie (chyba) pomyślane, robione z rozmachem - zanim socjaliści rozłożyli tam gospodarkę – w Anglii. Byłem (osobiście, bo Zespól jeszcze na innych), czasami dwukrotnie, w Liverpoolu, Bristolu, Hull, Edynburgu. Tamte są ogólnie „morskie” – muzyka jest tylko jednym z elementów, okrasą. Widziałem też wszystkie polskie „Operacje Żagiel” od roku 1974.
Twierdzę, że zrobienie czegoś takiego z żeglarską muzyką w roli głównej, jest u nas (z tysiąca powodów) niemożliwe i niepotrzebne. A staranie się mimo wszystko – to bezcelowe kładzenie głowy, pod topór pewnej porażki. Jesteś przecież już PO doświadczeniach. Wiesz, na jakie tłumy możesz liczyć, jeśli nie zaprosisz Dody...
Tego Festiwalu (Paimpol) nie widziałem, ale znam podobnie (chyba) pomyślane, robione z rozmachem - zanim socjaliści rozłożyli tam gospodarkę – w Anglii. Byłem (osobiście, bo Zespól jeszcze na innych), czasami dwukrotnie, w Liverpoolu, Bristolu, Hull, Edynburgu
O ile wiem te wszystkie festiwale o których piszesz padły. Paimpol się rozwija
Na pewno nie zyskają "Fani Kwalifikowani". A - przynajmniej ja tak myślę - to o Nich powinniśmy dbać i Nimi się cieszyć!
Czy mogłabym prosić o jakąś szerszą definicję "fana kwalifikowanego", tzn kim wg Ciebie jest, czego oczekuje, na jakie koncerty/festiwale jeździ i ile razy do roku oraz co wg Ciebie mogą dobre niewielkie festiwale polskie mu zaproponować. Jestem ciekawa Twojej opinii. Jak zwykle ukłony niskie, Świstak
Maciek: oczekiwania radnych i włodarzy miejskich stoją w ewidentnej sprzeczności z oczekiwaniami "fanów kwalifikowanych". Dlatego m.in. upadł Jeziorak Shanties Meeting. Radnych NIE OBCHODZĄ gwiazdy szantowe. Radnych obchodzą zespoły, które przyciągną jak największą publiczność. Chwała dla Sosnowca, że postanowił przyciągać ją koncertem Clannad a nie Dody (która byłaby tańsza). Zwróć uwagę, że same szanty w życiu nie pozwoliłyby Ci zorganizować takiej imprezy. Bez Clannad czy McEvoy, a np. z Shanty Jackiem, Pintem & Dale - to by nie przeszło... Więc nie ma sprzeczności: koncert Clannad to nie jest wydarzenie z półki "ruch szantowy". Ruch szantowy jako taki NIE MA SZANS na tłumy na widowni. Nie w Polsce. I (chyba?) nigdzie na świecie. Moim zdaniem...
Zwróć uwagę, że same szanty w życiu nie pozwoliłyby Ci zorganizować takiej imprezy.
Ponieknąd racja - miasto oczekiwało megagwiazdy i dało na to częśc pieniędzy. Ale impreza odbyłaby sie i bez wielkiej gwiazdy.
Twierdzę, że zrobienie czegoś takiego z żeglarską muzyką w roli głównej, jest u nas (z tysiąca powodów) niemożliwe
I tutaj przyznam w 100% rację Jurkowi zwłaszcza, że jak pisze wcześniej
ja wolę "małe, ale dobre"
na dużych imprezach, masowych, marnie czuję klimat "szantowy". z kolei wielki plus tych masowych imprez to taki, że można naraz w jednym miejscu spotkac przyjaciół i znajomych z całej Polski
zgadzam się z Jurkiem.
pewnie, że "dostawa" szant większej rzeszy ludzi może wpłynąc na wieksza liczbe osob zafascynowanych szantami, taki pozytywny aspekt ukulturalnienia spoleczenstwa.
ale...
...to tak jak z "udostępnianiem" np. morza przyszlym żeglarzom...;-) (IMO) co innego w kilkanaście osob pod zaglami, co innego masowo, kilkaset lub tysiac na wycieczkowcu. zupelnie inny klimat. chociaz morze to samo.
Dlaczego szanty mają przyciągać tłumy ludzi?????
Dużo popularniejszy rodzaj muzyki, dużo bardziej popularne gwiazdy - i przedsięwzięcia nie wypalały. Pamiętasz Maćku festiwal w Sopocie w 1999 r.? (chyba?) - i koncert "Muzyczne drogi Europy"? Na scenie supergwiazdy world music: Altan, Värttinä, Kapela ze Wsi Warszawa. I co? I nic, kicha, zainteresowanie marne, gromy ze wszystkich stron, nigdy więcej TVP nie próbowała zorganizować niczego podobnego. Mamy Ethno Port w Poznaniu. Promocja olbrzymia: billboardy w każdym dużym mieście, reklamy na przystankach, wstęp niemal darmowy (30 zł za trzy dni festiwalu!!!!), budżet przekraczający 700 000 PLN, wykonawcy rewelacyjni: Panjabi MC (postać znana doskonale z Vivy i MTV!), Oumou Sangare (w dniu rozpoczęcia festiwalu wielki artykuł o niej w "Wysokich Obcasach"!), Värttinä i jeszcze wielu innych. I co? I frekwencja nie przekraczała na ogół 1500 dusz, a niektóre koncerty oglądało ok. 400-500 osób. W POZNANIU - dużym mieście, bogatym, z tradycjami folkowymi, z mnóstwem studentów, z zakorzenionym mieszczaństwem aktywnie uczestniczącym (podobno...) w kulturze... Niedługo II edycja festiwalu, ale dam głowę, że nagle nie pojawi się 3 czy 4 tys. ludzi na widowni. Byłem też na koncercie Värttiny w Lubinie. Darmowym!!! Supergwiazda folkowa, grająca na najważniejszych imprezach, na całym świecie (USA, Brazylia itd.) przyciągnęła ok. 300 przypadkowych widzów...
Same SZANTY nie przyciągną masowej widowni. Weźmy Sosnowiec: wyjmij stamtąd Clannad, Eleanor McEvoy, Booze Brothers, Beltaine, Carrantuohill - zostanie imprezka o potencjale 300-500 widzów. I takie należy robić! No - chyba że ktoś próbuje promować "szanty" zapraszając EKT, Zejmana czy SMW - ale przecież rozmawiamy o szantach, prawda?
Ale wiecie, mimo to, że są w Polsce miejsca, które mogłyby się na tydzień zamienić w Paimpol. Że wspomnę tylko o starym Gdańsku, okołoportowej Gdyni, czy Kołobrzegu! Uściski! Paweł
Pawełku, Istnieją również pola, które, wzorem Angoli, pomieszczą paręset tysięcy ludzi ...
Czy aby na pewno tędy droga?
Jurek, buzi !!
Niech "nowatorzy" najpierw stworzą coś SAMI, wtedy pogadamy. Jak na razie tylko podłączyli się do nurtu i unoszą na nim swobodnie wybierając kierunki o najmniejszym oporze. Podobieństwo zamierzone
Niech "nowatorzy" najpierw stworzą coś SAMI, wtedy pogadamy.
Niech "nowatorzy" najpierw stworzą coś SAMI,
Jak to robią... to im się oderwanie od tradycji zarzuca
adminedit: zamknieto tag cytacji
Jak to robią... to im się oderwanie od tradycji zarzuca Za chwilę usłyszę, że nie robią, by im oderwania od tradycji nie zarzucono. Simon!
Dlaczego szanty mają przyciągać tłumy ludzi????? Dużo popularniejszy rodzaj muzyki, dużo bardziej popularne gwiazdy - i przedsięwzięcia nie wypalały
Bo w szantach wbrew pozorom to nie muzyka jest najważniejsza, jak sie wielu wydaje. najważniejsza jest opowieść którą niosą w sobie piosenki atmosfera jaką tworzą spotkania ludzi, których łączy wspólne marzenie oraz przezycia jakich dostarczają LUDZIE którzy przenosza swoje emocje zwiazane z morzem na scene.
BO ZA TA MUZYKĄ STOJĄ PRAWDZIWE HISTORIE LUDZI...
Współczesny świat oraz dorosłość bywa tak bardzo nieżyczliwa, że przekroczenie bramy takiej imprezy to jak wejście w inny świat. I niezależnie od naszych rozmow na forum (niezawsze życzliwych i pełnych tolerancji - ale tak to jest w necie)- w szantowym realu - szczególnie tym połączonym z morzem jest oaza. Tam można odpocząć. Ja w kazdym razie odpoczywam na kazdym koncercie.
Dlatego wierze w te tłumy bo to wielka siła. To jasna strona mocy Wielu ludzi tego cholernie potrzebuje. Ale wymaga od organizatorów determinacji, niezłomnej wiary w sens, czasu by impreza mogła dojrzeć w kolejnych edycjach, konsekwencji i ciągłego dbania o jakość imprezy i co najważniejsze mądrego (bez lęku ale i bez wody sodowej) promowania jej w duzych mediach.
Żeby było jasne: ja Wam życzę z całego serca powodzenia, ale obawiam się, że w takiej naprawdę WIELKIEJ imprezie SZANT będzie jak na lekarstwo... Ewolucja festiwali w Giżycku czy Iławie dobitnie to pokazuje. To nie SZANTY sprzedają się najbardziej, a to, co ludziom najbardziej przypomina mainstream.
wspólne koncerty jazzmanów z aktualnymi gwiazdami rocka. eee, że tak spytam, czy któraś ze stron była łagodnie mówiąc słabsza muzycznie? Nie sądzę. KAŻDA reprezentowała uznany poziom w SWOIM środowisku.
Ta analogia nie bardzo odpowiada rzeczywistości w kontekście naszych rozważań
adminedit: poprawiono cytacje (brak cudzysłowu po Simon)
Zainteresowała mnie wypowiedź Jurka Ozaista. Cała wypowiedź - http://forum.szantymaniak...?t=2844&start=0
Bardzo.
Niedawno była o tym audycja w pr. I polskiego radia. Jerzy pisze:
Irenko kochana! Ja myślę, że cała debata - która, nota bene - w różnych odsłona trwa już od lat jest swoistym signum temporis: ewidentnie następują zmiany, które dostrzegamy na przykład w rosnącej ciągle liczbie podmiotów wykonawczych proponującym słuchaczom różne formuły. Zobacz, Irenko - i myślę, że i Ty i Władek się z tym zgodzicie - taki jest faktyczny stan rzeczy. Ale czy to źle, czy dobrze - zawsze jest kwestią prywatnej oceny, która wiąże się z jednej strony z zagrożonym poczuciem terytorialności ("obecny stan rzeczy oceniam negatywnie, bo obcy się wkradli na moje terytorium i roszczą sobie prawo do używania etykiety szanty") lub z poczuciem wyzwolenia - ("świetnie, że tak wielu ludzi zainteresowało się kulturą marynistyczną i gra muzykę morza; świetnie, że świat szantowy zrobił się kolorowy, nie przekształcił się w muzeum i dalej ewoluuje").
Dlatego ja sam - choć nie ukrywam, że jestem raczej po stronie oceniających ten stan rzeczy pozytywnie - wolę patrzeć na zjawisko, z jakim mamy do czynienia z perspektywy filozofii przyjazności: przecież wolno nam tworzyć imprezy sprofilowane: nikt nikomu nie zabrania organizowania małych, kameralnych festiwali, na scenach których zobaczylibyśmy wykonawców uprawiających szantę tradycyjną -- i wyłącznie taką. Przecież znalazłoby się bardzo wielu fanów, w tym ja także, którzy na taką imprezę chętnie by przyszli. Ale przecież to się nie kłóci z jednoczesną możliwością organizacji imprezy o wielkiej skali, gdzie wystąpią różni wykonawcy - w tym także klasyczni - i przyjdzie na nią zróżnicowana publiczność - w tym także fani szanty klasycznej. A jeżeli odpowiada mi atmosfera małego festiwalu, a wielkiej imprezy nie - przecież mam wybór: wybieram mały festiwal, gdzie usłyszę to, co lubię.
Uważam też, że Maciuś, mój brat, wykonuje imponującą robotę, dzięki której wykonawcy i fani wyznający nieco bardziej liberalną filozofię - czują się docenieni i spełnieni. Łatwo jest na Maćku wieszać psy i zarzucać mu rozdęte ego, ale trudniej dostrzec, że ten człowiek nie tylko konsekwentnie otwiera drzwi dla młodych i otwiera im możliwości zagrania na jednej scenie z wielkimi postaciami, ale także faktycznie inwestuje masę pasji i energii w realizację wielkich zamysłów. Sam z tego ma wyłącznie satysfakcję, a płaci za wszystko niedoborami snu i permanentnym brakiem czasu dla siebie. I to, że Jerzemu stanowisko Maćka może ideologicznie nie odpowiadać nie oznacza wcale, że nie odpowiada ono dziesiątkom innych wykonawców, czy sporej części szantowej publiczności. Maciek nie nazwał nigdy niczyjej publiczności bydłem i nigdy nie spostponował człowieka za to, że gra muzykę z perkusją, czy na przesterze. Natomiast - faktycznie - potrafi się "zjeżyć" jeżeli ktoś obraża innych, czy prowokuje flejmy w Szantymaniaku, za którego odpowiada, i o którego integralność walczy. I zazwyczaj Ci, którzy sami mają doświadczenia w walce z wiatrakami przy organizacji imprez - nie mają wątpliwości, że działalności Maćka setki ludzi bardo wiele zawdzięczają, bo zrobił kolosalnie wiele i cały czas bardzo wiele robi. A błędów nie popełnia tylko ten, kto nie robi nic.
Bardzo cenię sobie mojego brata i jego działalność - i choć wiem, że dla wielu osób może wydać się osobą kontrowersyjną - uważam, że środowisko jest mu winne wielki szacunek.
Uściski,
Paweł
Maciek nie nazwał nigdy niczyjej publiczności bydłem Myślę, że Jerzy O., bo pewnie do niego to przytyk, też nie nazwał swojej publiczności bydłem. Czym innym są przypadkowi ludzie na widowni, którzy rozrabiają. Ja będę ich nazywał bydłem, osobiście parę razy zdarzyło mi się rzucić bardzo brzydkie słowo do pijanych, rozrabiających, hałasujących ludzi, którzy przeszkadzają normalnym słuchaczom odbierać koncert. Hołubienie takich ludzi jest szkodliwe. Nie rozumiem tego...
Co do Euroszant - bardzo fajnie, że ten festiwal był, pojechałem na niego z przyjemnością, było sporo rzeczy "dla mnie". Ale nawet te "nie dla mnie" oglądałem z zainteresowaniem. Daj Boże by taka impreza trwała i nie traciła swojego charakteru!
Ale popatrz, co stało się ze stacjami radiowymi, poddanymi presji "sondaży" i "słuchalności"... czyli masowości.
poddanymi presji "sondaży" i "słuchalności"... To ślicznie brzmi "być w niszy", ale jeśli chodzi o radio to jest jeszcze słupek w Excelu, który nie może być na czerwono cały czas. Jego zielony kolor zapewniają reklamodawcy. Im ich więcej tym większe prawdopodobieństwo zielonego koloru. Kiedy jest ich więcej? Jak jest więcej słuchaczy...
Myślę, że Jerzy O., bo pewnie do niego to przytyk, też nie nazwał swojej publiczności bydłem. Trzeci się tak wyraził o publiczności SMW (później tłumaczył, że nie chodziło Mu o fanów SMW )
No tak, ale jeśli ktoś chce tylko zarabiać pieniądze, to przecież nie na SZANTACH... Są skuteczniejsze sposoby :)
No tak, ale jeśli ktoś chce tylko zarabiać pieniądze Ale jeśli chcesz tylko zrobić festiwal szanty klasycznej to potrzebujesz pieniędzy.
Michałku: jest kolosalna różnica między "hołubieniem" chamstwa i decyzją, by samemu nie posuwać się do słów, czy gestów, których używanie cechuje właśnie tamtą grupę. To, że nie używam pewnych słów czy określeń nie oznacza, że hołubię prymitywne zachowania. Po prostu nie walczę tą samą bronią.
Gdy zaś chodzi o zarabianie na szantach - to jest to zupełnie inny wątek, o ile wiem przedyskutowany już na wylot w zeszłym roku. Sam sporo w nim napisałem, Jurek Ozaist zresztą też - więc tam także znajdziemy co najmniej dwa komplementarne, a czasami niezbieżne, stanowiska.
I jeszcze jedno: są wykonawcy, którzy z szant żyją i żyć będą - i nie nam decydować, czy powinni, czy też nie powinni wybierać sobie "lepsze" sposoby. Co więcej: środowisko rozwinęło się już do tego stopnia - zarówno, gdy chodzi o wykonawców, jak i słuchaczy - że nie jest możliwa do uniknięcia pewna polaryzacja.
Nie da się także przekonać ludzi biznesu, żeby zajęli się czymś innym, jeżeli mają podstawy, by postrzegać środowisko jako rynek. I nie miej wątpliwości: kiedy organizuje się wielkie imprezy, jak Tall Ships - wiele firm konkuruje o możliwość organizacji części artystycznej, w tym także szantowej, takiej imprezy, bo to przynosi znaczny dochód, ale żaden z nas, "szantowych" organizatorów, nie jest na tyle "duży", żeby w takim przetargu w ogóle wystartować.
Kochani, zdajmy sobie sprawę: darcie szat i pogłębianie podziałów wśród nas samych to drobny pikuś w porównaniu z tym, co dzieje się w światku zdecydowanie poza naszym zasięgiem, ale który wyprodukuje sobie co będzie chciał, nawet jeżeli my odmówimy współpracy. I wtedy - świat uwierzy im, a nie nam. Bo MEDIA mają siłę i wiedzą, jak zarabiać pieniądze na wszystkim. Na szantach też. Bez względu na to, co Michaś, Jerzy, czy wszyscy przeciwnicy mediatyzacji szant uważają. Dlatego lepiej mieć wpływ na to, co się ukazuje, gdzie i jak, niż obrażać się i pozwalać, żeby składanki z użyciem parapetu wychodziły nakładem firmy "Krzaczek" i dystrybuowane były po Biedronkach. A tak się może skończyć ideologiczny izolacjonizm.
Lepiej zamiast łkać, organizować "TRADYCYJNE FESTIWALE" i "TRADYCYJNE KONCERTY W RAMACH FESTIWALI", tworzyć "TRADYCYJNE AUDYCJE" - i dbać o to, żeby ludzie nie byli zawiedzeni. Zdecydowanie gorzej jest po prostu wieszać psy na tych, którzy istotnie coś robią, żeby W OGÓLE były festiwale, lub tych którzy wierzą, że muzyka morza - taka jaka jest, wielobarwna i wielobrzmienna - zasługuje na nieizolacjonistyczną promocję, właśnie po to, żeby trudniej było zalać "rynek" plastikowym chłamem, który na zlecenie wytworzą muzycy spoza środowiska.
Uściski,
Paweł
autoedycję zakonczono 04:12
Irenko przeczytalem z uwagą Twój post. Wiele w nim racji. Chyba zrozumiałem o co Ci chodzi. Zrozumiałem też że mam inna perspektywe. Czy mam przestać realizować moje marzenia bo ktoś ma inne? Czy ja zabraniam komus realizować jego marzenia?
Wiele osób tutaj mówi jak fajnie byłoby gdyby... ale mało kto z nich podejmuje się konkretnych czynów i organizacji tego czegoś.
Ja bym chciał zeby nie było na swiecie trolli, głupich wrednych ludzi, zawiści, wojen... i niedowartościowanych artystów pełnych pretensji do całego swiata o to że z własnej winy nie odnoszą sukcesów, i którzy brak tego sukcesu przekuwają w fałszywą skromność i wielkie słowa, za którymi nie idą nawet najmniejsze czyny. Ale czy od gadania coś się zmieni?
Ja mam swoje marzenia i pokazuję jak mozna je zrealizować w praktyce. Każdemu kto zwrócił sie do mnie z prosba o pomoc w realizacji cudownych, uroczych, mnieszych i większych projektów odpisałem i wskazałem miejsca w których ja szukałem pieniedzy - nie mówiłem MUSISZ ZROBIC TO TAK. Mówiłem zawsze - "słuchaj stary ja zrobiłem to tak - spróbuj może tędy lub tamtędy..."
Jurek Rogacki, Zielik, Marek Szymański, Peggy Sue, Tomek Honkisz, Kapitan Benge - i sporo innych osób wie że nigdy nie odmawiam odpowiedzi na pytania w sprawie organizacji imprez (Słowikowi jeszcze nie zdązyłem, bo pisze na forum cholera ;), zawsze angażowałem się na max i zarywalem noce by udzielic pomocy i wsparcia równiez podzielenia się informacjami o błedach które sam popełniłem a dziś wiem jak niektórych z nich uniknąć na inne pytania ciągle szukam odpowiedzi. Jedni z tego skorzystali inni tylko troche innym sie to nie przydało - I okey.
Sam zaś jestem uczniem tych samych osób - szczególnie od Jurka Rogackiego, Eli Minko, Krzyska Bobrowicza, Michała Gramatyki, Tomka Honkisza, Jacka Parzycha, Agnieszki Krajewskiej i wielu innych którzy nie marudzą tylko ROBIĄ albo nawet marudzą ALE ROBIĄ .
Wymieniajmy sie przemysleniami, pomysłami - zastanawiajmy jak cos zrobić lepiej.
Nikomu nie kazę organizować drugich Euroszant - mówię tylko ze sam sobie udowodniłem że JEST mozliwe zaproszenie 29 swietnych polskich zespołów oraz Clannadu, Eleanor McEvoy, Booze Brothers, Les Souilles i Press Gangu. Chętnie pomoge każdemu kto będzie chciał iśc w podobną stronę. Skoro sam przeszedłem jakąś drogę - mogę i chętnie o niej opowiem kazdemu zainteresowanemu. Kocham rowniez Kubryk, Kopyść , PPP zimowe czyli małe festiwale wielkiej rangi - to na nich wzorowałem się robiąc ZĘZĘ. Ale nic nie poradze że kocham też PPP letnie, Shanties, Wrocław i Paimpol - duże i wielkie festiwale wielkiej rangi które daja zupełnie inne - równie niepowtarzalne przezycia co te małe i urocze, klimatyczne itd.
RÓZNORODNOŚĆ jest kluczem do sukcesu. Tylko w różnorodności kazdy znajdzie coś dla siebie. I bedzie miejsce dla RockSzantowców, ReaggeSzantowców, Klasyków, Balladzistów, Bardów, GospelSzantowców, AutorskichInterpretatorówSzantowców a nawet coverbandów - pod warunkiem ze ci z szacunkiem będa odnosic sie do tych kapel z których oryginalnego dorobku - czerpią pełnymi garściami. Za skandal - uważam iż mimo tak wielu dyskusji nadal istnieja Coverbandy (głównie w Warszawie ale nie tylko) które nie podaja autorstwa wykonywanych utworów i utrwalają w swojej publiczności przekonania ze to jest "MÓJ kawałek bo ja go gram". Tego nie zaakceptuję nigdy i zawsze będe potępiał choćby mnie cała Warszawa i pół Polski miały za to znienawidzić. Bo to zwykła K-R-A-D-Z-I-E-R-Z i wstyd.
Nie chce by było miejsce dla plagiatorów, miernoty i oszustów. Prosze wszystkich zebyście się na to się nie godzili, zebyście mówili NIE bylejakosci. Zebyście nie wspierali ludzi, którzy niszczą wizerunek srodowiska marnej jakosci coverami, dożynaniem PMRów, płytami z napisem SZANTY TO CO NAJLEPSZE na których jest to co najgorsze, ale sprzedawane na Orlenie po 3 zł w 300.000 egz. Jesli ktoś mnie jeszcze raz zapyta o kryteria miernoty - niech sobie daruje - wystarczy pierwszych 14 sekund zeby to bezbłędnie rozpoznać.
Dla Ciebie Irenko mała kapliczka jest ważniejsza niż ociekająca złotem katedra... ja to rozumiem i szanuje ale czy np Bazylika Swiętego Piotra w Watykanie z dziełami Bramantego, Rafaela i Michała Anioła, to cos czym mogłabys pogardzić?
Wyobraźmy sobie przez chwile ze nadeszły takie czasy ze małe kapliczki butwieją, niszczeją, obracają się w proch bo nie ma pieniędzy zeby je odrestaurować... dwie trzy Bazyliki Świętego Piotra mogą być szansą dla takich kapliczek jesli w NICH będzie sie mowić głośno i z szacunkiem o tym ze te małe urocze kapliczki w ogóle istnieją i warto sie nimi zająć. Można wyswietlac na wielkich scianach takiej katedry zdjęcia tych kapliczek i mówić - kazde z tych miejsc jest wazne, jest NASZE, jest warte szacunku i zainteresowania. Całej społecznosci tego kościoła.
A w wypowiedziach wielu osób ze starszego pokolenia pobrzmiewa taka oto mysl: Precz z Bazyliką Świetego Piotra - bo tam nie przychodzą prawdziwie wierni tylko turyści! Nie moge zgodzić sie z takim mysleniem. Bo widziałem wiele takich Bazylik Świętego Piotra i wiem że tam również rodzi sie coś wyjątkowo ważnego - co ma tę dodatkową moc, że dociera baaardzo daleko. A moze... warto byłoby pomysleć - niech żyje Bazylika Świetego Piotra bo w tłumie turystów znajdzie się wielu którzy tam właśnie UWIERZĄ... pojadą do domu i zbudują lub odrestaurują niszczejące kapliczki ktore doczekały się trudnych czasów w których pieniądz stał sie zbyt ważny by mozna go było pominąć.
Od nas wszystkich zależy czy pozwolimy turystom wchodzić do naszych wielkich i małych świątyń w szortach, pluc na podłogę, głosno gadać, albo czy pozwolimy im cykac fotki podczas mszy, lub sprzedawać ryby...
Mnie kiedyś ktoś dał szansę popłynięcia na morze. Ktos dał mi marzenie o scenie. Popłynałem, wystąpiłem i wiem jak wiele dobrego w moje życie to wniosło. Dlaczego mamy egoistycznie zabierać to tylko dla siebie. Wielu ludzi szuka celu. Można wyciągnąć do nich rekę - jesli im się nie spodoba - sami wyjdą, jesli zachowają się nietaktownie - można ich grzecznie wyprosić.
Można tez zrobic cokół, zamknąć się w swoim bagnie, postawić znak TU MIESZKA OGR! Wstęp wzbroniony!
Można, ale ja tego nie chce, wiec będę robił to w co wierze tak jak umiem - słuchając wyłącznie życzliwej krytyki ludzi którzy zauważając moje blędy i szczerze życzą mi ich naprawienia, wskazują sposoby jak to zrobić, pokazują alternatywne opcje które moga byc lepsze i bardziej wartościowe. Złośliwych, krzykliwych, manipulujacych rzeczywstość i nieżyczliwych mam w NOSIE i nie bede słuchał ich zdania.
Kto chce - może iśc podobną drogą którą wybrałem ja. Można wybrać drogi innych. Kto nie chce korzystac z niczyich doświadczeń - może sobie przecierac własny szlak. Mozna tez budować sobie cokoły - trudno ale na zdrówko. Dla wszystkich starczy miejsca. Tylko nie wmawiajmy sobie ze wielkie jest złe a małe lepsze. Ani lepsze ani gorsze. Inność jesli tylko będzie dobrej jakości - bedzie pracowała na nas wszystkich.
Sssciskam yen
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|