|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Chciałbym tutaj przedstawić historię krótkiego pobytu Marka Hłaski i Edwarda Bernsteina (a momentami również Wilhelma Macha) w Orzyszu i na pobliskiej Wyspie Róż, w roku 1954. Zdarzenie może stosunkowo młode jak na zwyczaje tego forum, ale mam nadzieję, że znajdzie zainteresowanych, historycznym już bądź co bądź incydentem, oraz ciekawskich pewnej socjologicznej otoczki wydarzenia. Historię opisałem w pierwszym tegorocznym numerze Wieści Orzyskich - tutaj, na forum, chciałbym trochę szerzej oprzeć się na źródłach, i opisać sprawę bez własnej interpretacji faktów i oceny zdarzeń. Zacznę od cytatu z "Pięknych dwudziestoletnich", nietypowej autobiografii Marka Hłaski, wydanej po raz pierwszy przez Instytut Paryski w roku 1966, na trzy lata przed śmiercią Marka Hłaski, a dla szerokiego grona Polaków tak naprawdę dostępnej dopiero po 1989 roku, w której możemy doczytać się jego autorskiej wersji, tego co wydarzyło się podczas krótkiego pobytu w Orzyszu i okolicach.
Potem wyjechaliśmy z kolegą Bernsteinem na Mazury. Edward był piękny jak młody Bóg i czytając Biesy myślę zawsze o nim. Podczas gdy ja miotałem się przez całe życie, on był wyjątkowo i przerażająco spokojny. Był poza tym mistrzem bójki towarzyskiej obdarzonym niezwykłą siłą fizyczną; boksował przez jakiś czas. Ilekroć dochodziło do rozpraw, Edward ustawiał sobie przeciwnika tak jak fotograf ustawia model przed wykonaniem zdjęcia i dopiero wtedy uderzał w szczękę; nie musiał nigdy uderzać po raz drugi. Nawet w bójce zachowywał jakiś przerażający i niezrozumiały spokój. Pamiętam, jak kiedyś w Orzyszu pijany tajniak rąbnął mnie w zęby, trzymając w lewej ręce pistolet: Edward spokojnie podszedł do niego nie zwracając uwagi na broń i huknął go w czaszkę. 1 Na tym incydencie, choć nie tylko, w dalszych dywagacjach skupię większą uwagę. A tymczasem ciąg dalszy mazurskiej historii.
Był i jest moim największym przyjacielem. Na Mazurach opowiadał mi o książkach, które przeczytał, a których ja, nie znający wówczas niemieckiego ani angielskiego, nie znałem. Mieszkaliśmy w miejscowości nazwanej malowniczo Wyspą Róż i za towarzystwo mieliśmy czterech rybaków wyrzuconych z „Dalmoru” za pijaństwo i za bójki. Jeden z nich miał jednak żonę i dziecko, które postanowił ochrzcić; w tym celu nabył pięknego prosiaka i zapowiedział uroczystość. Tak więc wszyscy śledziliśmy z napięciem, z dnia na dzień, czy prosię przybiera na wadze w sposób proporcjonalny do naszych apetytów. W tym czasie nie było łatwo o mięso; myśmy z Edwardem jedli węgorze, które Edward mistrzowsko przyrządzał. W dzień łaziliśmy po wyspie i próbowaliśmy pisać; wieczory schodziły nam wesoło, ponieważ ci z „Dalmoru” również z entuzjazmem śledzili pracę Polskiego Monopolu Spirytusowego. Nie pamiętam już, czy to ja, czy Edward zgłosił projekt zaproszenia na rzeczone chrzciny Wilhelma Macha; w każdym razie Mach odpisał, że przyjedzie, i rzeczywiście zjawił się tak zwanego fatalnego poranka - jak o tych sprawach piszą gazety. Mach zjawił się i po nieprzespanej nocy poszedł spać, a my wszyscy pracowaliśmy nad przyrządzaniem prosięcia, które tegoż ranka pozbawiłem życia strasznym ciosem noża. Ci z „Dalmoru” zachowywali się niespokojnie; czekało ich pijaństwo i spodziewali się towarzystwa kobiet, którego pozbawieni byli od miesięcy. Trzeba tu dodać, że do najbliższego miasta było około dwudziestu kilometrów, tak, że ulubionym tematem rozmów i pieśni była nikczemność i przewrotność kobiet. Wreszcie zjawili się goście; ale była tam tylko jedna, ale za to bardzo ładna dziewczyna; posadzono ją po prawej stronie Wilhelma Macha, któremu, zapewne dzięki jego głodnemu wyglądowi, ci nożownicy z „Dalmoru” nadali tytuł profesora. Trzeba wyjaśnić, że Wilhelm Mach nie interesował się w sposób przesadny kobietami, co było dziwne przy jego silnie rozwiniętych instynktach rodzinnych; mam na myśli jego bratanków. W czasie biesiady zauważyłem skurcze przerażenia i wstrętu przebiegające po twarzy Macha i domyśliłem się, że młoda dama czyni mu daleko idące awanse. Zauważyli to także nożownicy z „Dalmoru”, którzy ostrzyli sobie zęby w związku z pobytem owej młodej damy, i usłyszałem, że w rozmowach poruszają sprawę porachunków z "profesorem”. I rzeczywiście, około północy zaczęła się ogólna rzeź; My z Wilhelmem zamknęliśmy się na górze, a tamci gonili się po całej Wyspie Róż uzbrojeni w noże do patroszenia ryb. Nie wiem, co by z nami było, gdyby nie kolega Bernstein, który z początku zachowywał w stosunku do walczących pełną życzliwości neutralność, ale kiedy ryki ich pozbawiły go - jak to genialnie mówi poeta - możliwości zasłużonego wypoczynku, uniósł ze snu skroń i w sposób pełen szlachetnej prostoty pozbawił ich wszystkich przytomności: jednego po drugim. Nazajutrz przerażony i postarzały o lat dwadzieścia Mach opuścił Wyspę Róż. 2 "Piękni dwudziestoletni" w zgodnej ocenie krytyków nie są autobiografią sensu stricto - część opisanych tam zdarzeń i ich interpretacji wydaje się być fantazją autora, który często miesza zdarzenia rzeczywiste z tymi, które wydarzyły się bohaterom jego literackich utworów, bądź innym realnym osobom. W zwiąku z tym, że nie można powyższego tekstu źródłowego traktować literalnie, a jedynie ewentualnie jako interpretację, czy pewną alegorię lub wręcz wymysł - nie stroniącego od alkoholu - Marka Hłaski; staje się nieodzowne poszukanie innych źródeł opisujących ten mazurski epizod. Nieodzownym źródłem wiedzy stała się biografia Marka Hłaski "Piękny dwudziestoletni" wydana po raz pierwszy w roku 2000, autorstwa Andrzeja Czyżewskiego, kuzyna pisarza, który po śmierci Marii Hłasko - matki Marka Hłaski - odziedziczył rodzinne archiwum i w ten sposób podzielił się jego zawartością z czytelnikami. Czytamy tam: Tej bójki Marek sobie nie wymyślił. Została bogato udokumentowana. Jej uczestnicy musieli się przedstawić jako literaci[...]3 Andrzej Czyżewski zamieszcza też w swojej książce fragment urzędowego pisma (pisownia oryginalna):
W dniu 2 VI 1954r. Post. M.O. Orzysz zawiadomił że Obywatel(ka) dn. 2 VI 54 godz. 14.09 w Orzyszu w gospodzie zakłócał spokój publiczny i jak również odnosił się nieprzyzwoicie do władz odgórnych. Przyjmując popełnienie powyższego czynu za udowodnione[...] 4 Nie pada nazwa gospody, ale z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że owo nieprzyzwoite odnoszenie się do władz odgórnych miało miejsce w "Jeziorance" znanej dobrze kilku pokoleniom Orzyszan. Bójka w orzyskiej knajpie, nie obeszła sie bez echa w światku literackim. Jak pisze Zyta Kwiecińska w książce "Opowiem Wam o Marku":
Ponieważ stłukli mordę jakiemuś tajniakowi, sprawa nabrała rozgłosu i dotarła do Związku Literatów Polskich. A że nie była to pierwsza rozróba poczatkującego pisarza, nad którym Newerly roztaczał opiekę, wreszcie cierpliwość p. Igora wyczerpała się i odciął się od Marka. 5 Oto co autor "Pamiątki z celulozy" pisał w liście do Marka Hłaski:
Warszawa, dn. 16 czerwca 1954 roku. Marek Hłasko Orzysz, Poste-restante. Związkowi Literatów, zwłaszcza młodym, wyrządziliście krzywdę moralną, bo dokoła nazwisk Hłasko-Bernstein powstała obrzydliwa legenda. I krzywdę materialną w postaci zniszczonych po pijanemu urządzeń. Dość, że "sprawa Hłaski" stanęła na Zarządzie ZLP. [...] Nie otrzymując żadnego wyjaśnienia, zmuszony jestem zakomunikować po prostu: gdy pomoc, zamiast zobowiązywać i dopingować - rozzuchwala w przeświadczeniu, że talentowi wszystko wolno - rezygnujemy, stawiając sprawę twardo: nie wierzymy w talenty pozbawione woli, samoopanowania i poczucia odpowiedzialności. Nie będziemy i nie chcemy nadal Wami się zajmować, dopóki nie wylegitymujecie się rzetelną pracą lub nauką. [...] Życzę rozsądku nareszcie i woli, ciężkiej, bezwzględnej walki z sobą. 6 Nie tylko od swojego literackiego opiekuna zebrał cięgi nasz niepokorny twórca. Jak pisze Andrzej Czyżewski, na adres domowy Marka Hłaski, czyli również adres jego matki i jej drugiegio męża Kazimierza Gryczkiewicza, przychodzi z Orzysza nakaz karny wzywający do opłacenia grzywny w wysokości 150 złotych. Pod nieobecność matki nakaz odbiera ojczym i tymi słowami zawartymi w liście strofuje pasierba:
Warszawa 26 VI 1954. Marku, przesyłam Ci dyplom uznania dla Twojej działalności zawodowej i podpisuję się pod recenzją Bocheńskiego, że jesteś utalentowanym huliganem literackim. Bądź spokojny, Matki o tym nie powiadomię, a ja mam Ci do powiedzenia w tej sprawie tylko to, że jesteś najnędzniejszą szmatą wśród huliganów.K.G. 7 Marek Hłasko do swojej matki pisał listy przez całe życie, W jednym z nich opublikowanym przez Danutę Kalinowską w książce "Marek Hłasko młody gniewny" wspomina enigmatycznie o orzyskim zdarzeniu i jego skutkach:
Kochana Mamusiu - Po bardzo jakimś ciężkim okresie życia, kiedy wszystko się chwiało, waliło, było niepewne - dopiero teraz mogę, jestem w stanie napisać do Ciebie dłuższy list. Mieliśmy z moim kolegą trochę przykrości ze strony Związku. Ponieważ kolega E. Bernstein był trunkowy [...] ma wybitnie zapaskudzoną opinię, a ponieważ i Twojemu idiocie też się przewróciło troszkę w łebku (dlaczego - nie wiem?), cóż zaczęliśmy prowadzić życie trochę błyskotliwe. To raziło naszych przyjaciół, no i jak to przyjaciele - donieśli. [...] Tutaj wojsko za dwa miesiące, książeczka nie skończona, olbrzymie trudności z pisaniem, mieszkaniem, forsą - a pomóc nie ma komu. Do tego, żeby już wszystko w życiu prawem serii - przypętała się taka historia i jeszcze raz wystąpiłem w roli romantycznego błazna. Spektakl skończył się fiaskiem, a ja płaciłem za to bardzo, bardzo ciężko. Spotkamy się, przyjdę - opowiem bo za długo by pisać. Teraz niebo jakby troszkę przejaśniało. Ludzie mówią, że mi pomogą. [...] Chwilowo zamieszkałem u kogoś. O to dziwna sprawa. Nie mogę Ci podać adresu [...] 8 Marek Hłasko schronił się po orzyskiej bójce pod skrzydła Jerzego Andrzejewskiego. Andrzej Czyżewski pisząc biografię Marka Hłaski, po latach zwrócił się do Edwarda Bernsteina o przypomnienie sobie szczegółów ich wspólnego pobytu na Mazurach. Oto co odpisał mu Edward Bernstein: Co do wspólnego wyjazdu na Mazury - to był to rodzaj ucieczki [...] Marek uciekał przed sytuacją, która powstała nie da się ukryć - w Kameralnej. Jakiś bardzo blady człowiek o wyglądzie urzędnika stawiał nam wódkę, narzucał się serdecznością. Po kilku dniach okazało się, że był to Różański. Marek opowiadał, że przysyłał pod jego dom (mieszkał u matki, na Mickiewicza) samochód, czarny Citroen. Proponował Markowi pisanie o UB. Nie wiem ile w tym było wyobraźni Marka, w każdym razie był bardzo przestraszony.[...] Wyjechaliśmy do Ełku. To była końcowa stacja pociągu pospiesznego. Jakiś przygodny facet skierował nas na Wyspę Róż koło Orzysza. Był tam PGR rybacki, pracowali tam ludzie pozbawieni prawa pływania po morzu, kryminaliści, jakiś typ, który kazał się tytułować majorem, bohater-partyzant wg Marka, ubek wg mnie. Nasz pobyt tam - to były właściwie piękne wakacje: chodziliśmy po lesie, pływaliśmy z rybakami na nocne połowy, piliśmy wódkę na chrzcinach i w knajpie w Orzyszu, gdzie stoczyliśmy zwycięską bójkę z miejscową żulią... 9
To tyle tej krótkiej historii opisanej i udokumentowanej w kilku książkach. Na Wyspie Róż próżno teraz wypatrywać jakichkolwiek rybaków, a i po "Jeziorance" ślad nie został - w miejscu gdzie była stoi teraz nowy budynek.
Przypisy. 1,2 - Marek Hłasko "Piękni dwudziestoletni" - POLITYKA Spółdzielnia Pracy, Warszawa 3,4,7,9 - Andrzej Czyżewski "Piękny dwudziestoletni, biografia Marka Hłaski" Wydawnictwo DaCapo Warszawa 2000 5 - Zyta Kwiecińska "Opowiem Wam o Marku" Wydawnictwo Dolnośląskie Wrocław 1991 6,8 - Danuta Kalinowska "Marek Hłasko młody gniewny", Wydawnictwo TELBIT Warszawa 2000
Osoby. Marek Hłasko (1934-1969) - jeden z najwybitniejszych pisarzy powojennej Polski, po wyemigrowaniu wyklęty przez władze PRL. Zmarł w Niemczech w ciągle do końca nie wyjaśnionych okolicznościach. Dzięki staraniom m. in. Jana Himilsbacha jego prochy w 1975 roku spoczęły na Powązkach. Himilsbach własnoręcznie wykuł na nagrobku napis: "Żył krótko, a wszyscy byli odwróceni." Edward Bernstein (1935-) - przyjaciel Marka Hłaski z czasów młodzieńczych. Po zmianie nazwiska Edward Żebrowski scenarzysta i reżyser filmowy. Wilhelm Mach (1917-1965) - prozaik, eseista i krytyk literacki. Igor Newerly - właściwie Igor Abramow-Newerly (1903-1987) - polski pisarz i pedagog. W opisywanym czasie opiekun literacki Marka Hłaski. Jerzy Andrzejewski (1909-1983) – prozaik, publicysta, felietonista, scenarzysta, działacz opozycji demokratycznej w PRL. Zaopiekował się Markiem Hłaską po wydarzeniach orzyskich. Józef Różański właściwie Józef Goldberg, po wojnie używał zarówno imienia Jacek, jak i Józef (1907-1981) – prawnik, oficer NKWD i MBP, setki osób, przesłuchiwanych przez Różańskiego lub jego podwładnych, straciło życie lub zostało kalekami. Prawdopodobnie podjęta przez niego próba agitacji Marka Hłaski do współpracy z UB, doprowadziła do "ucieczki" pisarza na Wyspę Róż.
Oryginały dokumentów, których fragmenty zostały przeze mnie zacytowane: -List Igora Newerlego do Marka Hłaski z 16 VI 1954 r. -Nakaz Karny z 22 czerwca wystawiony przez Kolegium przy PMRN w Orzyszu. -List Kazimierza Gryczkiewicza do Marka Hłaski z 26 VI 1954 r. znajdują się w Dziale Rękopisów Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, przekazane tam przez pana Andrzeja Czyżewskiego.
Orzyski epizod w jakże ciekawym i burzliwym życiu Hłaski... Dzięki Dzedzej za interesujący artykuł, zwłaszcza że nigdy wcześniej nie słyszałem o tym zdarzeniu.
A wspominana przez Was Wyspa Róż gdzie się znajduje?
A wspominana przez Was Wyspa Róż gdzie się znajduje? Jezioro Orzysz posiada 10 wysp o łącznej powierzchni ok. 74 ha. Największa z nich to Różany Ostrów zwana również Wyspą Róż (54 ha) - połączona mostem z lądem.
Tak. Rosen-Insel, to największa, choć niestety nie najbardziej "obpocztówkowana" wyspa Arys See, na mapach wyglądająca jak półwysep, nadająca ten charakterystyczny kształt orzyskiemu jezioru. Nie wiedzieć czemu przed wojną lansowano jako atrakcję turystyczną niewielką Verlobungs-Insel - Wyspę Zaręczonych czy Zakochanych. Może dlatego, że jest bliżej miasta. Po wojnie, po rybakach, część Wyspy Róż przejęło wojsko i powstał tam ośrodek wypoczynkowy, od kilku lat już tylko jako ziemia i ruiny, w prywatnych rękach. Reszta wyspy należy zdaje się do Lasów Państwowych.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|