|
witaaj na portalu mArTy.. =] peace
|
Podróżowałam dziś pociągiem i ... nawet wciśnięte w uszy MP3 nie było w stanie zakłócić rozmów współpasażerów. Przedziały 6-cio osobowe, oprócz mnie : typowy dresiarz, "wczorajsza" dość młoda blondyna i trzy inne osoby (wymieniały się co stację). Dresiarz całe 3 godziny gadał przez komókę. Bardzo głośno, ekspansywnie, posługując się jakimś dresiarkim slangiem wydzwanial po kumplach co chwila, albo dzwonili do niego. Blondyna też lubiła pogadać, ale "dres" zagłuszał wszystko, więc....włączyła na gośnomówiący . Ja miałam w uchu mp-trzaka , ale i tak cały czas chcąc-niechcąc słyszałam o czym rozmawiają (a niekoniecznie miałam na to ochotę przez 3 godziny jazdy).
Ponieważ pociągami naprawdę dużo to często jestem w takich sytuacjach, że pociąg rusza, a wszyscy, jak na komendę, wyciągają telefony i zaczynają rozmowy. Często są to zwykłe blablania, a nie żadne przekazanie informacji. Nie wkurza Was to? Przyznam, że i mnie zdarza się dzwonić z pociągu, ale raczej nie po to, żeby paplać o niczym, a żeby przekazać jakąś wiadomość, dla mnie lub dla rozmówcy ważną. Staram się w miejscach publicznych ograniczać "komórkowanie", bo ani to komfort na rozmowę, ani nie mam ochoty, żeby inni wysłuchiwali moich rozmów.
Zula wydaje mi sie, że to niemożliwe aby zwalczyć takie nietaktowne zachowanie... bo po prostu nikt (chyba) tego nie uczy.Osobiście zawsze wychodze w ustronne miejsce gdy chce skorzystac z telefonu w miejscu publicznym, jak jest to niemożliwe ściszam głos i ograniczam rozmowe do kilku słow.Uczyłam i ucze tego moje dzieci. Zwyczajnie ludzie tego nie wiedzą, że tak robić nie wypada. Ostatnio w sklepie z odzieżą szukałam kurtki wiosennej dla syna, zadzwonił telefon w torebce klientki stojącej tuż koło mnie.Byłam strasznie zdziwiona bo nie dość, że nie odeszła to na dodatek niemal mówiła mi do ucha!!! Co mnie odchodzi kto z kim sie rozwodzi albo kto na co choruje.Moje zdziwione spojrzenia nie działały na nią.
Kiedyś jeszcze ludzie się krygowali.Dziś telefon komórkowy jest tak powszechny, że ludzie traktują go jak drugiego rozmówcę i gadają publicznie jakby ten ktoś po drugiej stronie stał obok. Ale przecież i z drugą osobą w miejscu publicznym nie rozmawia się o wszystkim.
Ano troszkę żeśmy się za bardzo zachłysnęli tym rozwojem techniki... Nagle się okazuje, że bez laptopa, komórki czy tego typu urządzen to nie da się podróżować . Kiedyś w podróż zabierało się książkę, albo krzyżówki, teraz...odpala się laptopa lub gada przez telefon. Akurat "laptopiarze" zachowują się cicho, ale też bywają kłopotliwi dla innych. Byłam kiedyś świadkiem jak kobieta wstała żeby się ubrać (a w zimie to palta, swetry itp.) i niechcący trąciła rozłożony monitor. Przeprosiła, ale właściciel był bardzo oburzony, że mu przeszkodziła w buszowaniu po necie. Myślałam, że chociaż na czas jej ubierania przymknie sprzęt, bo naprawdę jest ciasno i niewygodnie tak manewrować pomiędzy tymi laptopami. ALe gdzie tam ! Burknął tylko "pani uważa!" i gapił się w ekran dalej. Moja koleżanka jeździ do pracy z laptopem. Śmiać mi się chce, bo wiem na czym jej praca polega i wcale jej po drodze ten sprzęt nieptrzebny, bo wszystkie dane ma w pracy. Wozi go dla rozrywki, żeby posurfować necie (jak się uda usiąść). Okoliczność jest tym bardziej zabawna, że: - podróż trwa 35 minut (opłaca się odpalać sprzęt?) - często jest tłok i stoi na korytarzu, więc z buszowania nici - teczka z laptopem nie jest mała i leciutka bo sprzwdzałam - wieczny niepokój żeby nie zostawić sprzętu w pociągu
Ale za to jaki SZPAN
Rozumiem, że jeśli ktoś ma prace do zrobienia to każdą chwile wykorzystuje aby odpalić laptopa, ale "targać" go aby sobie umilić chwilke podróży to tylko kłopot a nie przyjemność.
p.s. Zula śliczna para
Dziękuję
Jak ktoś do pracy potrzebuje to mozna zrozumieć, ale większość tych przypadków, z którymi się spotykam, to widze, że albo oglądają filmy, albo przeglądają neta. Ale w końcu jak komuś się chce to targać bez potrzeby to jego sprawa...
To,że w podróży używają go do rozrywki, to nie znaczy, że po to go wożą. Najczęściej ludzie korzystają z tego samego laptopa w pracy i w domu, więc muszą go wozić, a że przy okazji targania tego sprzętu korzystają z niego do zabawy w podróży? Czemu nie?
No, właśnie czemu nie? Mnie osobiście nie przeszkadza widok laptopa na kolanach podróżnych i nie wnikam, czy zabijają skutecznie czas podróży, czy edukują się przed pracą. Komórka również jest wspaniałym wynalazkiem i póki podróżny nie używa jej w nadmiarze (głośno i długo trajkocze) w ogóle mi nie przeszkadza.
Nie przeszkadza mi ani laptop w pociągu, ani komórka. Ktoś chce (czy musi) używać, niech używa. Przeszkadzać zaczyna wtedy jak użytkownicy tychże sprzętów próbują "podporządkować"(hmm....nie wiem czy to odpowiednie słowo...) sobie innych współpasażerów z powodu tego, że chcą właśnie korzystać (rozmowy zagłuszające wszystkich wokół, rozkladanie się na kilku siedzeniach, bo musi mieć wygodny dostęp do laptopa...itp.). Kilka dni temu widziałam taką akcję... W przedziale siedziało już kilka osób, w tym pan z laptopem, który na siedzeniu obok porozkładał torbę od niego i co chwila zmieniał płyty. Na stacji dosiadło kilka osób i jedna z osób chciała wejść do przedziału. Pan odpowiedział, że miejsce jest zajęte )choć jechałam z nim od początku trasy i wiem że było wolne). Ta kobieta stanęła w korytarzu i po kilkunastu minutach jazdy , widząc, że nikt nie siada jeszcze raz zapytała czy to miejsce jest wolne. Laptopowiec potwierdził, ale inny pasażer odezwał, że głośno, że przecież wolne, a torby można ułożyć na półce. Żebyście widzieli minę gościa z laptopem . Jakby mógł to by zabił , że ktoś śmiał mu zwrócić uwagę. Operacje z płytami musiał przerwać, ale widziałam jak klikając, co chwila stukał łokciem siedzącą obok skuloną kobietę. (A niech ma za swoje ! Nie chciał postać to chociaż ją wystukał )
(A niech ma za swoje ! Nie chciał postać to chociaż ją wystukał )
Haha...to mi się podobało! Zulu kochana słyszałam takie powiedzenie: są ludzie i parapety. Może ten pan akurat zalicza się do tych drugich...
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotoexpress.opx.pl
|
|
Cytat |
A jakoĹź uczyÄ majÄ
nie umiejÄ
c sami? MuszÄ
pewnie nadĹoĹźyÄ kazania baĹniami. Jan Kochanowski (1530-1584), Zgoda Filozofia jest zdrowym rozsÄ
dkiem w wyjĹciowym garniturze. Haurit aquam cribo, qui discere vult sine libro - sitem czerpie wodÄ, kto chce uczyÄ siÄ bez ksiÄ
Ĺźek. A kiedy strzyĹźesz owieczki, opowiadaj im bajeczki. Jan Sztaudynger I w nieszczÄĹciu zachowuj spokĂłj umysĹu. Horacy (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e)
|
|